Czwarta fala pandemii przechodzi punkt kulminacyjny. Policja i sanepid od jesieni prowadzą wzmożone kontrole. Sypią się mandaty za nieprzestrzeganie obostrzeń, w tym głównie za brak maski. Kiedy obywatele odmawiają ich przyjęcia, policjanci kierują do sądu wnioski o ukaranie. A w sądach na pobłażliwość liczyć już nie można. Od roku sędziowie orzekają: winny i nakładają grzywny. Coraz więcej mandatów, coraz więcej wniosków do sądów Tylko od sierpnia tego roku w związku z niestosowaniem się do obowiązku zakrywania ust i nosa maseczką policja nałożyła ponad 130 tys. mandatów. Ich wysokość waha się od 20 zł do 500 zł. W przypadku setek tysięcy Polaków skończyło się jedynie na pouczeniu. Wobec ponad 8 tys. obywateli policjanci kierowali wnioski o ukaranie do sądów. - Funkcjonariusze najpierw informują o obowiązujących przepisach i apelują o ich przestrzeganie. Część osób np. neguje istnienie koronawirusa czy odmawia założenia maseczki. Spotykaliśmy się również z agresją zarówno słowną jak i fizyczną. W związku z rażącym lekceważeniem obostrzeń policjanci stosują postępowanie mandatowe. W razie odmowy przyjęcia mandatu kierują sprawę do sądu - wyjaśnia Interii asp. szt. Wioletta Szubska z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji. A jak słyszymy w sądach, wniosków o ukaranie kierowanych przez policję jest znacznie więcej niż w pierwszym roku z pandemią. Dlaczego? Niekompletne prawo. Sądy nie karały za nienoszenie masek Nakaz noszenia maseczek wprowadzono w Polsce w połowie kwietnia 2020 roku rozporządzeniem. - Kiedy te przepisy weszły w życie, pojawiły się wątpliwości co do wprowadzania tak daleko idących ograniczeń rozporządzeniem. Artykułu 46a i 46b Ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, na podstawie których wydano to rozporządzenie, odnosiły się do "osób chorych i podejrzanych o zachorowanie". W związku z tym nakaz noszenia maseczek powinien być pod tym kątem sprecyzowany, np. maski miałyby nosić osoby chore lub podejrzane o zachorowanie - tłumaczy sędzia Agnieszka Olszewska z Sądu Rejonowego w Kościanie. Nakaz wprowadzono jednak w stosunku do wszystkich. Taki stan prawny utrzymywał się przez osiem miesięcy. W tym czasie do sądu w Kościanie wpłynęło 19 spraw dotyczących nieprzestrzegania ograniczeń, chodziło głównie o brak maseczek i niestosowania dystansu. W Kościanie, podobnie jak w sądach w całej Polsce, odrzucano wnioski o ukaranie. Sędziowie, prawnicy, a także rzecznik praw obywatelskich mieli zastrzeżenia co do konstytucyjności wprowadzonych w związku z pandemią przepisów. Negujący pandemię czy konieczność zasłaniania ust i nosa obywatele mogli zacierać ręce. Jeśli policja wystawiła im mandat, a oni odmawiali jego przyjęcia, sprawa kończyła się w sądzie - zwykle pomyślnie dla przeciwników maseczek. Sędzia: Uznałam, że przepisy nie są konstytucyjne - Miedzy nami sędziami pojawiły się poważne wątpliwości, czy można w ten sposób ograniczyć wolność obywateli. Ja uznałam wówczas, że te przepisy nie są konstytucyjne, ponieważ nie zostały wprowadzone w sposób konstytucyjny do porządku prawnego. Ponadto brak maseczki traktowany był jak wykroczenie, a w Kodeksie wykroczeń nie było opisanego wykroczenia, które mogłoby prowadzić do ukarania za nienoszenie maseczki - tłumaczy sędzia Agnieszka Olszewska. Oskarżyciele powoływali się na art. 54 Kodeksu wykroczeń, który mówi: "kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych, albo karze nagany". - Odnosili się w ten sposób do przepisów porządkowych. Natomiast przepisy odnoszące się do maseczek były stricte związane z ochroną życia i zdrowia ludzi. W moim odczuciu nie było więc podstaw do karania osób nienoszących maseczek na podstawie art. 54 Kodeksu wykroczeń. W uzasadnieniach do orzeczeń, które wydawałam, zaznaczałam, że noszenie maseczki jest uzasadnione w sposób medyczny, natomiast nie można z tego wywodzić, że są prawne podstawy do ukarania za jej brak - wyjaśnia. Zwrot w karaniu za brak maseczek Sytuacja zmieniła się jednak z końcem listopada 2020 roku, kiedy obowiązywać zaczął przepis art. 116 § 1a Kodeksu wykroczeń. Brzmi on następująco: "Kto nie przestrzega zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, podlega karze grzywny albo karze nagany". - O ile do grudnia 2020r. w sądach okręgu rzeszowskiego zdecydowanie przeważały odmowy wszczynania postępowań o wykroczenia w związku z brakiem maseczek, lub zapadały wyroki uniewinniające, to od grudnia 2020r. sytuacja uległa zmianie i średnio ponad połowa wniosków kierowanych do sądów kończy się ukaraniem osoby obwinionej - mówi Interii sędzia Tomasz Mucha, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Zdecydowana większość spraw o brak maseczki kończyło się ukaranie w Sądach Rejonowych w Dębicy i Strzyżowie. - Wreszcie konkretnie wskazano, o co chodzi ustawodawcy. Ten zapis stał się podstawą prawną do wprowadzenia sankcji za zachowania określone w rozporządzeniu - czyli nienoszenie maseczki - tłumaczy sędzia Olszewska. Minął rok od zmiany w prawie. Od tego czasu do sądu w Kościanie wpłynęło 51 spraw dotyczących nieprzestrzegania obostrzeń i są one związane głównie z brakiem maseczek. Sędziowie wydają wyroki skazujące. - Sprawy najczęściej kończą się ukaraniem. Wśród tych 51 spraw sporo jest takich, gdzie mamy dobrowolne poddanie się karze. Wydaje mi się, że społeczeństwo ma już świadomość, że należy nosić maski, bo przepisy się zmieniły - mówi. Za brak maseczki grozi kara grzywny lub nagany. Wysokość grzywny orzeka się od 20 zł do 5 tys. zł. Ale jak mówi sędzia Olszewska, zwykle sądy orzekają kwoty rzędu 100-150 zł. Zdarzają się też kary nagany.