Karuzela z ministrami. "Chodzi o odwrócenie uwagi opinii publicznej"
- Ten przeciągający się spektakl dotyczący rekonstrukcji rządu ma odwrócić uwagę opinii publicznej od procedowanych w parlamencie kluczowych dla ustroju państwa projektów – mówi prof. Ewa Marciniak, politolog z UW. Z kolei zdaniem dr. Jacka Sokołowskiego, politologa z UJ, prawdopodobne jest, że w trakcie toczącej się wewnątrzpartyjnej walki, lider PiS nie może się zdecydować, po której stronie stanąć.
Od co najmniej dwóch miesięcy trwa karuzela nazwisk związana z ewentualną rekonstrukcją rządu. W połowie listopada rząd Beaty Szydło obchodził dwulecie, w trakcie którego podsumowano prace wszystkich resortów. Spodziewano się, że niedługo po nim odbędzie się ewentualna rekonstrukcja - takie zresztą sygnały płynęły z szeregów PiS. Politycznych decyzji nadal brak, choć raz po raz do opinii publicznej docierają informacje nad toczącymi się w tej sprawie rozmowami.
Wśród ministrów najczęściej typowanych do wymiany pojawiają się: Witold Waszczykowski (szef MSZ) i Andrzej Adamczyk (szef resortu infrastruktury), którzy jak donosiły media, mieli nawet żegnać się ze swoimi współpracownikami. Z najnowszych spekulacji wynika, że ten drugi miałby zachować stanowisko.
Wątpliwy jest również los minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej. Nie milką głosy, że jej resort miałby zostać zlikwidowany, a jego kompetencje podzielili by między sobą MSWiA, MON i Ministerstwo Rozwoju. Sama minister uporczywie zaprzecza tym informacjom nazywając je "fake newsami".
W trwających spekulacjach wiele uwagi poświęcono osobie Antoniego Macierewicza. Media donosiły, że to sam prezydent miał domagać się jego głowy w związku z przedłużającym się konfliktem na linii MON - Pałac Prezydencki.
Największe emocje wzbudza jednak urząd premiera, na który spory apetyt miał mieć prezes PiS. Podgrzały je niewątpliwie poniedziałkowe wydarzenia. Tego dnia wieczorem w siedzibie PiS w Warszawie lider ugrupowania Jarosław Kaczyński spotkał się m.in z szefami okręgów partii i szefami wojewódzkich zespołów samorządowych. Rozmowy dotyczyły m.in. spodziewanej w grudniu rekonstrukcji rządu. W ich trakcie miała poważnie zarysować się kandydatura Mateusza Morawieckiego na stanowisko premiera. Wciąż jednak brak konkretnych decyzji.
Kiedy możemy spodziewać się zmian? "Na pewno przed świętami Bożego Narodzenia" - zapowiedział wiceprezes PiS Joachim Brudziński.
- Ten przeciągający się spektakl, dotyczący rekonstrukcji, jest sposobem komunikowania się władzy ze społeczeństwem. Z jednej strony rząd informuje, że pani premier monitoruje i ocenia działania ministrów, i w związku z tą oceną niektórzy z nich mogą się pożegnać ze swoimi stanowiskami. Z drugiej strony rekonstrukcja rządu ma zająć uwagę opinii publicznej, by PiS mogło osiągać własne cele komunikacyjne i polityczne - mówi w rozmowie z Interią prof. Ewa Marciniak, politolog i ekspert ds. komunikowania politycznego UW.
W jej ocenie chodzi o to, by dodać ważności jednemu elementowi działania rządu, a zminimalizować rangę - poprzez nieobecność w dyskursie medialnym - innych kwestii.
Jakich?
W ostatnim czasie w parlamencie ważą się losy bardzo ważnych z perspektywy ustroju państwa i organizacji wyborów projektów ustaw. Trwają intensywne prace w komisji sprawiedliwości i komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego. Pierwsza zajmuje się zmianami w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, a druga proceduje w sprawie rozległych zmian w ordynacji wyborczej.
- To kwestie kluczowe dla procesu wyborczego i wyników wyborów, w przypadku których prawdopodobnie intencja PiS jest taka, żeby w jak największym stopniu te wyniki przewidzieć na własną korzyść. Wyraźnie widać, że strategia komunikacyjna PiS nastawiona jest na to, by o tych zmianach jak najmniej mówić - zwłaszcza w mediach, które władzy sprzyjają - stwierdza prof. Marciniak.
Zdaniem politologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr. Jacka Sokołowskiego granie tematem rekonstrukcji jest korzystne z perspektywy PiS, ale partia rządząca nie powinna jej zbytnio przedłużać, bo daje to opozycji idealną szansę do krytykowania rządu.
W czwartek ma odbyć się głosowanie nad wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło, wnioskowanym przez Platformę Obywatelską. Poprzedzi je debata, w trakcie której pod adresem rządu i jej szefowej padnie wiele gorzkich słów.
- Jeśli wymienia się ministrów, to znaczy, że coś było nie tak, że nie wszyscy pracowali dobrze. Zasadniczo rekonstrukcja może potencjalnie obniżyć notowania całej formacji - stwierdza dr Jacek Sokołowski.
W jego ocenie, przeciąganie w czasie tematu rekonstrukcji może być również celowym działaniem Jarosława Kaczyńskiego. - Jesteśmy w okresie międzywyborczym, kiedy podziały łupów politycznych wywołują coraz poważniejsze konflikty i coraz bardziej widać napięcia w partii. W tej sytuacji lider może celowo grać na pewne osłabienie PiS-u, by wzmocnić swoje przywództwo i wziąć partię w garść. Bo choć jego przywództwo nie jest otwarcie kwestionowane, to wewnętrzna rywalizacja pomiędzy "baronami" faktycznie coraz bardziej je podważa - przekonuje politolog.
Nie wyklucza również, że przeciągająca się sprawa rekonstrukcji wynika z faktu, że w trakcie toczącej się wewnątrzpartyjnej walki w PiS - jej lider nie może się zdecydować, po której stronie stanąć.
Spekulacje na temat zmiany na stanowisku premiera podgrzał również wpis Beaty Szydło opublikowany na Twitterze. "Bez względu na wszystko najważniejsza jest Polska. Dbająca o rodzinę i wartości, bezpieczna. Wyrosła na fundamencie chrześcijańskim, tolerancyjna i otwarta. Nowoczesna i ambitna. To mój kraj. Przykład dla Europy i świata. Tacy jesteśmy Polacy" - napisała premier.