Justyna Kaczmarczyk, Interia: Głośnym echem odbiła się w naszym kraju sprawa australijskiego kardynała George'a Pella, skazanego w pierwszej instancji na 6 lat więzienia za czyny pedofilskie. Ks. prof. Andrzej Kobyliński: - Wieloletnie procesy sądowe kardynała Pella i wyrok skazujący z 13 marca 2019 r. to wstrząsający obraz dramatycznego rozpadu Kościoła katolickiego w Australii. Tylko w Australii? - Nie, to kryzys globalny. Warto podkreślić, że australijski kardynał był jednym z najbliższych współpracowników papieża Franciszka. W latach 2013-2018 był członkiem dziewięcioosobowej Rady Kardynałów, odpowiedzialnej za reformę Kurii Rzymskiej i całego Kościoła katolickiego na świecie. W latach 2014-2019 pełnił także funkcję prefekta Sekretariatu ds. Gospodarczych Stolicy Apostolskiej. Pojawiają się jednak głosy podające w wątpliwość winę hierarchy. - Rzeczywiście w ostatnim okresie zostało opublikowanych dużo komentarzy nie tylko publicystów australijskich, ale także przedstawicieli różnych środowisk w innych krajach, które kwestionują ten wyrok i winę kardynała. W czerwcu br., w konsekwencji apelacji kard. Pella, zostanie ogłoszony wyrok w drugiej instancji i poznamy ostateczną decyzję australijskiego wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie. Trudno w trakcie naszej rozmowy prowadzonej w Krakowie, bez dostępu do akt śledztwa, oceniać racjonalnie oskarżenia postawione w Australii, dotyczące historii sprzed ponad dwudziestu lat, która wydarzyła się na antypodach, ponad 15 tys. kilometrów od naszego kraju. W sposób odpowiedzialny można jedynie analizować dyskusję, toczącą się w tej sprawie w wielu regionach świata. Arcybiskup Marek Jędraszewski przywołał przykład kardynała Pella, mówiąc o łamaniu praw człowieka. Jednocześnie Watykan wydaje się nie kwestionować działań australijskiego sądu. - Zaskoczyła mnie wypowiedź obecnego arcybiskupa krakowskiego. W dniu 13 marca 2019 r., po ogłoszeniu wyroku skazującego, Konferencja Episkopatu Australii w specjalnym oświadczeniu dla mediów wyraziła pełne zaufanie do australijskiego wymiaru sprawiedliwości. Podobne stanowisko zaprezentowała Stolica Apostolska. Co więcej, gdy latem 2017 r. kardynał Pell został przez Watykan urlopowany, aby powrócić do Australii i stawić się przed sądem, papież Franciszek nałożył na niego karę suspensy (zawieszenia), która polegała na zakazie publicznego sprawowania jakichkolwiek nabożeństw kościelnych i kontaktu z osobami nieletnimi. Dodatkowo watykańska Kongregacja Nauki Wiary rozpoczęła w tej sprawie odrębne postępowanie. To nie jest tak, że zarzutami formułowanymi pod adresem arcybiskupa metropolity Melbourne w latach 1996-2001 zajmuje się tylko australijski wymiar sprawiedliwości. Czy kardynał Pell nie jest traktowany zbyt surowo? - Twarde prawo, ale prawo. Dura lex, sed lex. Ta rzymska zasada prawnicza wyraża absolutną nadrzędność norm prawa. Zgodnie z nią należy bezwzględnie stosować się do przepisów ustawy niezależnie od ich uciążliwości oraz konsekwencji dla zobowiązanego. Przepisy prawa australijskiego odnoszące się do przestępstw seksualnych są surowe. Z jednej strony, tak po ludzku, można współczuć kardynałowi Pellowi, z drugiej - trudno kwestionować funkcjonowanie australijskiego wymiaru sprawiedliwości. Jak wygląda życie więzienne kardynała? - Szczegóły mrożą krew w żyłach. Pell jako aresztant przebywa w więzieniu w Melbourne. Nosi ubranie więzienne jak wszyscy inni więźniowie i aresztanci. Z sądu do więzienia został przewieziony specjalnym samochodem służby więziennej. Władze więzienne umieściły go w izolatce, żeby uchronić aresztanta przed ewentualnym morderstwem lub przemocą seksualną ze strony innych skazanych. Niestety, bardzo często skazani bądź oskarżeni o pedofilię są traktowani w niezwykle brutalny sposób przez innych odbywających wyroki. Kardynał Pell nie może też odprawiać mszy świętej. Nie ma dostępu do kapelana więziennego. Jego wieloletnie procesy pochłaniają gigantyczne sumy pieniędzy. Kancelaria prawna, która prowadzi tę sprawę, otrzymuje od władz kościelnych za każdy dzień pracy 40-50 tys. dolarów australijskich. Ta bulwersująca sprawa może doprowadzić Kościół katolicki w Australii nie tylko do bankructwa moralnego, ale także finansowego. Dlaczego kardynał Pell nie ma żadnego wsparcia ze strony Watykanu? - Z powodu oskarżeń o pedofilię klerykalną Stolica Apostolska stoi obecnie pod pręgierzem światowej opinii publicznej. Stąd lęk, zastraszenie, przerażenie. Oliwy do ognia dolała w ostatnich tygodniach książka francuskiego pisarza i socjologa Frédérica Martela pt. "Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie". Nie sądzę, żeby po publikacji tej książki przedstawiciele Stolicy Apostolskiej zaangażowali się w obronę australijskiego kardynała oskarżonego o pedofilię. A papież Franciszek? - Przez pierwszych pięć lat obecnego pontyfikatu można było mówić o swego rodzaju "sielance". Główne media światowe bardzo sprzyjały papieżowi Franciszkowi. Zniknął temat pedofilii, który zdominował pontyfikat Benedykta XVI w latach 2005-2013. Wydawało się, że już tak będzie zawsze. I oto nagle, jak grom z jasnego nieba, w styczniu 2018 r. wybuchł niewyobrażalny skandal pedofilski w Chile, który doprowadził do dymisji całego episkopatu tego kraju. Niestety, szybko się okazało, że w Chile pedofilia była tuszowana przez 50 lat. Na początku 2018 r. w Kościele katolickim w Ameryce Południowej i w innych regionach świata można było mówić o wielkim trzęsieniu ziemi. W kolejnych miesiącach było już tylko gorzej. Latem 2018 r. wybuchł skandal amerykańskiego kardynała Theodore’a McCarricka, który przez wiele dziesięcioleci wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży. A raport stanu Pensylwania? - To był wielki wstrząs dla światowej opinii publicznej. Dokument dotyczy wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych biskupów i księży katolickich. Niestety, od stycznia 2018 r. problem pedofilii klerykalnej stał się głównym wyzwaniem, przed którym stanął papież Franciszek. W klimacie presji medialnej, gdy Kościół stoi pod pręgierzem, trudno znaleźć dzisiaj odważnych przedstawicieli instytucji Kościoła katolickiego, broniących w mądry i skuteczny sposób tych duchownych, którzy w niektórych przypadkach mogą być oskarżeni niewiarygodnie lub bezpodstawnie o popełnienie czynów pedofilskich. Mówi się, że kardynała Pella sądziło społeczeństwo nawet bardziej niż sąd. - Bo Kościół katolicki i jego liderzy są w bardzo surowy sposób sądzeni przez australijską opinię publiczną od kilkudziesięciu lat. A apogeum tego sądu opinii publicznej nad australijskim katolicyzmem były prace specjalnej Komisji Królewskiej w latach 2013-2017. To wszystko ukształtowało u wielu ludzi wrogość, niechęć, nawet nienawiść do Kościoła katolickiego. W niektórych artykułach naukowych i publicystycznych stawia ksiądz profesor Australię za wzór, jeśli chodzi o podejście do rozwiązania problemu wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży. - Ponieważ Australia jest jedynym krajem na świecie, w którym rozwiązano ten dramatyczny problem w sposób kompleksowy. Nawet w tych państwach, gdzie od kilkudziesięciu lat mówi się otwarcie o pedofilii - w USA czy w Niemczech - to zagadnienie nie zostało tak gruntownie potraktowane. Mówimy o wspomnianej Komisji Królewskiej. - To Komisja Królewska ds. Odpowiedzi Instytucji na Wykorzystywanie Seksualne Dzieci, powołana w 2012 r. Jej prace trwały od 2013 do 2017 r. Przebadano wszystkie instytucje funkcjonujące w Australii, które miały jakikolwiek kontakt z dziećmi i młodzieżą od 1950 roku do 2010 - szkoły, internaty, kluby sportowe, organizacje samorządowe, stowarzyszenia itp. Przebadano wnikliwie ponad 1700 organizacji, w tym kilkaset różnych podmiotów należących do Kościoła katolickiego. Uwaga opinii publicznej skupiła się głównie na tym ostatnim. Dlaczego? Chodzi o liczbę przypadków? Sposób reakcji? - Nie tylko na Kościele katolickim, bo na przykład w 2015 r. mówiono w mediach światowych o pedofilii wśród australijskich Świadków Jehowy. Dlaczego głównym oskarżonym jest jednak Kościół katolicki? - Widzę dwie przyczyny. Po pierwsze, chodzi znaczenie Kościoła katolickiego w Australii. Przez ostatnie dziesięciolecia to była niezwykle silna instytucja, prowadząca wiele szkół i innych placówek wychowawczych, oddziałująca na dużą część australijskich dzieci i młodzieży. Po drugie, Australijczycy posługują się językiem angielskim, w związku z tym od połowy lat 80. XX wieku śledzą bardziej niż inne społeczeństwa piekło pedofilii klerykalnej w Kościele katolickim w Stanach Zjednoczonych. Negatywne postrzeganie Kościoła katolickiego w Australii jest częściowo pokłosiem negatywnego klimatu w stosunku do katolicyzmu w innych krajach anglosaskich. Jaki to klimat? - W światowej domenie publicznej Kościół katolicki jest tą główną instytucją, która ma problem z pedofilią. Ten obraz jest bardzo głęboko zakorzeniony w zbiorowej świadomości świata. Jest prawdziwy? - I tak, i nie. Jest prawdziwy w tym sensie, że pewna część duchownych katolickich dopuściła się wykorzystywania seksualnego osób nieletnich na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i potwierdzają to wiarygodne raporty amerykańskie, irlandzkie czy australijskie. W Australii, niestety, aż 7 proc. duchownych katolickich pracujących w latach 1950-2010 zostało wiarygodnie oskarżonych o różne formy wykorzystywania seksualnego nieletnich. Nie znam innej grupy zawodowej w Australii czy w świecie, w której byłby tak wysoki odsetek sprawców czynów pedofilskich. Badano inne grupy? - W Australii poddano ocenie wszystkich, którzy pracowali z dziećmi i młodzieżą. Niestety, duchowni katoliccy stanowią wyjątkową grupę, gdy chodzi o niezwykle wysoki współczynnik występowania przypadków molestowania seksualnego dzieci i młodzieży. Z drugiej strony, utożsamienie pedofilii z Kościołem katolickim jest obrazem kompletnie fałszywym, ponieważ pedofilia nie jest problemem tylko duchownych katolickich, ale stanowi plagę globalną, która dotyczy życia rodzinnego, szkół, instytucji wychowawczych, harcerstwa, organizacji sportowych itp. W USA księża katoliccy stanowią zaledwie 0,03 proc. wszystkich przypadków seksualnego wykorzystywania osób nieletnich. Na 10.000 oskarżonych o takie czyny przypada trzech księży katolickich. Pedofilia to plaga globalna, nazywana "białym Holokaustem" i współczesną formą niewolnictwa. Eksperci mówią, że pedofilia w ostatnich latach zmienia swoje formy. - Mamy ostatnio szalony wzrost aktów pedofilskich, jeśli chodzi o uwodzenie emocjonalne na portalach społecznościowych czy dystrybucję materiałów pornografii dziecięcej. Szczególnie, jeśli chodzi o tzw. Darknet, gdzie dzieją się rzeczy absolutnie odrażające i makabryczne. W tzw. głębokim internecie udostępniane są treści zawierające np. zdjęcia pornograficzne z udziałem noworodków czy dzieci dwuletnich. Te zdjęcia czy filmy to nie fotomontaże - za każdym z nich kryje się dramat konkretnego dziecka. W Polsce całkiem niedawno mieliśmy przykład takiego wykorzystania nowych technologii w szerzeniu pedofilii przez duchownych. Mówię o Tarnowie. - To makabryczna i wstrząsająca historia z maja 2018 r. W Tarnowie kilka dni przed święceniami kapłańskimi aresztowano jednego z diakonów. To niepojęte, że tak niewiele mediów zainteresowało się tym przypadkiem. Przecież ta akcja policji jest gotowym scenariuszem na dobry film psychologiczny czy horror. W kluczowym momencie życia kleryków, podczas specjalnych kilkudniowych rekolekcji, które bezpośrednio poprzedzają święcenia kapłańskie, pojawili się policjanci i dokonali aresztowania jednego z alumnów za posiadanie i dystrybucję pornografii dziecięcej oraz zoofilii. Potwierdzono, że w ten sam proceder przesyłania sobie nawzajem materiałów pedopornograficznych był zamieszany także inny kleryk z pewnej archidiecezji na wschodzie Polski. Przez 13 lat pracowałem w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku jako wykładowca i wychowawca. Przez 5 lat pełniłem także w tej uczelni funkcję prorektora ds. wychowawczych. Dlaczego ksiądz o tym wspomina? - Bo, mając takie doświadczenie zawodowe, trudni mi uwierzyć w to, że o uzależnieniu kleryków od pornografii dziecięcej nie wiedziały wcześniej władze rektorskie seminariów duchownych czy inni klerycy. Co więcej, podejrzewam, że w ten haniebny proceder byli zaangażowani także inni klerycy w tych seminariach. Nie mogę zrozumieć tego, że po aresztowaniu diakona w Tarnowie przystąpiono normalnie do uroczystości święceń kapłańskich. Odprawiono wszystkie msze prymicyjne, wręczano kwiaty i składano życzenia, jakby nigdy nic się nie stało. Nie postawiono pytań, jak długo trwał proceder, kto był w niego uwikłany i gdzie jest odpowiedzialność przełożonych. Te ważne pytania nie zostały postawione. Co więcej, nie wiem, czy one kogokolwiek interesują nie tylko w diecezji tarnowskiej, ale w całym naszym kraju. Jezuita ks. Adam Żak mówił w wywiadzie dla Interii, że Kościół w Polsce działa w próżni, bo wszelkie próby stworzenia ogólnokrajowej strategii ochrony dzieci i młodzieży przed wykorzystywaniem spełzły na niczym. Co musiałoby się stać, żeby rządzący chcieli zająć się tym problemem? - To nie jest kwestia partii politycznych. Dlaczego znowu chcemy czymś obarczyć rządzących? Kwestia fundamentalna to zmiana mentalności. Sprawa tarnowska pokazuje nam bardzo dobitnie, że ciągle jesteśmy w ciemnym lesie. W innych krajach świadomość w kwestii wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży zmieniały media. Jeszcze na początku stycznia 2018 r. papież Franciszek publicznie negował problem pedofilii w Chile. Niestety, taką wiedzę miał od swoich najbliższych doradców. Wystarczyło kilka mocnych artykułów na temat Chile w prasie w Stanach Zjednoczonych, aby zmusić Watykan do radykalnej zmiany stanowiska w tej sprawie. Czy media zawsze odgrywają pozytywną rolę? - Oczywiście można wskazać przypadki, w których różnego rodzaju publikacje czy programy telewizyjne mogą przekazywać zniekształcony obraz globalnego dramatu pedofilii. Niedawno ukazała się książka polskiego dziennikarza Sebastiana Karczewskiego pt. "Pedofilią w Kościół". Niestety, to publikacja szkodliwa, ponieważ jej przesłanie jest takie: jakiekolwiek podnoszenie problemu pedofilii niektórych biskupów, księży czy zakonników jest atakiem na Kościół. Co więcej, książka jest bardzo popularna na wielu polskich plebaniach. Uważam, że w pewnym sensie jest to publikacja bardzo wygodna dla części duchownych katolickich, ponieważ nie analizuje realnych grzechów w Kościele, ale koncentruje uwagę na wrogach zewnętrznych. Czy w Polsce widać na horyzoncie przełom, jeśli chodzi o podejście do tematu pedofilii klerykalnej? - Częściowo tak. Nie tyle w wymiarze świadomości problemu, ile w aspekcie kolejnych materiałów medialnych dotyczących tej plagi. Film Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" jest kolejnym wstrząsem dla naszej opinii publicznej, ale ten największy chyba jeszcze przed nami. Czy ksiądz prałat Franciszek Cybula, przyjaciel i kapelan prezydenta Lecha Wałęsy, był pedofilem? Jak ocenić oskarżenia postawione księdzu prałatowi Henrykowi Jankowskiemu? Ci dwaj prałaci - ks. Cybula i ks. Jankowski - to dwa filary zaangażowania Kościoła katolickiego w powstanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność" i odzyskania przez Polskę niepodległości. Wyjaśnianie tych spraw oznacza pisanie na nowo naszej najnowszej historii? - Musimy to zrobić. Pedofilia klerykalna w Polsce to nie tylko dramat i cierpienie ofiar nadużyć seksualnych, ale także poważne konsekwencje polityczne i społeczne. Wynika to ze szczególnej roli, jaką odgrywa Kościół katolicki w naszym kraju. Widać to wyraźnie jak na dłoni na przykładzie Jerzego Zawieyskiego, który wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży w latach 60. i 70. XX wieku. Musimy obudzić się ze snu. Papież Franciszek wzywa bardzo często do zmiany mentalności. Tak długo, jak nie będzie przebudzenia świadomości, nie nadejdzie ta zmiana. Rozmawiała Justyna Kaczmarczyk. *** Ks. prof. Andrzej Kobyliński - duchowny katolicki, filozof i etyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 1998-2011 był wykładowcą i wychowawcą w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku. Jest autorem m.in. kilkudziesięciu artykułów naukowych i publicystycznych na temat pedofilii.Zobacz też >>> Ks. Kobyliński: Żeby skutecznie walczyć z pedofilią, potrzeba zmiany mentalności