Z rzecznikiem KEP rozmawiamy też o informowaniu mediów zagranicznych o skandalach w Kościele w Polsce, punkcie widzenia biskupów i kulisach decyzji o kandydowaniu na nowe stanowisko. Justyna Kaczmarczyk, Interia: Wiele rzeczy ksiądz już w życiu robił, ale saperem chyba jeszcze nie był. Ks. Leszek Gęsiak, rzecznik KEP: - Tak, wchodzę na pole minowe. To dla mnie nowe doświadczenie. Mam świadomość, że to będzie bardzo trudna praca. Sytuacja w kraju jest skomplikowana, obraz medialny Kościoła mocno zachwiany. Mamy sporo środowisk, które są Kościołowi nieprzychylne. Nie będzie łatwo, ale ja jestem człowiekiem wiary. Doświadczenie uczy mnie też, że jeśli ludzie ze sobą rozmawiają, jeżeli obydwie strony chcą szukać prawdy i dialogu, to jest to możliwe. Długo się ksiądz wahał, czy zgodzić się na kandydowanie? - To była dla mnie niełatwa decyzja, która zresztą musiała zapaść bardzo szybko. Propozycję kandydowania otrzymałem kilka dni przed zebraniem plenarnym episkopatu, na którym dokonano wyboru nowego rzecznika. Moja pierwsza reakcja była taka: nie, nie podejmę się tego. Dlaczego? - Z bardzo wielu racji. Między innymi dlatego, że moja praca naukowa weszła w nową fazę, mieliśmy z władzami uczelni i moim prowincjałem pewne bardzo konkretne plany. Wszystko zaczynało się dosyć dobrze układać. Miałem świadomość, że w tym momencie podejmowanie pracy rzecznika KEP oznacza bardzo poważne zachwianie tych planów, jeśli nie ich całkowite unicestwienie. Mam jednak nadzieję, że z Krakowem się nie pożegnam i mimo wszystko w jakimś zakresie będę mógł pracę na uczelni kontynuować. - Drugi argument na "nie" był taki, że znam Kościół z innej nieco perspektywy niż perspektywa księży biskupów i Konferencji Episkopatu Polski. Dla mnie to pewien nowy punkt widzenia, który muszę poznać. Koniec końców decyzję podjąłem w ścisłej konsultacji z moim przełożonym, ojcem prowincjałem. Powiedział mi tak: jeśli Kościół prosi dziś nas, jezuitów, o taką posługę, a jesteśmy posłani, żeby służyć Kościołowi, to powinniśmy tę służbę podjąć, nawet jeśli jest ona bardzo trudna. To zdecydowało, że zgodziłem się na kandydowanie. Podkreśla ksiądz, jak ważne jest, by o Kościele mówić pozytywne rzeczy. Media ujawniają często historie skandaliczne, bolesne, uderzające w pozytywny wizerunek Kościoła. Jak ksiądz na to patrzy? Odkrywanie takich spraw jest potrzebne? - Uważam, że o wszystkim trzeba mówić, także o rzeczach trudnych i bolesnych. Nie widzę innej możliwości oczyszczenia trudnej sytuacji, o której wspomniałem. Potrzeba prawdy, przejrzystości i jasności. Trzeba też pamiętać, że jako rzecznik nie tworzę stanowiska Kościoła, jestem przekazicielem tego, o czym decydują księża biskupi. Boli mnie, że dyskurs o Kościele jest zredukowany do tych trudnych i bolesnych problemów. To daje nieprawdziwy obraz tej złożonej struktury. - Po pierwsze, Kościół to nie hierarchia, nie księża biskupi, nie księża proboszczowie w parafiach, ale każdy ochrzczony w Kościele katolickim. Często redukujemy pojęcie Kościoła do biskupów albo - co gorzej - do kilku biskupów, którzy akurat z różnych powodów znaleźli się na pierwszych stronach gazet. Chcę pokazać, że Kościół to także piękna, budująca, radosna i dająca dużo nadziei wspólnota wiernych. Wspólnota, która tworzy rzeczy dobre i się nimi dzieli. I ksiądz będzie rzecznikiem też tego Kościoła? Czy tego, który pokazuje perspektywę biskupów? - Kościół jest jeden. Ale spojrzenia w Kościele różne. - Tak, chciałbym pokazywać te różne perspektywy, jednego Kościoła, którego jestem członkiem i za który czuję się odpowiedzialny. Biskupi pracowali ponad rok nad dokumentem w sprawie LGBT+, niedawno został on opublikowany. Jak ksiądz ocenia efekt? - Nie chciałbym wiele o samym dokumencie mówić, bo zostałem rzecznikiem, gdy tekst został już przegłosowany. Zastałem pewną rzeczywistość. To, co mogłem zrobić, to zapoznanie się z treścią i przedstawienie stanowiska biskupów opinii publicznej, co miało miejsce. Wiem, że dokument dotyka delikatnej materii, jest długi i dosyć skomplikowany. Zawiera najważniejsze elementy nauczania Kościoła. Co podkreśla i co dla mnie po pierwszej lekturze wydaje się niezwykle ważne, to to, że Kościół szanuje i w pełni akceptuje każdego człowieka. - Jako wierni mamy obowiązek pełnego szacunku dla osób związanych z ruchem LGBT+. Tu nie ma żadnej dyskusji. Natomiast księża biskupi bardzo jasno mówią też, że zależy im na tym, żeby ten pełen szacunek nie oznaczał bezkrytycznego akceptowania tego typu poglądów, bo one w dużej mierze są sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Chodzi np. o to, że Kościół jest i będzie przeciwny zrównaniu związków jednopłciowych z małżeństwami, jak również przyznaniu parom homoseksualnym prawa do adopcji dzieci. Po ponad roku prac i opublikowaniu stanowiska KEP pojawia się głos - i to osoby duchownej - że "z psychologicznego i psychoterapeutycznego punktu widzenia dokument biskupów ma charakter antynaukowy i w niektórych kwestiach jest wręcz szkodliwy". "Szkoda, że dokument nie stara się nawiązać dialogu pomiędzy teologią (religią) a nauką, tylko stanowi rozbudowaną obronę niektórych kontrowersyjnych społecznie wypowiedzi jego sygnatariuszy" - pisze psycholog i terapeuta, jezuita ks. Jacek Prusak w "Tygodniku Powszechnym". Poważny zarzut. - Nie jestem psychoterapeutą. Nie znam się na tych kwestiach, znam się na mediach. Prawdopodobnie ks. Jacek Prusak SJ jest tu większym specjalistą ode mnie, a ja nie chciałbym wchodzić w kompetencje ekspertów w tej dziedzinie. Wiem, że dokument mówi o tym, że jeśli ktoś chciałby pomocy, bo przeżywa pewien problem z autoidentyfikacją i cierpi z tego powodu - a znam takie osoby, ponieważ mieszkałem w wielu krajach i spotykałem różnych ludzi - to Kościół będzie gotowy mu pomóc. Nie potrafię powiedzieć, jakie działania należy podjąć, żeby pomóc, a nie zaszkodzić. Nie jestem w tej dziedzinie specjalistą. Mówię to otwarcie. Zatem z perspektywy specjalisty do spraw komunikacji - gdzie w Kościele widzi ksiądz obszar, który najbardziej wymaga poświęcenia uwagi? - Widzę kilka takich punktów. Po pierwsze - rzetelność dziennikarska. O, co za odbicie piłeczki. - Też jestem dziennikarzem i znam tę drugą stronę. Wiem, jak często praca dziennikarzy jest nierzetelna, co nie zawsze wynika z ich złej woli, ale z pośpiechu, z tego że powierzchownie zapoznają się z pewnymi sprawami, że podejmują tematy tylko dlatego, że są nośne. Sam to przepracowywałem, więc wiem, że problem istnieje i nie można go nie widzieć. - Druga rzecz to wspomniana próba pokazania pełnego i rzeczywistego obrazu Kościoła. Tu mamy wiele do zrobienia, zarówno w mediach z przymiotnikiem "katolickie", jak i tych, które tego przymiotnika nie mają. Sądzę, że rzetelność i uczciwość dziennikarska nie powinna być zależna od przynależności do danej redakcji, a to, co jest najważniejsze to obiektywizm. - Po trzecie - ważna jest obecność Kościoła w przestrzeni publicznej. Myślę przede wszystkim o mediach społecznościowych, którymi posługują się głównie ludzie młodzi i które dominują przekaz medialny - Facebook, Twitter, Snapchat, Instagram... TikTok? - Mam w planie, ale nie wszystko na raz. Na razie rzecznik episkopatu jest na Twitterze i Facebooku. Na dzień dobry na Twitterze opublikował ksiądz wpis w trzech językach - po polsku, włosku i angielsku. Będzie ksiądz rzecznikiem też dla mediów zagranicznych? - Póki będzie jeden profil na Twitterze od czasu do czasu będą się pojawiać informacje w innych językach. Kiedy pisałem o solidarności z Kościołem w Libanie, opublikowałem wpis również po francusku, bo to obowiązujący tam język. Mieszkają tam też moi przyjaciele i chciałem, żeby wiedzieli, że Kościół w Polsce o nich myśli. Przy innych okazjach będę korzystał również z innych języków obcych. Czyli zagraniczni dziennikarze uzyskają od księdza informacje. - Bardzo mi zależy na dobrej komunikacji także poza Polską. To jak to się ma do nowej roli poprzedniego rzecznika? - Mój poprzednik ks. dr Paweł Rytel-Andrianik podjął nową funkcję - jest dyrektorem Biura Informacji dla Zagranicy. Jego pierwszym zadaniem będzie udrożnienie i poszerzenie kanału informacji o polskim Kościele dla mediów zagranicznych. Skoro o międzynarodowych sprawach mowa - znamy przypadki księży, którzy dopuścili się wykorzystywania seksualnego małoletnich i mimo to byli wysyłani do pracy duszpasterskiej za granicą. Czy pojawiły się zgłoszenia z zagranicy dotyczące wykorzystywania seksualnego przez polskich księży? - Tymi sprawami zajmuje się Biuro Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, którym kieruje prymas Polski abp Wojciech Polak, a pomaga mu ks. Adam Żak SJ, jako Koordynator KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. Ja o takich zgłoszeniach dotychczas nie słyszałem. Co ze skandalami, sprawami, które wstrząsają Kościołem w Polsce - pojawią się wpisy w językach obcych na takie tematy? - Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, to tak. Myślę, że wówczas taka informacja się pojawi. Episkopat mówi dzisiaj spójnym głosem? - Episkopat to ciało kolegialne. Są tam - tak jak generalnie w społeczeństwie - osoby o różnych poglądach. A zadaniem tego ciała kolegialnego jest, by mówić jednym głosem. Jako rzecznik będę tym, który ten wspólny głos biskupów będzie przekazywał na zewnątrz. Mówił ksiądz o poznawaniu perspektywy hierarchów, bo do tej pory sam postrzegał Kościół z innego punktu widzenia. Czy te wizje bardzo się od siebie różnią? - Dzisiaj nie potrafię dokładnie powiedzieć, jak ta druga perspektywa wygląda. Myślę, że misja Kościoła jest dla nas wspólna. Ale czy perspektywa widzenia życia z punktu widzenia episkopatu jest inna od tej, której ja doświadczyłem w pracy lokalnej i naukowej? Odpowiem pani za pół roku.Rozmawiała Justyna KaczmarczykObserwuj na Twitterze Zobacz też: Ks. Piotr Studnicki: Ludzie mają prawo wiedzieć