26 grudnia trzy tysiące osób wyruszy z Berlina do Aleppo w Obywatelskim Marszu Pokoju (Civil March For Aleppo). "Jesteśmy tylko garstką zwykłych ludzi. Nie reprezentujemy żadnej konkretnej partii politycznej ani organizacji. Będziemy nieśli białe flagi" - piszą uczestnicy w swoim manifeście. Chcą, by cały świat odebrał ich wiadomość: "Już dosyć! Ta wojna musi się skończyć!". "A co, jakbyśmy tam wszyscy razem poszli?" Pomysł zrodził się w Berlinie, w mieszkaniu Anny Alboth. Dziennikarka i podróżniczka mieszka w Niemczech ze swoim mężem i dwójką dzieci: Milą i Hanią. Swoje mieszkanie od ponad roku dzielą z dwójką Syryjczyków. W ubiegłym roku Polka zorganizowała akcję "Gość-inność", dzięki której zebrała tysiące śpiworów dla uchodźców przybywających do Berlina. Kiedy media obiegały kolejne wiadomości o dramatycznej sytuacji w Aleppo, Anna Alboth natknęła się na zdjęcie wcześniaków, które były wyjmowane przez pielęgniarki z inkubatorów. W szpital w Aleppo właśnie trafiły bomby. "A co, jakbyśmy tam wszyscy razem poszli? Wszyscy! Jeśli to może coś zmienić, poszedłbyś ze mną?" - zapytała Anna na Facebooku. Potem zadzwoniła do swojej mamy. Usłyszała krótką odpowiedź: "No to idziemy". - To był moment. Myślę, że emocje zbierały się we mnie długo, podczas wielu spotkań z Syryjczykami, podczas oglądania i czytania wiadomości z Aleppo. Ale samo rzucenie hasła: "A co, gdybyśmy tak poszli?" trwało chwilę. Potem kluczowym był odbiór tego hasła. Momentalnie dostawałam odpowiedzi: "Jak ty pójdziesz, to idę", "Jak wielu z nas pójdzie, to chodźmy". W kilkadziesiąt godzin stworzyła się ekipa organizacyjna i teraz już kula śniegowa się toczy - opowiada Anna Alboth. "Nadszedł czas, aby działać" Autorka książki i bloga "Rodzina bez granic" pisze, że wyobraziła sobie oblężoną Warszawę albo otoczony Berlin, za pięć lat, w środku kolejnej, strasznej wojny. "Wyobraziłam sobie, że siedzę w swojej piwnicy, że nie mam już łóżka, ani garnka. Ale mam... internet. Więc korzystam. Wysyłam w świat wiadomości: o bombach, o tym, jak jest źle. Mam statystyki: widzę, w ilu krajach na świecie, ile milionów osób to obejrzało! Widzę smutne buźki i serduszka. Widzę, ile milionów ludzi... nic nie zrobiło" - czytamy na jej blogu. Właśnie wtedy nadszedł dla niej i wielu innych Europejczyków i ludzi z Zachodu czas, aby działać. "Nie możemy już dłużej siedzieć przed naszymi laptopami, patrzeć i nic nie robić. Mamy już dość klikania w facebookową ikonkę 'przykro mi', pisania 'to straszne' i 'jesteśmy tak bezsilni'. Bo nie, nie jesteśmy! Dlatego idziemy do Aleppo. Z Niemiec do Aleppo, wzdłuż tak zwanego 'szlaku uchodźczego', tyle że w przeciwnym kierunku" - czytamy w manifeście Civil March For Aleppo. - Po tygodniu mamy już ponad 1400 osób, które chcą się przyłączyć. I kilka tysięcy zainteresowanych. Odbiór jest niezwykły: i przeciętnych Europejczyków, i ludzi na trasie, i uchodźców, i samych Syryjczyków w Aleppo - mówi Anna Alboth. Jak dodaje, to znak, jak bardzo jakiś ruch jest potrzebny i oczekiwany w Syrii. Jeden z mieszkańców Aleppo wyznał jej, że od lat nie słyszał lepszej wiadomości. "Dzieci poprosiły, by pokazać im na mapie, gdzie jest Polska, z której pochodzisz" - powiedział Annie. Odpowiedź z Watykanu Do marszu z dnia na dzień dołącza coraz więcej osób. Uczestnicy wspólnie organizują wsparcie medyczne, rozmawiają z VIP-ami, zajmują się procedurami prawnymi, pracują nad logistyką marszu. Tydzień temu Anna napisała na Instagramie: "W niedzielę posłuchajcie papieża". Na apel Franciszka nie trzeba było długo czekać. "Codziennie jestem blisko ludności Aleppo. Nie możemy zapominać, że Aleppo to miasto, że są tam ludzie: rodziny, dzieci, osoby starsze, chorzy" - mówił papież podczas niedzielnej mszy na Placu św. Piotra. "Nie możemy zapominać, że Syria jest krajem bogatym w historię, kulturę, wiarę. Nie możemy godzić się na to, by zostało to zanegowane przez wojnę, która jest sumą przemocy i fałszu" - mocno zaapelował Franciszek, zaznaczając, że wszyscy musimy dokonać wyboru: "Nie dla zniszczeń, tak dla pokoju, tak dla mieszkańców Aleppo i Syrii". Cywile dla cywilów Tysiące osób, deklarując udział w marszu, oświadczyło, że jest gotowych, by w końcu przełamać bezsilność. "Chcemy pójść i pomóc ludziom takim jak my, których jedyną winą jest to, że nie mieli szczęścia urodzić się w Berlinie, Londynie czy Paryżu. Nie będziemy dłużej tolerować oblężenia Aleppo. Cywile dla cywilów!" - głosi manifest maszerujących. Wzdłuż szlaku uchodźczego Manifestujący pójdą miesiącami na piechotę. Pokonają ponad 3000 km z białymi flagami w rękach. Ramię w ramię przemaszerują z Berlina, przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Serbię, Macedonię, Grecję i Turcję do Aleppo. "To długa droga. Dokładnie tak długa jak ta, którą pokonują uchodźcy, żeby ratować swoje życie. Teraz my chcemy ją pokonać, żeby uratować innych" - piszą uczestnicy. - Mamy jeden jasny, co nie znaczy prosty, cel: żeby cywile w Aleppo mieli dostęp do pomocy humanitarnej. Nie znam się na polityce, a ten konflikt jest już tak skomplikowany i niejednoznaczny, że nawet nie wiedziałabym, pod którą ambasadą mam krzyczeć - mówi Anna Alboth. Jak podkreśla, ona i setki, a może nawet tysiące osób, które w marszu pójdą, chcą, żeby ten koszmar się skończył. - Kogo i kiedy ta presja, którą będziemy tworzyć, idąc krok w krok z białymi flagami w kierunku Aleppo, poruszy, żeby powstało rozwiązanie - mnie nie obchodzi. Ale im szybciej to się stanie, tym lepiej dla świata - dodaje. Jak daleko mają zamiar dojść uczestnicy marszu? Czy aż do samego oblężonego miasta, gdzie spadają bomby, a cywile umierają w ostrzałach? - Jasne, że najpiękniej by było, gdyby rozwiązania znalazły się już dziś, czy jutro. Żeby już żaden więcej wyjęty z inkubatora wcześniak nie umierał w Aleppo. Ale jeśli potrzeba, żebyśmy wielką grupą, wraz z ważnymi, wpływowymi osobami, szli aż do granicy syryjskiej, to pójdziemy - zapowiada Anna. "Boję się takiego świata dla moich dzieci" Zapytana o to, czy się boi, odpowiada: "pewnie". Zaraz potem dodaje jednak: - Ale jeszcze bardziej boję się takiego świata dla moich dzieci. Wszyscy wiemy, że dzieje się największa tragedia czasów, dzięki mediom - świetnie dokumentowana i...? I nic. I wszyscy siedzą i żyją swoim życiem. Nie chcę, żeby ten świat tak wyglądał. Chcę pokazać, że są tacy, którzy siedzieć nie mogą. Chcę to pokazać też moim dzieciom. W mikołajkowy poranek odkryła w swoich butach ciepły, kolorowy prezent. "To skarpetki na marsz" - napisał na dołączonym kawałku papieru Mikołaj. "Dziękuję, mój najsłodszy Mikołaju" - odpisała Anna. Kiedy w mieszkaniu odwiedziła Annę niemiecka telewizja, by zadać kilka pytań odnośnie Civil March For Aleppo, jej 5-letnia córka, Mila, bawiła się właśnie na ziemi. W pewnym momencie zapytała: "Wszyscy będą mieli białą flagę, prawda?". <a href="https://wydarzenia.interia.pl/autor/justyna-mastalerz" target="_blank">Justyna Mastalerz</a> *** Więcej informacji o Civil March For Aleppo znajdziesz <a href="http://civilmarch.org" target="_blank">TUTAJ</a>Zobacz również: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-wojna-w-syrii/aktualnosci/news-wojna-w-syrii-polacy-pomagaja-na-miejscu,nId,2322249" target="_blank">Jak Polacy pomagają w Syrii</a><a href="https://wydarzenia.interia.pl/autor/justyna-mastalerz/news-miedzynarodowy-dzien-praw-czlowieka-codziennie-jestesmy-swia,nId,2319839" target="_blank">"Codziennie jesteśmy świadkami poważnych naruszeń"</a><a href="https://wydarzenia.interia.pl/autor/justyna-mastalerz/news-miedzynarodowy-dzien-praw-czlowieka-codziennie-jestesmy-swia,nId,2319839" target="_blank"></a>