Z kandydatem Wiosny Roberta Biedronia w wyborach do PE, doktorem nauk prawych Krzysztofem Śmiszkiem rozmawiała Jolanta Kamińska. Jolanta Kamińska, Interia: Naprawdę chodził pan od drzwi do drzwi po wrocławskich blokowiskach? Krzysztof Śmiszek, Wiosna: - Oczywiście, ale to nie jedyny mój sposób na pozyskiwanie sympatii wyborców i wyborczyń. Mam całą masę różnych pomysłów, od rozdawania ulotek po rozmowy z różnymi grupami społecznymi i zawodowymi, np. spotkałem się ostatnio ze stowarzyszeniem małych przedsiębiorców, z organizacjami prozwierzęcymi, z organizacjami młodzieżowymi. Wydałem też gazetkę w formie tabloidu, którą rozdaję na targowiskach, robimy ciekawe happeningi, żeby przyciągnąć uwagę wyborców. Zorganizowane spotkania są bardziej przewidywalne, a więc łatwiejsze. Co innego bez zapowiedzi pukać do drzwi. Jak reagowali ludzie? - Bardzo różnie. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, że są wybory, więc to jest też dobry moment, żeby o tym mówić i przekonywać do siebie. Ludzie najczęściej są zaskoczeni, że w ogóle widzą kandydata przed sobą, że ktoś przyszedł prosić o głos, a nie tylko patrzy na nich z bilbordu. Nie spotkał się pan z przejawami dyskryminacji, czy agresji choćby ze względu na pana orientację? - Nie. W kampanii #DoorToDoor nie było takich sytuacji. Zwykle jedna na 150 osób reaguje alergicznie, bo wie, że Wiosna ma dość jednoznaczne poglądy na różne tematy. Co się nie podoba? - Mówimy: Wiosna, a oni, że "nie będą głosować na pedałów". Na szczęście jest to rzadkie. Wiosna odbierana jest doskonale, i ja także. Naprawdę otrzymujemy bardzo wiele sympatii i empatii, a także dobrej energii od wyborców. Poza tym myślę też, że kandydaci PiS czy PO również od czasu do czasu usłyszą mocne słowo. Ja się takimi sytuacjami nie zrażam, to mnie motywuje. Gdyby było tak super miło za każdym razem, gdy wychodzę na ulicę, to Wiosna miałaby 100 proc. Na razie jesteśmy na trzecim miejscu. Mamy nie tylko zwolenników, ale i przeciwników. Wyborcom nie przeszkadza, że jest pan "jedynką" na liście Wiosny w okręgu dolnośląsko-opolskim w wyborach do PE, a jednocześnie życiowym partnerem szefa partii Roberta Biedronia? Nie uważają tego za nepotyzm? - Ludzi w ogóle to nie obchodzi. Te rzeczy obchodzą tylko dziennikarzy i innych polityków. Przeglądałam opinie na temat Wiosny. Rozmawiałam z osobami niezwiązanymi ze światem mediów, czy polityki. Ta kwestia się pojawiała i wzbudzała wątpliwości. - Ja mam doświadczenie spotkań z wyborcami. Moi wyborcy tych kwestii nie podnoszą. Jeśli ktoś ma z tym problem, to już jest jego sprawa. Czy wchodzenie do polityki, mając za partnera znanego polityka, jest łatwiejsze czy wręcz przeciwnie? - To ciekawe wyzwanie, bo szef w partii jest tylko jeden. A w partii dyscyplina musi być (śmiech). Z pewnością też jestem bardziej obserwowany przez opinię publiczną i dziennikarzy. W ostatnim czasie szerokim echem odbiła się sprawa działacza lubelskiej młodzieżówki Wiosny, który zarzucił szefowej tamtejszych struktur Monice Pawłowskiej stosowanie wobec niego mobbingu. Na jakim etapie jest obecnie wyjaśnianie tej kwestii? - Proszę zwrócić się do wiceprezeski partii mecenas Gabrieli Morawskiej-Staneckiej, ona jest odpowiedzialna za procedury wewnętrzne i rozwiązuje ten problem. Jest mechanizm, który wdrożyliśmy w partii, jeśli ktoś w Wiośnie ma problem takiej natury. Pan nie wie, na jakimi etapie jest ta sprawa? - Mamy procedury wewnętrzne, według których działamy, a chaos komunikacyjny nie pomaga przede wszystkim osobie, która się poskarżyła. To wynika także z mojego prawniczego doświadczenia. Chłopak twierdzi, że osobiście zwrócił się z tym problemem do pana. Ale pytam o to także dlatego, że od lat działa pan na rzecz równości i niedyskryminacji, więc zakładam, że jest pan szczególnie wrażliwy na takie sprawy. - Wielokrotnie podkreślaliśmy, że osoba, która się do nas zgłosiła, była trzykrotnie proszona, o to, żeby przedstawiła dodatkowe informacje, żebyśmy mogli zacząć działać. Tak się nie stało. Mimo wszystko wdrożyliśmy odpowiednie procedury, została powołana komisja, która odwiedziła Lublin w celu wysłuchania obu stron. Z informacji, które płyną z Lublina wynika, że zarzuty w związku z mobbingiem wysunęły trzy osoby. Lubelscy kandydaci Wiosny w wyborach do PE żądają natychmiastowego odsunięcia od władzy regionalnej koordynatorki partii. Mimo to, w Wiośnie nie zdecydowaliście się, by do czasu wyjaśnienia sprawy zawiesić ją w obowiązkach. Dlaczego? - Bardzo proszę o kontakt w tej sprawie z panią wiceprezes Gabrielą Morawską-Stanecką i zarząd partii. Obecnie jesteśmy na etapie wyjaśniania sprawy. Dlaczego nie chce pan odpowiedzieć na to pytanie? - Taką decyzję podejmuje zarząd partii, w którym ja nie jestem. Prowadzimy obecnie kampanię wyborczą, dzieje się bardzo wiele, sytuacja jest niezwykle dynamiczna i zmienia się. Nie czuję się upoważniony, by odpowiadać. Szum medialny nie pomaga obiektywnie wyjaśnić jakiejkolwiek sprawy, szczególnie takiej, która dotyczy skargi tej natury. W minionym tygodniu Polską wstrząsnął film braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Wiosna przeprowadziła akcje publicznego wyświetlania dokumentu, m.in. na murach budynków związanych z duchownymi, będącymi bohaterami filmu. Co w ten sposób chcecie osiągnąć? - To wpisuje się w wiele działań innych grup społecznych, np. KOD też pokazuje ten film. W ten sposób chcemy uczestniczyć aktywnie w ważnej debacie o tym, co się wydarzyło i co - jako politycy - powinniśmy zrobić. Jakie przyjąć rozwiązania prawne, na jakich państwach się wzorować, ustanawiając odpowiednie mechanizmy. Po wyświetleniu filmu zazwyczaj debatujemy z widzami, których interesuje, co Wiosna ma do powiedzenia w kontekście rozwiązania problemu pedofilii w Kościele. Ale też słuchamy propozycji, jakie padają. Co mówią wam ludzie? - Są przekonani, że trzeba bardzo mocno rozdzielić państwo od Kościoła, odciąć Kościół od finansowania, przerwać zmowę milczenia, wyprowadzić religię ze szkół, i że politycy powinni przestać całować biskupów w pierścienie, tylko mieć wreszcie własne zdanie. Nastroje społeczne po emisji tego filmu wpływają na wzrost notowań Wiosny? Zauważacie taką zależność? - My w tym temacie jesteśmy wiarygodni od początku. Film został wyświetlony teraz, ma ogromną oglądalność, i okazuje się, że ani PO ani PiS nie mają ani wiarygodności, ani żadnych pomysłów na rozwiązanie tego wyzwania. To w naszej partii jest Joanna Scheuring-Wielgus, która jest twarzą walki z tym problemem. To ona jako jedyna polityk dotarła do papieża z raportem nt. pedofilii. Wcześniej próbowała tym tematem zainteresować wszystkich polityków partii opozycyjnych, organizując konferencje na ten temat, ale żaden się tam nie pojawił. Trudno oczekiwać, że Polki i Polacy będą wierzyć Grzegorzowi Schetynie, że tym razem na pewno nie będzie klękał przed biskupami. Wyborcy mówią nam, że to my jesteśmy w tym temacie wiarygodni i tylko my będziemy mieć siłę i determinację, żeby rozwiązać efektywnie ten problem. Cieniem na waszą wiarygodność nie rzuca się, pana zdaniem, sprawa molestowania w słupskim ośrodku kultury za czasów, gdy prezydentem w mieście był Robert Biedroń? - Robert Biedroń zrobił w tej sprawie bardzo wiele. Kiedy się o wszystkim dowiedział, natychmiast zwolnił Pawła K. Prokuratura nie znalazła żadnego potwierdzenia zaniedbań ze strony Urzędu Miasta. Prokuratura ujawniła jednak, że ani Urząd Miasta w Słupsku, ani ośrodek kultury nie złożyły żadnego zawiadomienia o możliwym przestępstwie. Tymczasem Robert Biedroń w mediach mówił tak: "zawiesiłem tego faceta, natychmiast złożyłem doniesienie do prokuratury". Skąd ta rozbieżność? - Nie ze mną ta rozmowa, bo nie jestem rzecznikiem prasowym Urzędu Miasta Słupska. Robert Biedroń nie wyjaśnił członkom Wiosny tej sprawy? Należało się spodziewać, że jeśli wasza partia podnosi temat pedofilii w Kościele, media będą pytać, czy lider dopełnił staranności w rozwiązaniu problemu na swoim podwórku, kiedy był prezydentem. - Prowadzę kampanię we Wrocławiu. Dzieje się tak dużo, więc jeśli chodzi o kwestie zawiadamiania i innych tego typu dokumentów odsyłam do Urzędu Miasta. Jeśli pani pyta, co zrobiono, to mogę pani powiedzieć tyle ile wiem, czyli, że zwolniono tego człowieka z pracy i wszczęto procedurę kontrolną w placówce oświatowej. Nie mam wiedzy na temat zawiadamiania poszczególnych organów w tej kwestii. Tę sprawę wypomniała wam także Platforma. Sławomir Neumann zarzucił Robertowi Biedroniowi, że nie wyjaśnił sprawy nadużyć seksualnych właściwie. "Nie mów nikomu. Tak się zachował"- stwierdził Neumann. Wiosna złożyła w trybie wyborczym pozew. Sąd zakazał Neumanowi rozpowszechniania takich opinii w kampanii wyborczej. Triumfujecie? - Nie ma triumfu. Jest zwykle zwycięstwo prawdy nad kłamstwem. Wiosna idzie do polityki, żeby uczynić ją mniej brudną i zakłamaną. Niech ten wyrok będzie przestrogą dla innych. Jesteśmy na ostatniej prostej w kampanii do PE. Wybory już w najbliższą niedzielę. Kto obecnie jest największym rywalem Wiosny w tym wyścigu? - Wszystkie partie, które nie stoją po stronie demokratycznej. Na pewno PiS, które rozwala demokrację, i które nas ośmiesza na arenie międzynarodowej. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wyprowadza Polskę z UE, bo postawiło nas na marginesach polityki zagranicznej. Wiosna idzie do PE po to, żeby przywrócić godność i miejsce Polski na arenie międzynarodowej. Przeciwnikiem są także wszystkie partie populistyczne i nacjonalistyczne, która zmierzają do rozwalenia projektu europejskiego. Trwają też przepychanki z Koalicją Europejską. Mówi się, że Wiosna może tracić lub zyskiwać poparcie głównie na rzecz KE. - Ostateczny sondaż będzie 26 maja. My walczymy o swój elektorat. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że część osób rozczarowanych PO, chce głosować na nas. Poza tym mamy też bardzo wielu młodych wyborców, którzy ze względu na wiek jeszcze nie głosowali, i takich, którzy nie byli dotychczas zainteresowani uczestnictwem w życiu publicznym oraz seniorów. Ogólnie trudno mówić o największych rywalach i tym, kto, komu zabiera. Na pewno PO zachowuje się bardzo nerwowo w tej kampanii, szczególnie w kontekście Wiosny. Być może z ich badań wynika, że wyborcy są po prostu rozczarowani działaniami PO i przechodzą do nas. Jaki wynik w wyborach Wiosna uzna za satysfakcjonujący? - Osobiście byłbym bardzo zadowolony, gdybyśmy osiągnęli 15 proc. To będzie spory sukces, ale bardziej realnie, na ile liczycie? - Wiosna przyjmie z pokorą każdą decyzję wyborców. Jeśli będziemy mieć mocne 10 proc. to będzie sygnał, że rozpoczynamy nasz marsz po władzę na jesieni. Skoro o jesieni mowa - Robert Biedroń, deklaruje, że poprowadzi Wiosnę w wyborach parlamentarnych, i jeśli zdobędzie mandat posła, to zrzeknie się ewentualnego mandatu zdobytego w eurowyborach. Pan ma podobne plany? - Jeśli zostanę wybrany, przyjmę mandat i zostanę w europarlamencie. Co będzie wówczas pana priorytetem? - Po pierwsze walka o praworządność i wypracowanie nowych mechanizmów regularnego badania tych kwestii w każdym kraju UE. Wprowadzenie regularnego narzędzia monitorowania przestrzegania praworządności i praw człowieka wytrąci populistom, takim jak PiS, argument, że "Unia się uwzięła na Polskę" i stosuje podwójne standardy. Po drugie, chcę zająć się prawami konsumentów i działać na rzecz wyeliminowania nieuczciwej reklamy, wprowadzającej w błąd. W rozmowach, szczególnie z bardzo młodymi wyborcami, wypłynął kolejny temat, bym zajął się rozszerzeniem programu Erasmus, a także ofertą dla młodzieży. Jeśli tylko będzie taka możliwość, jako osoba z doświadczeniem akademickim zamierzam zaangażować się także w te kwestie. Czyli zamierza pan być głosem Wiosny w PE i w wyborach do Sejmu na pewno nie będzie pan startował? - Zgadza się.