Autorzy raportu szacują, że w Polsce żyje aż 181 tys. współczesnych niewolników. Walk Free Foundation oceniła, że w naszym kraju zdecydowana większość ofiar niewolnictwa pracuje w branży budowlanej, rolnictwie i handlu detalicznym "na stanowiskach, których nie widać na zewnątrz". Raport wskazuje, że wśród ofiar przymusowej pracy są głównie obywatele państw znajdujących się w sąsiedztwie Polski (Ukraina, Białoruś, Bułgaria, Rumunia, Mołdawia), a także państw Azji (Wietnam, Filipiny, Chiny, Korea Północna). Jest i druga strona medalu. Polacy często padają ofiarami tego zjawiska, zwłaszcza w państwach zachodnich, takich jak Wielka Brytania, Holandia, Francja, czy Niemcy. Te niepokojące szacunki niespecjalnie dziwią ekspertów badających problem. - Zawsze było kiepsko, zawsze też krytykowaliśmy kolejne ekipy rządzące za to, że nie podejmują stosownych działań. To właśnie za ich brak zostaliśmy rozliczeni przez Walk Free Foundation. Australijczycy wykazali, że wedle zaproponowanych przez nich miar oceny efektywności działań rządu wypadamy fatalnie - przyznaje w rozmowie z Interią prof. Zbigniew Lasocik z Ośrodka Badań Handlu Ludźmi Uniwersytetu Warszawskiego. Oficjalne dane kontra rzeczywistość Liczba stwierdzonych przypadków, o których informują statystyki, jest daleka od wszelkich szacunków. Jak raportuje MSWiA, w roku 2014 policja zanotowała spadek przestępczości związanej z handlem ludźmi. W stosunku do roku 2013 liczba przestępstw stwierdzonych zmniejszyła się ze 186 do 76. Podobnie Straż Graniczna, która w 2014 roku prowadziła 11 spraw związanych z handlem ludźmi, a w 2013r. - 16. Prokuratura natomiast zarejestrowała w 2014 roku 65 postępowań przygotowawczych w tym zakresie. W świetle informacji Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego dla ofiar handlu ludźmi w 2015 r. udzielono pomocy 229 ofiarom tego zjawiska (w tym 126 cudzoziemcom). - Tak czy inaczej, to co my wiemy oficjalnie i służbowo, ma się nijak do tego, ile osób rzeczywiście jest zniewolonych, wykorzystywanych, pada ofiarami handlu ludźmi, czy pracy przymusowej - mówi nam prof. Lasocik. - Zwłaszcza w przypadku wykorzystywania młodych kobiet skala jest potężna. Porównując ze statystykami, praktycznie nierozpoznana, a liczbę prowadzonych spraw określiłbym jako symboliczną - tłumaczy. Zdaniem Lasocika, obecnie w temacie wykorzystywania ludzi do niewolniczej pracy brakuje nie tylko społecznej świadomości, ale również odpowiednich działań zwłaszcza ze strony rządu i samorządów. - Władze centralne świetnie wiedzą, co się dzieje. Mimo to nowy rząd ogranicza liczbę osób zajmujących się problematyką handlu ludźmi. Funkcjonujący w tym celu zespół w MSWiA został znacznie zredukowany. Dodatkowo trwają prace nad zmianami w Krajowym Planie Działań Przeciwko Handlowi Ludźmi, zmniejszenie zespołu może skutkować swego rodzaju amputacją niektórych elementów tego programu - wyjaśnia. Ministerstwo bardzo oszczędnie wypowiada się na temat opublikowanego raportu. "Polska w 2014 r. udzieliła informacji Walk Free Foundation. Strona polska nie przekazywała danych kwotowych, dotyczących liczby zidentyfikowanych ofiar handlu ludźmi, nie została także zapoznana z mechanizmami szacowania potencjalnej liczby ofiar handlu ludźmi" - czytamy w oświadczeniu przesłanym nam przez Biuro Prasowe resoru. MSWiA jednocześnie zapewnia, że aktualnie prowadzone są różnego rodzaju działania szkoleniowe i prewencyjne, które mają na celu upowszechnienie wiedzy o tym zjawisku. Na dowód, że wcale nie jest tak źle, ministerstwo przytacza inny raport, przygotowany przez Departament Stanu USA. W dokumencie tym, Polska została zakwalifikowana do pierwszej kategorii krajów, których rządy w pełni stosują się do minimalnych standardów zgodnych z TVPA (Trafficking Victims Protection Act). Jednak zakwalifikowanie do najwyższej kategorii nie oznacza, że na terenie danego państwa nie występuje przestępstwo handlu ludźmi, ani że dany kraj robi wszystko co możliwe, by temu przestępstwu zapobiegać. Zaniedbanie zawstydzające dla państwa - Handel ludźmi i praca przymusowa to jeden z największych grzechów naszej cywilizacji - podkreśla prof. Lasocik. - W czasach, kiedy wszyscy dbamy o siebie, mamy humanizm na ustach, a prawa człowieka odmieniamy przez wszystkie przypadki, są ludzie, którzy pracują w warunkach zniewolenia. To wstyd dla każdego, kto mieni się człowiekiem nowoczesnym, jeśli nie przeszkadza mu, że może korzystać z czyjejś pracy niewolniczej. Oczywiście, można powiedzieć: "nie wiedziałem", ale to już dawno nie jest skuteczny sposób odrzucanie własnej odpowiedzialności - przekonuje. To oczywiście nie oznacza, że problem handlu ludźmi to kłopot rozwiązywalny na poziomie indywidualnym. - Jest to przede wszystkim problem państwa, bo każda ofiara handlu ludźmi to ofiara naruszenia praw człowieka. Dlatego państwo ma obowiązek nie dopuścić do takiej sytuacji, a skoro już do niej doszło, to musi zrobić wszystko, żeby pomóc ofiarom. Państwo nie może się wykpić brakiem czasu czy pieniędzy. Są zaniedbania, które są zawstydzające dla państwa. To jedno z nich - dosadnie podsumowuje prof. Zbigniew Lasocik. **** Zetknąłeś się z problemem współczesnego niewolnictwa? Napisz do autorki artykułu: jolanta.kaminska@firma.interia.pl