Jakub Szczepański, Interia: Mandat posła wygasł panu w 2019 r. Co pan robił poza polityką? Łukasz Rzepecki, etatowy doradca prezydenta RP: - Kiedy ogłosiłem, że rezygnuję z pierwszego miejsca na liście PSL w Koninie, otrzymałem bardzo wiele maili, zapytań od mieszkańców, sympatyków i wyborców. Pytano mnie, dlaczego się wycofuję. To było bardzo budujące, jednak nie żałuję tej decyzji. Nie myliłem się też, kiedy przewidziałem, że drogi Kukiz’15 i PSL się rozejdą. Jak pan zarabiał na życie? - Jestem z wykształcenia prawnikiem i znalazłem pracę w prywatnym biznesie. To był kolejny etap w moim życiu, kiedy nauczyłem się realizować swoje ambicje poza polityką. Nie ukrywam też, że miałem więcej czasu dla najbliższych. Ale za długo nie wytrzymał pan bez polityki. - W czynnej polityce byłem od 2010 r., a ubiegły rok pozwolił mi nadrobić prywatne zaległości oraz spojrzeć na życie publiczne z większym dystansem. Obserwowałem, jak ze względu na pandemię koronawirusa pan prezydent i rząd PiS podejmowali niepopularne, ale bardzo skuteczne decyzje. Dla nikogo to nie był łatwy rok. Mam jednak wielką nadzieję, że w związku z pojawieniem się szczepionki jesteśmy bliżej aniżeli dalej pokonania pandemii. Wszyscy przecież czekamy, aby żyć tak jak dawniej. Doradca etatowy prezydenta RP zarabia nawet 12 tys. zł. To godne wynagrodzenie? - Proszę pamiętać, że pensja jest podawana zawsze brutto, zatem na rękę jest ona o wiele mniejsza. Plus, moje wynagrodzenie jest nieco mniejsze aniżeli pan powiedział. Niemniej jednak, praca w Kancelarii Prezydenta to dla mnie swojego rodzaju służba, a jak pan zna moją karierę zawodową, nigdy nie przekładałem wynagrodzenia posła ponad sprawy obywateli. Poszedłem do polityki, by coś zmienić. Nic się nie zmieniło. Trudno być prezydenckim doradcą? - To przede wszystkim wielka odpowiedzialność jaką obdarzył mnie prezydent Andrzej Duda. Nie ukrywam, że w związku z tym, że jestem obecnie najmłodszym doradcą w kancelarii, jest to również dla mnie wielkie wyróżnienie. Będę chciał to wykorzystać w pracy przy projekcie "Młodzi w Pałacu", który jest cyklem spotkań z przedstawicielami młodego pokolenia w imieniu prezydenta. Chcielibyśmy, aby głos młodych Polaków był słyszany i wysłuchany. Opłacało się panu rezygnować z pracy w prywatnej firmie? - Nie wszystko można rozpatrywać w tej kategorii. Szczególnie, że praca dla prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, to chyba dla każdego ogromne wyzwanie i rozwój. Zdradzi pan kulisy rozstania z Kukiz’15? - Bardzo lubię Pawła Kukiza. To miły i porządny człowiek, który wierzy w swoje ideały. Życzę mu jak najlepiej. Przyznaję, że kiedy wygasł mój mandat poselski, nie angażowałem się w dalsze losy Kukiz’15. Obserwowałem je z boku, ale nie wspierałem współpracy z PSL. Dlatego odszedłem. Współpraca Pawła Kukiza i Władysława Kosiniaka-Kamysza była złym posunięciem? - Tak uważam. Po roku potwierdził to zresztą sam Paweł Kukiz. Swoje zdanie sygnalizowałem jeszcze zanim doszło do współpracy. Zanim został pan doradcą prezydenta RP, pojawiły się spekulacje. Pytania o to, czy pańska nominacja nie była ukłonem w kierunku Kukiza. - Z komunikatów prasowych dowiedziałem się, że istotnie Paweł Kukiz rozmawiał z prezydentem. Natomiast ja nie uczestniczyłem w tych dyskusjach. Pan współpracował już wcześniej z prezydentem. - W kampanii wyborczej w 2015 r. pomagałem panu prezydentowi na szczeblu województwa łódzkiego, kiedy byłem szefem młodzieżówki PiS. To było niesamowite przeżycie i doświadczenie, zwłaszcza z perspektywy 23-latka. Zastanawia mnie, jak dostać angaż u prezydenta. Andrzej Duda zadzwonił osobiście? - Zanim zostałem powołany, rozmawialiśmy z panem prezydentem. Przedstawił mi swoje oczekiwania, a ja nakreśliłem własną wizję. Myślę, że moje kompetencje oraz doświadczenie bardzo dobrze wpisały się w wymagania pana prezydenta, który chce, aby głos młodych Polaków był słyszany i wysłuchany w Pałacu Prezydenckim. Blisko współpracował pan z Marcinem Mastalerkiem. Wiadomo, że to szara eminencja Pałacu Prezydenckiego. - Marcin jest poza polityką. Konsekwentnie to podkreśla. Nigdy jednak nie ukrywał i mówił o tym wielokrotnie publicznie, że prezydent może na niego liczyć. Z Marcinem znamy się od 2011 r., kiedy on był radnym sejmiku województwa łódzkiego, a ja dopiero zaczynałem swoją przygodę z polityką. Blisko współpracowaliśmy przez wiele lat. Mastalerek to nie jest jedyna osoba z otoczenia prezydenta, z którą znacie się z regionu? - Razem z Marcinem i Błażejem Spychalskim wywodzimy się z województwa łódzkiego. Obaj byli radnymi sejmiku, podczas gdy ja sprawowałem mandat radnego miasta Łodzi. Marcin Mastalerek jest nie tylko doradcą społecznym prezydenta, ale i wiceprezesem Ekstraklasy. Chodzicie razem na mecze? Pan jest pewnie sympatykiem ŁKS-u albo Widzewa. - Jestem za Widzewem. Jako radny miasta Łodzi zabiegałem o budowę stadionu Widzewa Łódź i to się udało. Owszem, zdarzyło się nam kilka razy pójść razem na stadion. Mam nadzieję, że już niedługo kibice wrócą na stadiony i będą mogli oglądać zwycięstwa naszej reprezentacji oraz naszych drużyn w europejskich pucharach. Bo mecze bez kibiców, to nie to samo. Zarówno pan jak i Marcin Mastalerek to jedni z niewielu polityków PiS, którzy postawili się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Pan wysyłał nawet prezesa na emeryturę. - Tak, taka była wówczas moja ocena sytuacji. Jako poseł zawsze służyłem swoim wyborcom i wszystko co robiłem, było z myślą o nich. Obecnie, Jarosław Kaczyński jest liderem obozu Zjednoczonej Prawicy i życzę mu jak najlepiej. Sądzi pan, że prezes PiS jest zadowolony z waszej współpracy z prezydentem? - Nie mi to oceniać. Dla mnie najważniejsze, jak postrzega mnie mój szef, prezydent Andrzej Duda. Chyba każdy dwa razy by się zastanowił, zanim zgodziłby się pracować z córką szefa? Nawet w ramach spotkań z cyklu "Młodzi w Pałacu". - Miałem okazję poznać Kingę Dudę już podczas tweet up'u (spotkanie użytkowników Twittera - red.) w 2015 r. w kampanii prezydenckiej. Nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Wspólnie wymyśliliśmy formułę spotkań, zarówno tych odbywających się on-line, jak i stacjonarnie. Oczywiście wszystko przy zachowaniu odpowiedniego reżimu sanitarnego. Pan, jako doradca etatowy, bierze na siebie więcej? - To naturalne. Kinga Duda jest doradczynią społeczną i pracuje zawodowo, więc wymaga to od niej dużej zręczności, aby wszystko pogodzić. Mimo to zawsze znajduje czas na omówienie najważniejszych spraw - czy to telefonicznie czy w Pałacu Prezydenckim. Konsultujemy się na bieżąco. Odczuwają państwo wsparcie Kancelarii Prezydenta? - Bez instytucjonalnego wsparcia Kancelarii Prezydenta nie moglibyśmy sprawnie przeprowadzić cyklu konsultacji z organizacjami młodzieżowymi "Młodzi w Pałacu". Bardzo pomaga nam biuro prasowe, nie do przecenienia jest Biuro Narodowej Rady Rozwoju pana ministra Piotra Ćwika. Wspiera nas też szefowa kancelarii, pani Grażyna Ignaczak-Bandych. Mógłbym jeszcze chwilę wymieniać. Jak wiele rozmów odbyliście do tej pory? - Przez ponad miesiąc spotkaliśmy się z kilkunastoma organizacjami młodzieżowymi, które przedstawiły nam swoje bolączki. Przed nami kilkadziesiąt kolejnych spotkań. Jesteśmy otwarci na wszystkich od lewa do prawa. Na nikogo się nie zamykamy. Chcemy poznać problemy młodych ludzi i znaleźć wspólnie ich rozwiązanie. Co dalej? - Konsultacje to pierwszy etap. Gdy wysłuchamy wszystkich problemów i pomysłów młodzieży, kolejnym krokiem będzie powołanie Rady ds. Młodzieży przy Prezydencie RP. Później pojawią się m.in. projekty inicjatyw legislacyjnych. To zadanie zaplanowane na 5 lat. Jakub Szczepański