Liderzy partii opozycyjnych podpisali w niedzielę, 24 lutego, deklarację o przystąpieniu do Koalicji Europejskiej, by ze wspólnej listy wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Podpisy pod wspólną deklaracją złożyli przedstawiciele: Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i partii Zieloni. Koalicja Europejska jest odpowiedzią na apel, który na początku lutego wystosowali byli premierzy i szefowie MSZ, m.in. Grzegorz Schetyna, Ewa Kopacz, Jerzy Buzek, Kazimierz Marcinkiewicz, Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller, Marek Belka i Radosław Sikorski. Apelowali oni do "odpowiedzialnych sił i środowisk politycznych, samorządowych i obywatelskich" o wystawienie "jednej, szerokiej listy, której celem byłaby odbudowa mocnej pozycji Polski w UE". "Rozpoczyna się bój" "Powołujemy Koalicję Europejską, bo wspólnie lepiej zadbamy o interesy Polek i Polaków w Unii Europejskiej. Uniemożliwimy wyprowadzenie Polski z Unii. Na trwałe zbudujemy dla Polski miejsce wśród głównych sił europejskich" - zadeklarowali w niedzielę koalicjanci. "Rozpoczyna się bój, bo zdajemy sobie sprawę, że jest to początek kampanii wyborczej, całego systemu wyborczego, który od kampanii europejskiej, przez kampanię parlamentarną do Sejmu i Senatu, zakończy się w przyszłym roku wyborami prezydenckimi" - podkreślił przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaznaczył z kolei, że Koalicja Europejska to największa tego typu inicjatywa w historii Polski. "Powstaje największa w historii Polski koalicja, która jest wielką nadzieją. Nie tworzymy jej przeciwko komuś, robimy to dla Polski i dla Polaków, dla większego budżetu europejskiego, dla lepszych dopłat rolniczych, dla czystego powierza, dla taniej zielonej energii, żeby w Polsce i w Europie każdy mógł znaleźć swoje godne miejsce, dobre miejsce" - zadeklarował. Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej mówiła, że partie, które składają się na Koalicję Europejską, "wiele różni, ale jeszcze więcej łączy". "Dla nas ważne są: szacunek dla ludzi, godność ludzka, wartości europejskie i praworządność" - oświadczyła. "Koalicja Europejska to szansa na to, że zakończymy szaleńcze rządy PiS-u, że przywrócimy w Polsce praworządność i rządy konstytucji" - dodała. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 26 maja. W Polsce mandat otrzyma 52 eurodeputowanych. "Koalicja będzie musiała się namęczyć" Zdaniem politologa dra Piotra Chrobaka z Uniwersytetu Szczecińskiego, powstanie Koalicji Europejskiej, jeżeli chodzi o wielkość tej formacji politycznej, wcale nie jest precedensem. - Z podobnie dużą formacją mieliśmy do czynienia podczas wyborów parlamentarnych w 1997 r. - mam na myśli Akcję Wyborczą Solidarność - komentuje w rozmowie z Interią dr Chrobak. - AWS łączyła jednak środowiska reprezentujące podobną linię ideologiczną, a w przypadku Koalicji Europejskiej mamy do czynienia z połączeniem m.in. środowisk centrowych, centro-lewicowych i lewicowych - tłumaczy. Jak zaznacza dr Chrobak, tak różne środowiska polityczne mogą mieć poważny problem, aby stworzyć program, który z jednej strony będzie wiarygodny i atrakcyjny dla wyborców, a z drugiej - pozwoli pogodzić wszystkie formacje wchodzące w jej skład. - Jak na razie program Koalicji opiera się na chęci odsunięcia PiS-u od władzy i ewentualnie cofnięcia niektórych reform przeprowadzonych przez partię Jarosława Kaczyńskiego, ale to stanowczo za mało, żeby przekonać do siebie wyborców - podkreśla ekspert z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Ludzie oczekują konkretnych haseł programowych i znacznie bardziej przemawiają do nich obietnice dotyczące wyborów do parlamentu krajowego niż europejskiego. Dlatego pod tym względem w dużo lepszej sytuacji jest PiS, które po sobotniej konwencji i złożeniu konkretnej oferty może liczyć na wzmocnienie swojej pozycji. Opozycja będzie musiała się namęczyć, żeby zneutralizować wspomniane obietnice. Natomiast próba przelicytowania może skończyć się utratą przez Koalicję Europejską wiarygodności. PiS dobrze o tym wie, dlatego wykorzystało to z całą bezwzględnością - dodaje dr Chrobak. Zdaniem eksperta, szeroki front partii opozycyjnych ma jednak szansę na dobry wynik w majowych wyborach do PE. - Jeżeli spojrzymy pod kątem tzw. premii za jedność, to rzeczywiście Koalicja Europejska ma szanse na osiągnięcie przyzwoitego wyniku. Zwłaszcza, że jednoczy praktycznie wszystkie liczące się partie na naszej scenie politycznej. Jedyną formacją, która również zaczyna cieszyć się dużym poparciem, a nie weszła w skład Koalicji, jest Wiosna. Ta jednak nie została jeszcze poddana weryfikacji przez wyborców. Deklarowane poparcie dla partii Roberta Biedronia może przełożyć się na rzeczywisty, dobry wynik, ale równie dobrze Wiosna może też podzielić los Europy Plus Twój Ruch - zaznacza dr Chrobak. Poskromienie ambicji Zgodnie z zapowiedzią, Koalicja Europejska przedstawi pełne listy wyborcze do PE w marcu. - Jak na razie mówi się o siedmiu pierwszych miejscach dla PO-KO oraz po trzech dla SLD i PSL. Jednak wystawienie mocnych nazwisk to jedno, a poskromienie ambicji poszczególnych kandydatów oraz liderów partyjnych - to drugie. Platforma jako najsilniejszy fundament tej Koalicji z pewnością będzie chciała mieć jak najwięcej tzw. biorących miejsc. Natomiast pozostałe ugrupowania nie po to wchodziły w Koalicję, żeby stać się przysłowiowym "kwiatkiem do kożucha". Jeżeli liderom Koalicji nie uda się ułożyć w rozsądny sposób list oraz powściągnąć własnych ambicji, to ewentualny konflikt wewnątrz Koalicji doprowadzi do jej całkowitego rozpadu - ocenia politolog. Zgodnie z zapowiedzią Grzegorza Schetyny, decyzja o tym, czy Koalicja Europejska pójdzie w obecnym składzie również do jesiennych wyborów parlamentarnych, zapadnie dopiero po wyborach do europarlamentu. - Teraz trudno jednoznacznie ocenić, czy Koalicja wytrwa do wyborów do Sejmu i Senatu. Wszystko zależy od wyników wyborów do europarlamentu oraz ambicji liderów z poszczególnych ugrupowań. W tym miejscu przyrównałbym Koalicję Europejską do środowiska "Solidarności" z lat 1989-1991. "Solidarność" łączyła różne środowiska polityczne w jednym konkretnym celu - chciano odsunąć PZPR od władzy oraz zmienić ustrój państwa. Po tym, jak odniesiono sukces, okazało się, że dalsze cele formacji politycznych wchodzących w skład "Solidarności" były tak różne, że środowisko to uległo podziałom. Tak samo może być z Koalicją Europejską. Jeżeli okaże się, że jedynym celem tej formacji jest pozbawienie PiS-u sprawowania władzy, to w dłuższej perspektywie czasu może się to okazać niewystarczającym spoiwem - komentuje dr Chrobak. "Szorstka, męska przyjaźń" Politolog, zapytany o to, czy Grzegorz Schetyna jest tym liderem, który może doprowadzić zjednoczoną opozycję do zwycięstwa w jesiennych wyborach parlamentarnych, odpowiada, że "przewodniczący PO robi postępy, ale musi jeszcze popracować na tym, jak zjednywać sobie zwolenników". - Natomiast, czy to właśnie Grzegorz Schetyna zostanie liderem zjednoczonej opozycji, czy tylko przygotuje grunt dla Donalda Tuska, zależy przede wszystkim od tego, jaką rolę widzi dla siebie Tusk po powrocie do Polski - mówi politolog. - Inne pytanie dotyczy tego, jak faktycznie układają się obecnie relacje na linii Schetyna-Tusk. Swego czasu, mówiąc delikatnie, była to - jak mawiał klasyk - "szorstka, męska przyjaźń". Jeżeli dojdzie do głosu zdrowy rozsądek, a nie ambicje, to na pewno obaj, działając w duecie, będą znacznie trudniejszymi przeciwnikami do pokonania. Wątpię jednak, by Grzegorz Schetyna chciał dobrowolnie oddać fotel szefa partii. Donald Tusk jawi się więc jako najmocniejszy kandydat Platformy lub zjednoczonej opozycji, jeśli ta wytrwa w Koalicji Europejskiej, do urzędu prezydenta - podsumowuje dr Chrobak.