W listopadzie lekarze z krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego wyjęli z brzucha małego chłopca 50 kulek magnetycznych. Łącznie w ciągu kilku tygodni odnotowano tam trzy podobne sytuacje, dzieci były w wieku 2-3 lat. - W każdym z tych przypadków konieczna była operacja i wycięcie fragmentu jelita - przyznaje Katarzyna Pokorna-Hryniszyn, rzeczniczka szpitala. O kulki pytamy także w klinikach dla dzieci we Wrocławiu, Warszawie i Katowicach. Wszędzie słyszymy: Tak, były takie przypadki. Lekarze pokazują zdjęcia rentgenowskie, a na nich łańcuszki w przewodach pokarmowych. - To nie powinna być w ogóle zabawka dla dzieci, ponieważ jest dużo bardziej niebezpieczna niż np. połknięty klocek. Te kulki to bardzo silne magnesy. Niejednokrotnie mamy problem, by po zabiegu gastroskopii odczepić je od narzędzia, którym były wyjmowane z przewodu pokarmowego - mówi Interii Magdalena Dobrowolska z Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Praktycznie nie ma tygodnia, żeby nie trafiło się dziecko, które połknęło te kulki. Tak jest od dłuższego czasu - przyznaje lekarka z Warszawy. Jak dodaje, choć liczba 50 brzmi spektakularnie, wystarczą dwie kulki połknięte w odstępach czasu, by sytuacja była naprawdę poważna. Także Michał Błoch, lekarz z Kliniki Pediatrii Gastroentorologii i Żywienia Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu miał niedawno do czynienia z przypadkiem, kiedy dziecko niepostrzeżenie dla rodziców zjadło zabawkę. - Znalazło się u nas w klinice, ponieważ krwawiło z przewodu pokarmowego. Podejrzewaliśmy zapalenie przewodu pokarmowego lub zakażenie i z tego powodu zakwalifikowaliśmy małego pacjenta do badań endoskopowych. To było spore zaskoczenie, kiedy weszliśmy do żołądka, a tam ukazały się nam kolorowe kulki - przyznaje. Dziurawe jelito, żołądek, a nawet bezpośrednie zagrożenie życia "Bawią i odstresowują, dla dorosłych i dla dzieci", "mocne pole magnetyczne umożliwia tworzenie niewiarygodnych form geometryczno-przestrzennych" - zachęcają reklamy. Niewielkie, często kolorowe kuleczki są sprzedawane w zestawach po kilkadziesiąt lub kilkaset sztuk, ale mogą być też częścią innych zabawek. Dzieci mogą je łykać, a rodzice nic o tym nie wiedzieć. - Są podobne do cukierków, co powoduje, że dzieci - bawiąc się nimi - chętnie wkładają je do ust i czasami połykają. Nie sygnalizują przy tym, że dzieje się coś złego, bo kulki są na tyle małe i gładkie, że jak pigułki wędrują do żołądka. Jeśli dziecko połknie jedną taką kulkę, powinna ona przejść przez układ pokarmowy i zostać wydalona - mówi Michał Błoch, lekarz z Wrocławia. Poważne kłopoty zaczynają się, kiedy kulek jest więcej. Jak mówią specjaliści, wiele zleży od tego, w jaki sposób dziecko je połyka. - Jeśli w trakcie zabawy połknie kilka naraz, to one się najprawdopodobniej złączą i sczepią błonę śluzową żołądka, wówczas powstanie miejscowo nadżerka, owrzodzenie, stan zapalny błony śluzowej. Kulki mogą "wrosnąć" w ścianę żołądka - wyjaśnia doktor Błoch. O wiele gorzej, kiedy dziecko połyka kulki w odstępach czasu, np. co godzinę. - To największy problem. Wyobraźmy sobie, że w sześciometrowym jelicie cztery kulki rozsiane są co metr, a na zdjęciu rentgenowskim widzimy je wszystkie razem. One zbliżają do siebie odległe części jelita, powodują ucisk na jego ścianę, co może doprowadzić do perforacji, czyli powstania dziury oraz niedrożności. Gdyby kulki zbiły się w żołądku w jedną magnetyczną kulkę, to albo by z niego nie wyszły, bo kulka byłaby za duża i nie pokonała odźwiernika (mięśniowy pierścień łączący żołądek z dwunastnicą - red.) albo wyszłyby i wszystkie razem zostały wydalone ze stolcem - tłumaczy dr n. med. Marek Wolski, chirurg z Dziecięcego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego. - Jeśli dojdzie do perforacji jelita, a treść jelitowa wyleje się na zewnątrz, konsekwencją jest zapalenia otrzewnej, a to już stan zagrożenia życia dziecka - wyjaśnia dr Michał Błoch. Gastroskopia lub poważna operacja Lekarze zwracają uwagę, że w każdym przypadku konieczna jest szybka wizyta w szpitalu. Nawet jeśli rodzice podejrzewają, że dziecko zjadło tylko jedną kulkę, należy wykluczyć, że na pewno nie ma ich więcej. - Najlepiej jeśli dziecko trafi do niego w momencie, kiedy wszystkie kulki znajdują się w żołądku, bo możemy je usunąć w trakcie gastroskopii (wprowadzając endoskop przez przełyk - red.) - mówi Magdalena Dobrowolska z Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jeśli znajdują się w różnych miejscach przewodu pokarmowego często mały pacjent trafia na stół operacyjny. - To w każdym wypadku jest poważna operacja. Trzeba otworzyć brzuch, wyjąć jelita, przeszukać je i usunąć kulki. Jeśli dochodzi do powikłań, np. perforacji czy martwicy, konieczne jest wycięcie fragmentu jelita - tłumaczy chirurg dziecięcy. Po takiej operacji pacjent pozostaje w szpitalu co najmniej przez kilka dni. Zdarza się, że w pętlach jelitowych dochodzi do zmian na tyle poważnych, że konieczne jest wykonanie kolejnych operacji, co wydłuża rekonwalescencję. Czy zabawa może skończyć się tragicznie? - Na szczęście nie spotkałam się z przypadkiem, by połknięcie kulek spowodowało śmierć dziecka, ale oczywiście jest to możliwe, jeśli za późno trafi do szpitala - przyznaje Magdalena Dobrowolska. Jak rozpoznać, że coś jest nie tak? Początkowe objawy mogą być ledwie zauważalne. - Jeśli dziecko połknęło dwie kulki, wytworzy się stan zapalny błony śluzowej żołądka i może pojawić się niewielki ból, ale równie dobrze symptomów może nie być - mówi doktor Michał Błoch. - Wyraźne objawy wystąpią w przypadku perforacji ściany żołądka lub jelita - wtedy możemy mieć objawy tzw. ostrego brzucha podobne jak przy zapaleniu wyrostka robaczkowego. Kiedy kulki spowodują owrzodzenie w jakimś miejscu przewodu pokarmowego, dojdzie do krwawienia. Dlatego trzeba zwrócić uwagę na wszystkie oznaki krwawienia z przewodu pokarmowego, wymioty z domieszką krwi, jak i smoliste, czarne lub krwiste stolce - wyjaśnia. Aby świąteczne prezenty nie kończyły się wizytą w szpitalu Specjaliści, z którymi rozmawiamy alarmują, aby kupując świąteczne prezenty dla dzieci, zastanowić się, czy są one bezpieczne. Jak dowiadujemy się w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, w okresie okołoświątecznym liczba wizyt w tej placówce nieznacznie wzrasta. - Przy pracowni endoskopii mamy całą gablotę przedmiotów wyjętych z układu pokarmowego dzieci, które do nas trafiły - mówi Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy szpitala. Kiedy pytamy, na jakie przedmioty, poza kulkami, rodzice powinni zwracać szczególną uwagę, nasi rozmówcy zgodnie odpowiadają: baterie. - Ważne, by dostęp do nich był zabezpieczony śrubką, a nie zatrzaskiem lub zakrętką, z którym ciekawskie dzieci nieźle sobie radzą - podkreśla Michał Błoch, dodając, że najczęstszą konsekwencją połknięcie baterii są miejscowe oparzenia przewodu pokarmowego, owrzodzenia, perforacje. - Najniebezpieczniejsze są płaskie baterie o dużej średnicy (podobne do monet), które gdy utkną w przełyku, w ciągu kilkudziesięciu minut potrafią przedziurawić jego ścianę, co jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia - w tej okolicy przebiegają duże naczynia krwionośne, aorta, tchawica i oskrzela - tłumaczy dr Michał Błoch z Wrocławia. Zabawa może się skończyć śmiercią. - Mieliśmy wiele takich przypadków, kiedy po połknięciu baterii dzieci nie udało się uratować, bo rodzice za późno zgłosili się do szpitala, nie wiedząc, że dziecko coś połknęło - mówi Interii rzeczniczka krakowskiego szpitala uniwersyteckiego. Na czarnej liście lekarzy są także monety. - Jeśli moneta jest mała, zwykle przejdzie swobodnie przez przewód pokarmowy - wystarczy obserwować stolec. W przypadku niepokoju można wykonać RTG jamy brzusznej, aby widzieć, czy moneta się przemieszcza. Problem jest z dużymi monetami (1 zł, 5 zł), tu zwykle od razu pojawiają się objawy - te monety, szczególnie u małych dzieci w wieku przedszkolnym mogą utknąć w przełyku - w miejscu najwęższym, czyli tzw. dolnym zwężeniu przełyku, co może skutkować odruchem wymiotnym lub nadmiernym ślinieniem. Ciekawostką są też monety 1 gr, 2 gr i 5 gr wypuszczone do obiegu przed 2014r - do tego czasu były wytwarzane z mosiądzu - to stop metali zawierający m.in. cynk, który w kwaśnym środowisku żołądka intensywnie reaguje, dodatkowo drażniąc chemicznie śluzówkę - co może nasilać objawy. Od 2014 roku monety te są stalowe powlekane mosiądzem, przez co cynku w nich jest stosunkowo mniej i są "bezpieczniejsze" - wyjaśnia specjalista z Wrocławia, dr Błoch. Do małych brzuszków często trafiają także klocki i małe elementy zabawek. Do szpitala z zabawką - Jeżeli planujemy kupić zabawkę, która jest przeznaczony dla dzieci np. w wieku 6+, a w domu znajduje się także młodsze dziecko, radziłabym zrezygnować z takiego prezentu. Wystarczy, że starsze dziecko zostawi gdzieś taką zabawkę, a chwila nieuwagi może spowodować, że młodsze np. raczkujące dziecko, które jest na etapie organoleptycznym i wszystko bierze do buzi, może sięgnąć po taki element i nieszczęście gotowe - przestrzega rzeczniczka dziecięcego szpitala w Krakowie. Jeśli okaże się, że dziecko połknęło kulki magnetyczne lub inną zabawkę, trzeba udać się do szpitala z nim i z... zabawką. - Dobrze, jeśli rodzice wiedzą, co maluch połknął i w jakiej ilości. Najlepiej przynieść taką zabawkę albo opakowanie po niej, bo wtedy lekarze wiedzą, czego szukać i czy taki przedmiot będzie widoczny na zdjęciu RTG, na którym nie widać np. niektórych plastikowych przedmiotów - wyjaśnia. Jolanta Kamińska