Szef Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus podkreśla, że Europa pozostaje epicentrum pandemii. Dyrektor WHO na Europę pokazuje raport. Wynika z niego, że liczba zgonów spowodowanych zakażeniem koronawirusem SARS-CoV-2 w Europie wzrosła tydzień do tygodnia o 5 proc. Najwięcej nowych zakażeń odnotowano w Rosji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Poza Europą we wszystkich regionach świata liczba zgonów związanych z COVID-19 utrzymuje się na stałym poziomie bądź spada. To aktualny trend. Jak wskazują eksperci, przyczyn tak złej sytuacji w Europie jest wiele. Po pierwsze: Luźniejsze podejście do obostrzeń - Europa jest aktualnie epicentrum pandemii, bo jako kontynent jest najgęściej zaludniona, a od czasu wdrożenia szczepień poluzowała zasady: maseczek, dystansu, dezynfekcji. Zrezygnowała z uciążliwych dla życia społeczno-gospodarczego lockdownów. To kontynent najlepiej skomunikowany, otwarty, mimo wszystko nadal "podróżujący" i przemieszczający się od kraju do kraju. Najłatwiej zatem o zakażenia - mówi Interii prof. Krzysztof Filipiak, współautor pierwszego polskiego podręcznika medycznego o COVID-19, specjalista kardiolog, internista, farmakolog kliniczny. - Nie przerwaliśmy transmisji wirusa - wtóruje prof. Włodzimierz Gut, wirusolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Jak podkreśla, dane pokazują, że z jednej strony wzrosła mobilność Europejczyków, z drugiej spadło stosowanie masek ochronnych. Jeszcze podczas wiosennej fali stosowanie masek w przestrzeniach publicznych w Europie szacowano na około 67 proc., we wrześniu liczba ta spadła do około 44 proc. - wynika z danych worldometers. Kiedy zakażeń zaczęło znacznie przybywać, dane poprawiły się, ale nieznacznie. Obecnie maseczki nosi około 48 proc. Europejczyków. Zmianę w podejściu do zasłaniania ust i nosa jeszcze bardziej widać w Polsce. W marcu i kwietniu maseczki nosiło średnio 70-72 proc. Polaków, we wrześniu było ich już tylko 35 proc. Aktualnie zalecenia o zasłanianiu nosa i ust przestrzega około 40 proc. - To oznacza, że jeśli w jednym autobusie maski ma 90 proc. pasażerów, to w drugim nie ma jej nikt - komentuje prof. Włodzimierz Gut. Jak dodaje, najlepszy wynik odnotowany w Polsce od początku pandemii to 90 proc. osób w maseczkach. - Spadek stosowania środków ochrony jest wyraźny - podkreśla wirusolog. Po drugie: Ogółem Europa dużo testuje Specjalista z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wskazuje także na przykład Afryki. - To kontynent, który z jednej strony charakteryzuje się warunkami środowiskowymi niesprzyjającymi rozprzestrzenianiu się wirusa. Ludność jest rozproszona, a dodatkowo wykonuje się tam bardzo mało testów - podkreśla prof. Gut. Europa ogółem testuje za to solidnie. - Być może przez to, że w Europie funkcjonuje najlepszy system ochrony zdrowia, wykrywa się tu najwięcej zakażeń i stwierdza najwięcej zgonów z powodu COVID-19 - mówi prof. Krzysztof Filipiak. Po trzecie: Rosja zawyża statystyki WHO Eksperci wskazują też, że statystyki zakażeń i ofiar śmiertelnych dla Europy prezentowane przez WHO zaburza m.in. Rosja. Podczas jesiennej fali w tym kraju padają kolejne rekordy zgonów od początku pandemii. W listopadzie liczba nowych przypadków sięga średnio 40 tys. dziennie, a liczba zgonów każdego dnia nie schodzi poniżej tysiąca. - Rosja ma niski poziom wyszczepienia i "elegancką" statystykę zgonów - wskazuje prof. Gut. - Według WHO region Europa obejmuje także takie kraje jak Federacja Rosyjska, Kirgistan czy Kazachstan, które geograficznie znajdują się także poza Starym Kontynentem. A to właśnie w tych państwach sytuacja epidemiczna jest gorsza - mówi Interii prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, gubernator i członek Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali oraz członek zarządu Światowej Federacji Szpitali. - Nie oznacza to, że na Starym Kontynencie nie mamy problemu - dodaje prof. Fedorowski. Ale jak wskazuje, widać wyraźny podział, który dobrze koreluje ze szczepieniami. Po czwarte: Ogromne dysproporcje w przypadku szczepień Jak przypomina prof. Filipiak, jeśli chodzi o sukces szczepień różnice w Europie są ogromne. - Od wyszczepionej w 86 proc. Portugalii, przez wyszczepioną w 53 proc. Polskę, po wyszczepioną w 29 proc. Ukrainę. Taka sytuacja nie sprzyja dobrej kontroli pandemii i jest przyczyną jej sezonowych nawrotów, z nowym, groźniejszym mutantem. Szczepionka radykalnie zmniejszyła liczbę zgonów na Zachodzie, na Wschodzie nie - komentuje prof. Filipiak. - W krajach o średnim i niskim poziomie wyszczepienia panuje trudna sytuacja w szpitalach. Europa Środkowa i Wschodnia stały się epicentrum pandemii pod tym względem. Myślę o takich krajach jak: Polska, Austria, Niemcy, Słowacja, Czechy, Słowenia, Chorwacja, Bułgaria, Rumunia czy Węgry - mówi prezes Polskiej Federacji Szpitali. Ale, jak wskazuje, są kraje, gdzie sytuacja jest niemal dramatyczna. - W Bułgarii mamy ponad 1200 hospitalizowanych w przeliczeniu na milion mieszkańców. Dla porównania w Polsce to 481, a w Portugalii tylko 38. To bardzo poważny wskaźnik natężenia pandemii w naszym regionie oraz w krajach słabo zaszczepionych. Niepokoi też wysoka liczba zgonów na Węgrzech, mimo wyższego niż w Polsce poziomu wyszczepienia. Ale pamiętajmy, że Węgrzy szczepili społeczeństwo w dużym stopniu także rosyjskim Sputnikiem. W przypadku tej szczepionki brakuje wiarygodnych danych na temat jej skuteczności, brakuje też autoryzacji EMA. Z pewnością jest ona niższa niż w przypadku preparatów dopuszczonych w UE - podkreśla prof. Fedorowski. Pandemia. Paradoks Europy Eksperci przypominają także, że szczepienia gwarantują nam wysoką ochronę przed zgonem i ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie przed samym zakażeniem. - Żeby wirus przestał się szerzyć, dana populacja musi być wszczepiona na poziomie 85 proc. - przekonuje prof. Włodzimierz Gut. Do tego, przynajmniej w Polsce, wciąż daleko. - Paradoksalnie Europa, obok USA i Izraela, była najszybciej wyszczepionym regionem świata, a dzisiaj wiemy, że szczepionka chroni najlepiej przez sześć-dziewięć miesięcy po przyjęciu. Dopóki nie uporamy się z pandemią, możliwe, że konieczne będzie coroczne podawanie boosterów czyli tzw. dawek przypominających - konkluduje prof. Filipiak.