- Trzeba rozwiązywać problem migracyjny poza granicami UE. Chcemy wzmocnienia pomocy humanitarnej, chcemy projektów, które będą pomagały tym, którzy są w trudnej sytuacji, by mogli sobie poradzić samodzielnie, ale nie na terenie Unii Europejskiej - mówiła na początku września, podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy premier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-szydlo,gsbi,19" title="Beata Szydło" target="_blank">Beata Szydło</a>. Jak podkreśliła, polski rząd przeciwny temu, by "zmuszać kraje do prowadzenia konkretnej polityki migracyjnej". - Chcemy, by państwa były w stanie decydować samodzielnie - mówiła premier. Ostrzeżenia i groźby pod adresem Polski, Węgier, Czech i Słowacji Tymczasem premier Włoch zagroził, że zablokuje fundusze unijne dla państw, które nie pomagają w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego w Europie. - Jeśli Węgry czy Słowacja pouczają nas w sprawie migrantów i nam nie pomagają, a potem chcą naszych pieniędzy, w 2017 roku, gdy zacznie się dyskusja na temat budżetu, Włochy powiedzą: nie ma absolutnie mowy - mówił niedawno w telewizji RAI Renzi. W piątek i sobotę premier Włoch ponownie skrytykował Węgry i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej za politykę zamkniętych drzwi wobec uchodźców. - Albo cała Unia, i to dotyczy też Węgier, przyjmie do wiadomości dokumenty, które sama podpisała, i weźmie na siebie przyjęcie migrantów, albo jest taka oto piękna nowość: Włochy zawetują każdy budżet, który nie uwzględni równości obowiązków i przywilejów - ostrzegł. Największy beneficjent funduszy UE nie przyjął uchodźców Polska jest największym beneficjentem unijnych funduszy. Jeśli włoskie i greckie pogróżki miałyby się sprawdzić, rocznie stracilibyśmy około 10 mld euro. - Damy pieniądze, jeśli także inne kraje będą wywiązywać się z obowiązków - powiedział Matteo Renzi w wywiadzie dla programu "Porta a porta". Na ile utrata przez Polskę pieniędzy z funduszy UE jest realna? - Myślę, że to wątpliwe. Chodzi raczej o to, by wysłać pewien komunikat. Jest to kolejna próba "wymuszenia" europejskiej solidarności - ocenia Andriy Korniychuk, analityk z Instytutu Spraw Publicznych. - O wiele bardziej niepokojące z perspektywy Polski może być jednak to, o czym również mówi premier Renzi, mianowicie - zaciśnięcie współpracy w ramach tzw. "twardego jądra" w Unii Europejskiej - wskazuje Andriy Korniychuk. Czym grozi to Polsce? - Państwa będą się głębiej integrowały w ramach strefy euro, co w dalszej przyszłości może skutkować różnymi rozwiązaniami prawno-instytucjonalnymi wewnątrz wspólnoty oraz pewnymi zmianami w zakresie dystrybucji środków unijnych - wyjaśnia. Trudny czas włoskiej polityki wewnętrznej Andriy Korniychuk w rozmowie z Interią podkreśla, że groźby ze strony Włoch należy rozpatrywać dwutorowo. Pierwszy obszar związany jest bezpośrednio z problematyką migracyjną i próbą wymuszenia przez Renziego europejskiej solidarności. Drugi obszar odnosi się z kolei do wewnętrznej polityki państwa. - W przypadku Włoch bardzo rzuca się w oczy sytuacja wewnętrzna. Mamy kryzys bankowy, kraj jest dosyć niestabilny gospodarczo. Widać to w zachowaniu premiera Matteo Renziego, który zarządził na początku grudnia referendum ws. zmian konstytucyjnych w kraju. Teraz musi pokazać, że jako najważniejszy decydent w państwie dba o gospodarkę. Jako, że we Włoszech jest odczuwalna polityka migracyjna, musi stanowczo zaznaczyć, że próbuje nad tą sytuacją zapanować - komentuje Andriy Korniychuk. Premier Węgier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-viktor-orban,gsbi,15" title="Viktor Orban" target="_blank">Viktor Orban</a> w odpowiedzi na ostrzeżenia premiera Włoch oznajmił, że "Renzi rzeczywiście ma wszelkie powody do zdenerwowania". Nie mówił jednak o braku europejskiej solidarności, ale także o problemach wewnętrznej polityki Włoch. - Włoska polityka wewnętrzna to trudny teren, Włochy mają kłopoty budżetowe i rosnący deficyt, podczas gdy masowo przybywają migranci, na co wydaje się olbrzymie sumy - mówił w piątek Orban. Matteo Renzi pozostał jednak nieugięty, a słowa Orbana skomentował krótko: "Premier Orban ma niedokładną wizję Włoch". Andriy Korniychuk z Instytutu Spraw Publicznych podkreśla, że w rozmowach na temat kryzysu migracyjnego warto patrzeć szczególnie na to, co dzieje się wewnątrz państw. - To walka o swoją pozycję w państwie, umocnienie jej, pokazanie, że rząd próbuje zapanować nad sytuacją gospodarczą i przepływami migracyjnymi - mówi Andriy Korniychuk. Dodaje, że groźby Renziego pomogą mu uzyskać aprobatę społeczeństwa. - Jest to swojego rodzaju wotum zaufania dla niego i jego rządu. Będzie robił wszystko, co w jego mocy, by podkreślić, że jest w stanie zapanować nad sytuacją. Partia, która jest przy władzy, musi zrobić wszystko, by nie stracić swojego elektoratu - podsumowuje Korniychuk. Perspektywa Włocha Przypomnijmy, że zgodnie z dotychczasowym porozumieniem, w ramach unijnych programów relokacji uchodźców do krajów Unii Europejskiej w latach 2016 i 2017 ma trafić 160 tys. osób z Grecji i Włoch. Są to bowiem kraje najbardziej dotknięte kryzysem migracyjnym, do których napłynęła większość spośród ponad miliona migrantów, którzy przybyli do Europy w 2015 roku. Polska w ciągu dwóch lat ma przyjąć ok. 7 tys. osób. Do tej pory nie przyjęliśmy ani jednego uchodźcy. Nie jesteśmy jedynym krajem Unii, który nie wywiązał się z zobowiązania. Podobnie uczyniły Węgry, nie przyjmując nikogo, a Czechy i Słowacja jedynie pojedyncze osoby. Andriy Korniychuk podkreśla, że na problem migracyjny warto spojrzeć z perspektywy przeciętnego Włocha. - Kiedy słyszy, że jego państwo ma problemy z gospodarką, musi radzić sobie z migrantami, a oprócz tego dodatkowo dofinansowuje nowe państwa członkowskie, to z pewnością myśli sobie, że z Unią Europejską i solidarnością coś jest nie tak - mówi analityk z Instytutu Spraw Publicznych. Jak dodaje, pewne posunięcia w Unii Europejskiej w celu rozwiązania kryzysu uchodźczego już są widoczne. - Pojawiają się głosy o lepszej komunikacji, widać konkretne kroki dotyczące m.in. wspólnej straży granicznej - wylicza ekspert. - Są to jednak działania, które nie będą odczuwalne natychmiast. Potrzebna jest cierpliwość i czas.