- Kilkanaście lat po upadku Apartheidu w Republice Południowej Afryki, na półpustynnych terenach, powstało miasteczko, które turystów wita tablicą "Orania, ojczyzna Afrykanerów". To ci biali ludzie, którzy zatęsknili za segregacją rasową. Zamarzyli o swoim miejscu na ziemi, gdzie nie wolno czarnym kupować ziemi, gdzie są czyste piękne ogrody, gdzie ludzie podobnie się zachowują, wyglądają, myślą i modlą się - mówiła prof. Anna Wolff-Powęska podczas VI Oświęcimskiego Forum. - Przytaczam ten przykład, by posłużyć się metaforą Oranii, ponieważ myślę, że żyjemy w czasach, kiedy wiele grup etnicznych, a także narodów, marzy o takiej własnej, wyłącznej Oranii - stwierdziła prof. Wolff-Powęska. Jej zdaniem - patrząc na historię ludzkości i idei - człowiekowi towarzyszą dwie przeciwstawne tendencje: z jednej strony marzenie o wolności, przemieszczaniu się, z drugiej - chęć dzielenia, segregowania. - Uznawany za ojca nacjonalizmu niemieckiego Johann Gottfried Herder u progu XIX wieku napisał, że najbardziej naturalne państwo to takie, które stanowi jeden lud o jednym charakterze. W tym samym czasie, także niemiecki filozof Immanuel Kant w swoim traktacie o wiecznym pokoju napisał coś, co dla mnie, ale także dla nas - Europejczyków - jest fundamentem: nikt pierwotnie nie miał do jednego miejsca na ziemi więcej prawa, niżeli ktokolwiek inny i w związku z tym obowiązuje nas wszystkich prawo do powszechnej gościnności. Musimy się "ścierpieć" obok siebie - mówiła profesor Wolff-Powęska. - To "ścierpieć się" obok siebie oznacza, że wszyscy jesteśmy wędrowcami i gośćmi na tej ziemi. Jeżeli nie chcemy totalnej wojny, to oczywistym wnioskiem jest, że trzeba współpracować - dodała. Podziały w XXI wieku - Po 1945 roku w Europie dokonało się coś ważnego. Europa nigdy nie była kontynentem czystego sumienia, ale znaleźli się przywódcy polityczni, z różnych opcji politycznych, bo chadecy jak Robert Schuman, Konrad Adenauer, francuski liberał Jean Monnet czy belgijski socjalista Paul Henri Spaak, którzy okazali wielką mądrość, odwagę i dalekowzroczność. Oni, tworząc fundamenty pod wspólnotę europejską, włączyli do tej wspólnoty niedawnego śmiertelnego wroga, zrezygnowali z chęci jakiegokolwiek rewanżu. Wszystko w imię przyszłych pokoleń. Przede wszystkim chodziło o zapewnienie pokoju, a dopiero potem o konkurowanie ze światem - mówiła w Oświęcimiu prof. Anna Wolf-Powęska. Zdaniem prof. Wolff-Powęskiej, XXI wiek to "czas, którego się nie spodziewaliśmy". W tym kontekście przytoczyła słowa ks. Józefa Tischnera , który w "Filozofii dramatu" napisał, że człowiek wznosi coraz większe i potężniejsze mury i nie jest to już dom do zamieszkania, ale dom zamienia się w twierdzę służącą do podkreślania dominacji nad otoczeniem. Jak mówiła prof. Wolff - Powęska - ci, którzy wznoszą mury, dzielą, segregują, odizolowują i nie jest to dom, ale zagrożenie. - Zadałam sobie pytanie, jak to jest możliwe, że po doświadczeniu w XX wieku dwóch totalitaryzmów, 40 lat bycia zadrutowaną peryferią, dzisiaj tylu ludzi w Europie, ale także w Polsce, marzy o tej swojej czystej odizolowanej Oranii - powiedziała. W drugiej części wypowiedzi, prof. Wolff-Powęska skupiła się na tym, ja tworzą się nacjonalizmy. Przytoczyła kilka elementów, które - jej zdaniem - są dość uniwersalne dla wszystkich radykałów, polityków i dla ludzi o osobowości autorytarnej. - A u nas w kraju są szczególnie dotkliwe i mają swoją specyfikę - powiedziała. Rozbudzanie lęków i wspólny wróg Pierwszym elementem jest rozbudzenia lęków i szukanie wroga. - To są też elementy faszystowskie. W latach 30. w Niemczech bazowano na tym, ale oczywiście Hitler nie doszedłby do władzy, gdyby nie poparcie konserwatystów. Trzeba było znaleźć sojuszników. Lęk w obliczu kryzysu finansowego odgrywał jedną z decydujących ról - powiedziała prof. Wolff-Powęska. Jej zdaniem, podobna sytuacja miała miejsce w 1989 r., w okresie transformacji w Europie środkowo-wschodniej, kiedy straszono niepewnością i nieprzewidywalnością, a także w 2004 r., czyli tuż przez wejściem Polski do Unii Europejskiej. Jak przypomniała, w krajach "starej" Unii przestrzegano przed polskimi złodziejami samochodów i straszono, że polski hydraulik zajmie ich miejsca pracy. - Z kolei u nas rozbudzano lęki przed wykupem polskiej ziemi, przed germanizacją. Żadne z tych proroctw się nie spełniły, a jednak dzisiaj mamy do czynienia absolutnie z tą samą sytuacją. Ostrzegamy przed bandytami z Brukseli, przed ptasią grypą, przed migrantami u brzegów Europy, przed środowiskiem LGBT, przed euro, przed pluralizmem - wyliczała profesor. - Te lęki łatwo rozbudzić, ponieważ nie ma czegoś takiego jak zbiorowy rozum, ale są zbiorowe emocje. I do tych emocji bardzo łatwo można apelować, posługując się różnymi mitami. To dość powszechny instrument. A mity mają to do siebie, że tak, jak stereotypy są bardzo odporne na wiedzę i zawsze są bardzo blisko życia, reagując na każdą, wyimaginowaną krzywdę - powiedziała prof. Wolff-Powęska. - Mity łączą to, co rozum rozdziela. Upraszczają to, co skomplikowane, łagodzą wszelkie sprzeczności, ale przede wszystkim oddziela dobro od zła, świętych od grzesznego i swojego od innych. To podkreślanie inności, odmienności jest tutaj podstawowe. To uniwersalny element, którym posługują się wszyscy radykałowie polityczni, populiści i nacjonaliści w całej Europie - dodała. Historia nie uczy? Kolejnym elementem rozbudzania lęku - według prof. Wolff-Powęskiej - jest koncentrowanie się na przeszłości i szukanie potwierdzenia tożsamości w przeszłości po to, żeby upiększać teraźniejszość. - Zwróćmy uwagę na to, ile dzisiaj mamy koncentracji na pamięci. Oczywiście faktów historycznych nie da się zmienić, wobec tego możemy manipulować pamięcią. Kiedy dzisiaj widzimy tyle manipulacji wokół pomników, muzeów, zmian nazw ulic, wymiany bohaterów itd. to mnie, jako historykowi, nasuwa się podstawowe pytanie: po co się tej historii uczymy? Czego nas nauczy wiedza o bitwie pod Stoczkiem? Jaki sens ma przypominanie ciągle w Polsce o tolerancji w XVI wieku, skoro świadomość i wiedza o tym bynajmniej nie uwrażliwia na brak tolerancji dzisiaj? - mówiła prof. Wolff-Powęska. - Myślę, że koncentracja na wiedzy pamięciowej uczy nas pewnej bierności wobec dzisiejszej sytuacji. Ona nas nie uaktywnia i nie uwrażliwia, a przecież po to się uczymy tej przeszłości, żeby nie popełniać błędów i ulepszać naszą teraźniejszość - dodała. Potrzeba bycia ofiarą Kolejnym elementem, na który prof. Wolff-Powęska zwróciła uwagę, to chęć bycia ofiarą. Jak mówiła, podkreślają to głównie społeczeństwa Europy środkowo-wschodniej, ponieważ status ofiary daje przywileje. - Możemy oskarżać cały świat, czuć się upokorzonymi, ale przede wszystkim rościć pretensje, których mamy bardzo wiele: do zachodu, do Niemiec, do Rosji. Szukamy i w ten sposób określamy naszych wrogów - powiedziała profesor. Polityka tożsamościowa i godnościowa Następnie zwróciła uwagę na tzw. politykę tożsamościową i godnościową, do której - jak wspomniała - odwołują się wszyscy populiści. - Tak, jakby była jedna jedyna tożsamość narodowa. Obsesyjny lek przed utratą wspólnoty narodowej, chociaż takiej wspólnoty nigdy nie było i nie będzie. Jest bardzo naturalne, że mamy potrzebę przynależności do jakiejś grupy, ale zmienia się to w związku z czasem i z uwarunkowaniami społecznymi, politycznymi. Możemy przynależeć do wielu grup jednocześnie, a jedna tożsamość absolutnie nie wyklucza drugiej - stwierdziła prof. Wolff-Powęska. Jej zdaniem, polityka tożsamościowa daje ludziom poczucie przede wszystkim wyższości jednej grupy nad drugą, a ta, którą można zaobserwować w ostatnich latach, dzieli społeczeństwo i podmywa solidarność. - Na ustach wszystkich jest pojęcie godności. Ja tylko powiem, że rewersem godności jest poniżenie i bardzo często akcentujemy naszą godność po to, żeby upokorzyć wroga. Godność jest czymś bardzo ważnym, niepowtarzalnym, przyrodzonym, ale godności się nie daje nikomu w prezencie - akcentowała prof. Wolff-Powęska. - Godność to szacunek dla samego siebie i trzeba tę godność samemu wypracować. Dlatego, jak słyszę, że darowuje nam się ciągle godność w postaci różnych dotacji, to trudno mi się z tym absolutnie pogodzić - podkreśliła. "Integracja europejska nie jest projektem skończonym" - Ostatni element, który chciałabym zaznaczyć, który nas dzieli i dał mi dużo do myślenia, to jest hasło "Polska sercem Europy". Od bardzo dawna wszyscy, którzy mieli skłonności ksenofobiczne, zawsze uważali, że są w centrum planety Ziemi. Hindusi uważają, że w sercu ziemi jest Ganges, muzułmanie za centrum świata itd. Dlatego uważam, że to hasło wprowadza w błąd i nie służy łączeniu, a dzieleniu. Pokazuje, że ktoś chce mieć hegemonię, sam wybierać sąsiadów - mówiła w Oświęcimiu prof. Anna Wolff-Powęska. Zdaniem profesor Wolff-Powęskiej, Unia Europejska i integracja europejska nie są projektem skończonym i od nas zależy, jaki kształt przybiorą. - Ivan Krastev porównał Europę do przekraczania rwącej rzeki. Skaczemy z kamienia na kamień, ale dopiero na następnym kamieniu możemy się rozejrzeć, co jest dalej. Nie widzimy dalszego etapu - powiedziała profesor. - Wydaje mi się, że kontynuacja nie zależy od nikogo na zewnątrz, tylko od nas wszystkich. Od tego, czy poczujemy się godni, jako upodmiotowiony obywatel, czy będziemy, niejako korzystając z praw obywatelskich, respektując jednocześnie prawa człowieka. Bo one nie mogą iść w kolizji ze sobą - podsumowała prof. Anna Wolf-Powęska.