Sejmowy protest niepełnosprawnych i ich opiekunów z 2018 r. odbił się szerokim echem. Nie tylko dlatego, że manifestujący spędzili aż 40 dni w gmachu przy Wiejskiej oraz domagali się zwiększenia nakładów finansowych państwa przeznaczonych na ich dzieci. W historii tego protestu zapisała się głośna wypowiedź polityka Zjednoczonej Prawicy. - Po tym, jak się zachowują opiekunowie w Sejmie, jestem przekonany, że nie można dać im tej gotówki. Bo jeżeli jako żywe tarcze traktują swoje dzieci, to cóż dopiero dzieje się w domu, a mogą zdarzyć się niestety zwyrodniali rodzice - w jednym z wywiadów powiedział Żalek. Polityk próbował się później tłumaczyć i mówił o manipulacji. Do Sejmu przyniósł nawet kwiaty, ale niewiele to zmieniło. Jeszcze w maju 2018 r. pojawił się prywatny akt oskarżenia. Rodzice niepełnosprawnych, w tym Hartwich, chcą, żeby Żalek odpowiadał w procesie karnym jako osoba, która dopuściła się zniesławienia. Żeby jednak tak się stało, parlament musi się zgodzić na uchylenie immunitetu polityka. I właśnie o tym kilka dni temu dyskutowała komisja. Polityczna hucpa Chociaż polityk Porozumienia nie stawił się osobiście na posiedzenie, jego interesy reprezentował Tomasz Rzymkowski z PiS. Atmosfera była gorąca już od początku dyskusji. - Drodzy państwo, to jest nie do obrony. Takie karygodne zachowanie w stosunku do rodziców i dzieci niepełnosprawnych jest wysoce naganne - mówiła Hartwich. Swojej sejmowej koleżance wtórowali politycy Koalicji Obywatelskiej. - Tą sprawą jestem bardzo zbulwersowana, ponieważ byłam na korytarzu, kiedy rodzice z dziećmi niepełnosprawnymi byli w Sejmie - stwierdziła Henryka Krzywonos-Strycharska. - Gdyby to zależało ode mnie, to posadziłabym pana Żalka na 48 godzin z niepełnosprawnym dzieckiem, żeby zobaczył, jak to jest, zanim wypowie jakiekolwiek słowo na ten temat - dodała. W obronie klubowego kolegi stanął Rzymkowski: - Pan poseł deklaruje, że jeśli wniosek miałby charakter cywilny, to nawet immunitet parlamentarzysty pod tym względem nie kryje. Natomiast wykorzystanie trybu karnego, w świetle art. 212 Kodeksu karnego, ma charakter swoistej gry politycznej - przekonywał. Rzymkowski dowodził, że poseł "przeprosił, jeśli ktoś poczuł się dotknięty". - Wyraził skruchę z tego powodu, że jego słowa mogłyby być potraktowane przez kogoś jako bolesne, dotkliwe - usłyszeli zebrani na posiedzeniu. Z ust Rzymkowskiego padły m.in. takie określenia jak "hucpa polityczna". "Żalek jest tchórzem" Po przemowie polityka PiS Iwona Hartwich nie wytrzymała. Powiedziała, że nie ma mowy o żadnej grze, a w sprawie najważniejsza jest przyzwoitość. - Jest mi za pana wstyd. Jest mi wstyd również za pana Żalka, którego tutaj nie ma, bo uważam w tym momencie, że pan Żalek jest zwykłym tchórzem - mówiła posłanka KO. - Przepraszam, ale jest tchórzem. Powinien stanąć tutaj oko w oko tylko ze mną - bo wiadomo, że jest pandemia i tych osób, które mogłyby tu dzisiaj być, nie ma - i wytłumaczyć się z tego - grzmiała. W swoim wystąpieniu posłanka podkreślała też, że przeprosiny nie zostały przyjęte. - Nikt z nas tych kwiatów (Żalka - red.) nawet nie wziął do ręki (...). Te przeprosiny po prostu nie były szczere - oświadczyła Hartwich. - Nasze dzieci to są żywi obywatele, które tak naprawdę przyszły po swoją godność, odrobinę godności, której do dziś nie mają zapewnionej przez wasz rząd, rząd PiS-u - podkreślała. W jaki sposób Koalicja Obywatelska próbowała dowieść, że w sprawie nie chodzi o politykę? - Wystarczy zwrócić uwagę na daty. Wniosek jest z 10 maja 2018 r. Opinie prawne na ręce pana marszałka skierowano 18 maja 2018 r. i 24 maja 2018 r. Pan marszałek skierował to do Komisji 30 maja 2018 r. Trudno więc zarzucać, że obecnie, po dwóch latach, pani poseł Hartwich jest posłem Rzeczypospolitej. W momencie, kiedy ta sprawa ruszyła, nikim takim nie była - podnosił Jarosław Urbaniak z KO. Argumenty opozycji najwyraźniej nie trafiły do większości w komisji zdominowanej przez partię rządzącą. W głosowaniu nad odebraniem immunitetu Jackowi Żalkowi wzięło udział 15 posłów. Siedmioro z nich poparło wniosek, ośmiu było przeciw. Teraz, zgodnie z procedurą, o losie polityka zdecyduje większość na sali plenarnej Sejmu. Jacek Żalek nie chciał komentować sprawy. Jakub Szczepański