Jolanta Kamińska, Interia: Czwarta fala pandemii wzbiera. Dr Franciszek Rakowski, kierownik zespołu modelującego ICM Uniwersytetu Warszawskiego, członek zespołu ds. monitorowania i prognozowania epidemii przy ministrze zdrowia: - Do końca października przekroczymy 5 tys. zakażeń dziennie. Kiedy szczyt? - Maksymalne poziomy zakażeń osiągniemy w grudniu. A dokładnie? - Spodziewamy się, że między 10 a 15 grudnia. Aktualnie bierzemy pod uwagę dwa graniczne scenariusze. One zakładają w szczycie od 9 do 19 tys. nowych przypadków SARS-Cov-2 dziennie. To dość szeroki przedział. Minister zdrowia jeszcze niedawno mówił, że najczarniejszy scenariusz to nawet około 40 tys. zakażeń dziennie. Tak złych prognoz już nie przewidujecie? - Takie prognozy rzeczywiście były na początku czwartej fali, natomiast rozwój sytuacji je zweryfikował. Tak źle raczej nie będzie. Ten zakres najwyższych wartości powinien się zawężać. Co spowodowało, że prognozy maleją? - W miarę rozwoju czwartej fali mamy coraz więcej danych. Wiadomo, jak pandemia się rozwija. Gdyby w szczycie miało być 40 tys. nowych przypadków, już dziś musielibyśmy mieć ich powyżej 5 tys. Weryfikacji uległy parametry, które określają stopień reinfekcji i odporność po szczepieniu. Rzeczywisty przebieg pandemii jest wolniejszy niż nasze "najgroźniejsze" prognozy z początku września. Jest jeszcze kwestia współczynnika wykrywalności. Liczby dotyczące nowych wykrytych przypadków będą też zależeć od tego, czy społeczeństwo będzie chciało się testować. W czwartej fali przybędzie infekcji małoobjawowych czy bezobjawowych - ze względu na to, że będą to infekcje po szczepieniu czy po przechorowaniu. Natomiast ważniejszą wielkością jest liczba hospitalizacji, bo to obciążenie służby zdrowia świadczy o tym, czy radzimy sobie z pandemią. Jakie są prognozy, jeśli chodzi o liczbę hospitalizacji? - Spodziewamy się, że w szczycie liczba zajętych łóżek wyniesie od 12 do nawet 26 tys. To już pewne, że czwarta fala rozleje się na święta Bożego Narodzenia? - Tak, to pewne. Kulminacja czwartej fali będzie w grudniu i przeciągnie się do stycznia, a nawet lutego. Ta fala będzie dłuższa niż poprzednie. Dlaczego akurat czwarta fala ma być tą najdłuższą? - Poprzednie były sztucznie przerwane lockdownami. Tym razem ogólnokrajowe restrykcje najprawdopodobniej nie będą wprowadzane. Pojawia się wiele zapowiedzi dotyczących tego, kiedy skończy się pandemia. Czy można matematycznie to wyliczyć? - W tej chwili mamy preludium końca pandemii. Podczas czwartej fali dobijamy do odporności stadnej. Być może uda się ją osiągnąć. Potem czeka nas stała obecność wirusa w populacji. Przechorowania, a przede wszystkim szczepienia będą nas chroniły przed kolejnymi falami zachorowań. Pana zdaniem ta fala będzie ostatnią? - Tak. Chyba, że wirus tak zmutuje, że będzie mowa o zupełnie nowej pandemii. Czytaj także: Wirus RSV uderza w dzieci. Sytuacja jest dramatyczna