O przedterminowych wyborach napisał czwartkowy "Dziennik Gazeta Prawna". - Jeszcze kilka tygodni temu dawałem 10 proc. szans na realizację takiej opcji, dzisiaj to już 50 proc. - powiedział dziennikarzom rozmówca z PiS. Dlaczego kierownictwo partii z ul. Nowogrodzkiej miałoby się zdecydować na wcześniejsze wybory, skoro w terminie konstytucyjnym pójdziemy zagłosować w 2023 roku? Problemem są mniejsi koalicjanci PiS ze Zjednoczonej Prawicy, którzy stawiają warunki Jarosławowi Kaczyńskiemu. Do tego w grę mają wchodzić walki pomiędzy poszczególnymi frakcjami tworzącymi koalicję rządzącą. - Nie jest łatwo rządzić, mamy dużo frakcji i to żadna tajemnica. Nie powiedziałbym jednak, że mówi się o wyborach - uważa rozmówca Interii z partii rządzącej. Jak mówi, wiele pomysłów i projektów trzeba dogadywać bezpośrednio przed głosowaniem. - Jeśli chodzi o głosowania z PiS, nie dyskutujemy w tematach objętych naszą umową programową, takich jak sprawy personalne. Jednak bezkarność urzędnicza czy sprawa nielegalnych podsłuchów to zupełnie co innego - nie ukrywa Paweł Kukiz. - Jako Kukiz’15 robimy tak, jak uważamy za stosowne. Poza kwestiami objętymi umową prowadzimy własną politykę - podkreśla. Różnica zdań w koalicji to nic nadzwyczajnego. Od kilku tygodni w Zjednoczonej Prawicy trwa dyskusja na temat Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Chociaż początkowo projektem bazowym miał być projekt prezydencki, Solidarna Polska nie chce odpuścić. To o tyle ważne, że zlikwidowanie izby ma odblokować dla Polski środki z Krajowego Planu Odbudowy. Weto prezydenta - Jarosław Kaczyński potwierdził, że nie różnimy się w sprawie Izby Dyscyplinarnej (...). Jeśli zgodzilibyśmy się na tzw. test bezstronności sędziego to oznaczałoby, że status wszystkich sędziów powołanych czy awansowanych przez ostatnie 7 lat mógłby być kwestionowany - w wywiadzie dla Interii powiedział Patryk Jaki, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry. W sprawie dyskusji nad ustawą PiS wysyła sprzeczne komunikaty: najpierw szef klubu parlamentarnego Ryszard Terlecki groził rozpadem koalicji, a w konsekwencji przedterminowymi wyborami, a później Jarosław Kaczyński stwierdził, że propozycje ziobrystów należy uznać za sensowne. - Zawsze, kiedy PiS ma jakieś problemy straszy wcześniejszymi wyborami. Przez 7 lat wyszłoby na pewno kilkadziesiąt razy - mówi nam jeden z polityków koalicji. - Prawda jest taka, że PiS ma problem z Andrzejem Dudą, a Solidarna Polska nie chce i nie może odpuścić ustawy o Sądzie Najwyższym. Prezydent grozi wetem, a PiS się go boi - dodaje. Nasze źródła z Nowogrodzkiej wskazują, że spór o izbę może potrwać jeszcze maksymalnie dwa, trzy tygodnie: - Jest plan na rozwiązanie problemu - usłyszeliśmy. Przedterminowe wybory mało realne Co musiałoby się stać, żeby doszło do przedterminowych wyborów? - zapytaliśmy Adama Bielana, szefa Republikanów, europosła oraz koalicjanta Jarosława Kaczyńskiego. - Przedterminowe wybory są zawsze możliwe, ale w tej chwili są bardzo mało prawdopodobne. Żeby do nich doszło, rząd musiałby na trwale stracić władzę w parlamencie - odpowiada nasz rozmówca. Podobnego zdania jest większość polityków Zjednoczonej Prawicy. Na pewno w grę nie wchodzi skrócenie kadencji Sejmu, które wymaga 2/3 głosów ustawowej liczby posłów. Ogłosił to sam Donald Tusk. - Nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek rozsądny chciał rozpisywać wcześniejsze wybory w sytuacji kiedy jest wojna - mówił lider PO podczas briefingu w Zduńskiej Woli. - Nie sądzę, aby ten problem się teraz pojawił, aby teraz Polacy musieli myśleć o kampanii wyborczej - dodał. Widać więc, że również opozycji brak politycznej woli, żeby przeprowadzić przedterminowe wybory. - Każdy, kto by doprowadził w czasie wojny do wcześniejszych wyborów, zostałby ukarany przez Polaków - uważa jeden z rozmówców Interii. - Takie rozwiązanie nie opłaca się po prostu nikomu - puentuje. Jakub Szczepański