- Mamy do czynienia z eksplozją pandemii - powiedział w piątek Adam Niedzielski. Zakażenia poszybowały i jak zapowiada minister zdrowia, to dopiero początek. Resort obserwuje wzrastającą liczbę zleceń na badania PCR - wykonanych w laboratorium na podstawie wymazu pobranego z nosa lub gardła. - Poniedziałkowa liczba zleceń na badania była potężna, w kolejnych dniach nie obserwujemy spadku, ale dalsze ich przyrastanie. To znaczy, że nie ma szans, by te trendy wzrostowe uległy jakiejkolwiek zmianie - podkreślił minister zdrowia.Czy laboratoria udźwigną testowanie pod kątem Omikrona? Jak słyszymy od wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych (KRDL), mogą pojawić się spore problemy. "Przyrost Omikronu zwala z nóg" - Aktualnie mierzymy się z sytuacją bezprecedensową w dwuletniej historii pandemii. Nie mieliśmy jeszcze do czynienia z tak zakaźnym wariantem wirusa. Przyrost Omikronu zwala z nóg. Dziś mówimy o rzędach wartości, które wcześniej nawet się nam nie śniły - mówi Interii wiceprezes KRDL dr Matylda Kłudkowska. Jak dodaje, mamy ogromne niedoszacowanie liczby nowych zakażeń, a mimo to liczba rejestrowana jest nad wyraz alarmująca. - Może dojść do paraliżu w laboratoriach. Bo fala, która się przez Polskę przetoczy, jest czymś, z czym nie mierzyliśmy się nigdy wcześniej - ostrzega. Obniżone stawki za testy PCR. "Problem z pokryciem kosztów" Kłopotem nie jest jedynie "galopująca pandemia", która powoduje, że do punktów pobrań ustawiają się coraz dłuższe kolejki. Laboratoria alarmowały o problemach już od początku stycznia, kiedy to prezes Narodowego Funduszu Zdrowia obniżył stawki na badania. Za test PCR wykonany do 24 godzin NFZ nie płaci już 280 zł, ale ponad połowę mniej - 118 zł. - Decyzja nie do końca przemyślana - tak o nowej wycenie testów PCR mówi wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych dr Matylda Kłudkowska. - Część laboratoriów zaczęła mieć problem z pokryciem kosztów. Wcześniejsza wycena była zdecydowanie przeszacowana i trzeba ją było obniżyć, natomiast ta wartość, którą zaproponowano obecnie, jest za niska. Szczególnie w przypadku badań wykonywanych w tzw. systemie zamkniętym, kiedy robimy mniej badań, ale w krótkim czasie - tłumaczy. Wówczas przygotowanie odczynników jest znacznie droższe. - Duże laboratoria sobie z tym radzą, ale szpitale muszą do tego systemu dokładać. Problemy widać też w mniejszych laboratoriach - przyznaje w rozmowie z Interią. W jej ocenie lepszym rozwiązaniem byłoby przygotowanie osobnych wycen dla badań wykonywanych w systemie zamkniętym, które są droższe i tych w systemie otwartym. - Aktualnie ceny odczynników spadły, ale jednocześnie nie uwzględniono takich czynników jak inflacja, wzrost cen prądu, czy rosnące koszty pracowników. Tym bardziej, że zapewniamy funkcjonowanie laboratoriów przez 24 godziny, więc również w nocy - mówi dr Matylda Kłudkowska. Zmiana w testowaniu od 27 stycznia. Testy antygenowe w aptekach Ministerstwo Zdrowia, określając wydolność laboratoriów, informuje, że dziennie w Polsce można wykonywać 192 tys. testów PCR. Aktualnie działają 322 laboratoria covidowe. W statystykach zakażeń są uwzględniane także testy antygenowe. Od 27 stycznia takie szybkie testy antygenowe będzie można wykonywać na miejscu w aptece. Test będzie finansowany przez NFZ, a więc bezpłatny dla pacjenta, nie będzie też wymagał skierowania. Wynik zostanie uchwycony w systemie monitorującym sytuację epidemiologiczną. Na jego podstawie na zakażonego zostanie nałożona kwarantanna. Tutaj też nastąpiła zmiana, bo skrócono okres trwania kwarantanny do siedmiu dni.