Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zaproponował w środę Andrzejowi Dudzie spotkanie w związku z sytuacją w Polsce spowodowaną sporem o Sąd Najwyższy. Prezydent odrzucił propozycję Tuska, wskazując, że "sprawa reformy sądownictwa nie jest przedmiotem prac Rady Europejskiej"."Prezydent polecił przekazać przewodniczącemu Tuskowi, że jego zdaniem nie ma pola do interwencji ze strony szefa Rady Europejskiej, niezależnie od tego, kto sprawuje tę funkcję" - przekazał w czwartek rano szef gabinetu prezydenta, Krzysztof Szczerski. Dodał, że "w parlamencie toczy się normalny proces legislacyjny" i - jak podkreśla prezydent - "wszystko odbywa się zgodnie z porządkiem prawnym". "Donald Tusk jest od tego, żeby bronić interesów Polski w Brukseli, a nie ingerować w wewnętrzny proces polityczny w kraju" - oświadczył z kolei szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski. O godz. 15, po kilku dniach burzliwej debaty, Sejm przyjął nową ustawę o Sądzie Najwyższym. Tuż po tym Donald Tusk opublikował oficjalne oświadczenie. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-tusk-apeluje-o-dialog-mozemy-ten-niebezpieczny-trend-powstrz,nId,2419475" target="_blank"></a><a href="https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-tusk-apeluje-o-dialog-mozemy-ten-niebezpieczny-trend-powstrz,nId,2419475" target="_blank">Więcej o oświadczeniu Donalda Tuska CZYTAJ TUTAJ</a> "Soft power" szefa RE - Prezydent nie miał większego wyboru. Jego spotkanie z Donaldem Tuskiem byłoby manifestacją słabości prezydentury, jak i państwa polskiego - ocenia prof. Rafał Chwedoruk. Jak dodaje politolog, polski prezydent niczego nie zyskałby na rozmowie z szefem RE. - Donald Tusk jako były premier budzi negatywne, a w najlepszym razie ambiwalentne skojarzenia wśród wielu niezwiązanych z PiS-em wyborców, czy Polaków niezaangażowanych politycznie. Polski prezydent nie miałby jako polityk z tego spotkania żadnych korzyści - zaznacza prof. Chwedoruk. Ekspert podkreśla, że spotkanie Dudy i Tuska nie przyniosłoby też konkretnych rozwiązań w związku z napiętą sytuacją polityczną w Polsce.- Donald Tusk pełni funkcję, której sens wyraża się w pojęciu "soft power" (tzw. miękka siła - przyp. red.). On nie należy do tych, którzy podejmują strategiczne decyzje, a uczestniczy jedynie w skomplikowanym procesie negocjacji związanych z finalnym podejmowaniem decyzji. Nawet, gdyby to spotkanie miało przebiegać w dobrej atmosferze, to wprost niewiele by z niego wynikało - uważa prof. Chwedoruk. Zaznacza również, że politycy jak Donald Tusk, czy Frans Timmermans nie są realnymi decydentami w Europie. Powrót Donalda Tuska do krajowej polityki? Propozycja, która wyszła od Donalda Tuska, na nowo rozbudziła dyskusje na temat jego powrotu do polskiej polityki i scenariusz kandydowania w przyszłych wyborach prezydenckich.- Gdyby prezydent Andrzej Duda przystał na propozycję spotkania, legitymizowałby Donalda Tuska jako polityka wewnątrzkrajowego. Byłoby to nieformalne uznanie - zauważa prof. Chwedoruk. - Trudno nie oprzeć się też refleksji, że postawa Tuska nieco bardziej uprawdopodabnia scenariusz jego powrotu do krajowej polityki - dodaje. - Sytuacja Donalda Tuska, gdyby wziąć pod uwagę realność perspektywy jego powrotu, jest bardzo złożona. Mówiąc krótko, mało kto czeka na Donalda Tuska. Z cała pewnością nie czeka na niego obecne kierownictwo Platformy, które przez całe lata kształtowało się w rywalizacji z nim. Ci, którzy czekają na Tuska, to słabnący w oczach jego stronnicy wewnątrz PO albo ci, którzy do niedawna byli w Platformie. Jeśli Donald Tusk nie wróci, to oni znajdą się na kompletnym politycznym marginesie - mówi politolog. Ekspert zaznacza też, że osoby, z którymi obecnie na co dzień pracuje Donald Tusk, mogą odebrać jego propozycję jako "manifestację słabości". - Dla partnerów zewnętrznych, m.in. dla szefa Komisji Europejskiej, jest to pewna manifestacja słabości. Pokazuje, że Tusk nie ma aż takiej siły oddziaływania, by prezydent jego własnego kraju chciał się z nim spotkać w skomplikowanej sytuacji politycznej - mówi prof. Chwedoruk. Polityczna gra interesów Politolog zaznacza również, że na propozycję spotkania Duda-Tusk należy patrzeć przede wszystkim, jak na polityczną "grę interesów".- Musimy pamiętać przy wszelkich tego typu gestach, że mamy do czynienia ze strukturalną różnicą zdań między Polską a Niemcami i między Polską a Unią Europejską, zdominowaną przez polityczny tandem niemiecko-francuski. To po prostu gra interesów i każdy gest jest w nią wpisany - podsumowuje politolog z UW.