Narodowy Spis Powszechny rozpoczął się w kwietniu i potrwa do 30 września do północy. Dotyczy on wszystkich mieszkańców kraju, a wzięcie w nim udziału jest obowiązkowe. Spisać można się przez internet. Z osobami, które tego nie zrobią, telefonicznie lub osobiście skontaktuje się rachmistrz. Dotychczas w spisie wzięło udział prawie 80 proc. mieszkańców Polski. - Wiele osób zostawia to na ostatni moment. Nie czekajmy do ostatniej chwili - podkreśla w rozmowie z Interią szef GUS dr Dominik Rozkrut. - To bardzo ważne przedsięwzięcie, realizowane raz na 10 lat. Podobnie czynią wszystkie kraje na świecie. Spis służy społeczeństwu. Dzięki zbieranym danym można planować, gdzie wybudować szpital, czy przedszkole. Jakie środki transportu zapewnić, czy gdzie potrzebna jest droga. Apeluję, by dla naszego wspólnego dobra wziąć udział w spisie jak najszybciej - mówi. Przyznaje jednak, że GUS, który przeprowadza spis, spodziewa się szturmu chętnych, chcących się spisać w ostatnim momencie. - Nasza infrastruktura jest przygotowana na taką ewentualność. W nocy z czwartku na piątek system elektroniczny był wyłączony, bo testowaliśmy różne scenariusze, by być gotowi na ewentualną nawałnicę - przyznaje dr Dominik Rozkrut. Narodowy Spis Powszechny. Warszawa na końcu, liderem Wielkie Oczy Najlepiej wielkie spisywanie się Polaków idzie na Opolszczyźnie i Podkarpaciu. Jak wynika z danych GUS, w spisie wzięło tam udział blisko 90 proc. mieszkańców. Krajowym liderem jest podkarpacka gmina Wielkie Oczy, która już dawno zakończyła spis. Najwolniej spisują się mieszkańcy: Mazowsza, Pomorza, Dolnego Śląska i Małopolski. - Spis trudniej realizuje się w wielkich miastach. Wyjątkiem jest Śląsk, który dobrze się spisuje - przyznaje szef GUS. Najgorzej wypada Mazowsze, a właściwie stolica i ościenne gminy. Tam wciąż nie spisało się ponad 25 proc. mieszkańców. Spis powszechny. Kiedy może grozić grzywna? W przypadku, kiedy skontaktuje się z nami rachmistrz, a my odmówimy udziału w spisie, należy spodziewać się kary w wysokości do 5 tysięcy złotych. Czy rachmistrzowie często spotykają się z odmową? - Niestety zdarzają się takie sytuacje. Wówczas jesteśmy zmuszeni skierować sprawę do sądu, który decyduje o nałożeniu grzywny i jej ostatecznej wysokości. Dotychczas do sądów trafiło już ponad sto takich spraw - przyznaje dr Dominik Rozkrut, dodając, że zapewne pierwsze grzywny zostaną nałożone przez sądy już po zakończeniu spisu. Pytany o to, jak zwykle tłumaczona jest odmowa, przyznaje, że argumentacja praktycznie nie istnieje. - Słyszymy: nie, bo nie. To najczęściej są osoby, które prezentują postawy skrajnie antypaństwowe lub antyspołeczne - mówi szef GUS. Kłopotliwe pytania w formularzu spisu powszechnego Są też pytania, na które ludzie odpowiadają niechętnie. Chodzi o te dotyczące spraw tak osobistych jak wyznanie, czy niepełnosprawność. Udzielenie odpowiedzi w tych kwestiach nie jest obowiązkowe, jednak GUS apeluje, by ich nie opuszczać. - To bardzo ważne, żebyśmy mieli informacje o osobach z niepełnosprawnościami. Dzięki temu można lepiej zaplanować świadczenie usług publicznych. Z kolei kwestie wyznania są niezwykle interesujące dla naukowców - mówi szef GUS. Kłopotem okazuje się także wskazanie miejsca zamieszkania. Ludzie nie są pewni, czy powinni podać miejsce aktualnego pobytu, czy może zameldowania. - Chodzi o to, by nie potwierdzać nam stanów administracyjnych czyli meldunków, tylko rzeczywisty adres zamieszkania w momencie, kiedy przeprowadzany jest spis - wyjaśnia szef GUS. Samopisu można dokonać na stronie Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2021