Wydawało się, że politycy w końcu się dogadali i Polacy wybiorą niebawem nowego prezydenta. Cierpliwość polityków PiS została jednak wystawiona na próbę we wtorek. To wtedy wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka z Lewicy zgłosiła do ustawy o tegorocznych wyborach poprawkę. W myśl zaproponowanych przepisów, wybory prezydenckie miałyby się odbyć po 6 sierpnia, kiedy kończy się kadencja Andrzeja Dudy. Taki wariant jest nie do zaakceptowania przez partię rządzącą. Tym bardziej, że w ostatnim czasie sondażowe notowania urzędującego prezydenta lecą na łeb na szyję. Za to kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski stale zyskuje. - Na razie wydaje się, że realne jest przygotowanie wyborów 28 czerwca. Wtedy Sąd Najwyższy będzie miał czas, żeby stwierdzić ich ważność lub nieważność. To jedna wersja. Druga, korzystna dla Dudy, zakłada, że wybory trzeba robić jak najszybciej, bo kampania nie idzie. Dlatego Kaczyński wzywał niedawno do siebie szefów struktur - mówi informator Interii ze Zjednoczonej Prawicy. Jedno jest pewne: liderzy koalicji nie zamierzają czekać z założonymi rękami. - Będziemy wykorzystywali wszystkie środki, jakie przynależą państwu, po to, żeby prawo zostało wykonane - oświadczył Jarosław Kaczyński podczas środowej konferencji z liderami Zjednoczonej Prawicy. Co to dokładnie znaczy? - Nie pozwolimy opozycji grać państwem, opóźniać terminu wyborów czy ich uniemożliwiać ze względu na interes partyjny lub osobiste ambicje - przekazał Interii Radosław Fogiel z PiS. - Jesteśmy za głosowaniem w czerwcu. Jeśli Senat będzie się dopuszczał obstrukcji, skróci czas na zbieranie podpisów dla kandydata, który dopiero dołączył - mówi polityk, nawiązując do nowej kandydatury Trzaskowskiego. Pytany o konsekwencje zapowiadane przez Jarosława Kaczyńskiego, wicerzecznik PiS w końcu przyznaje: - W Kodeksie karnym też jest odpowiedni rozdział, gdyby ktoś zamierzał uciekać się do ostatecznych środków. To "Przestępstwa przeciwko wyborom i referendom". Mówimy o środkach przewidzianych prawem, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnych tak daleko idących sytuacji - tłumaczy Fogiel. Polityczny granat Lewicy Kiedy we wtorek Gabriela Morawska-Stanecka zgłaszała poprawkę zakładającą, że ustawa o wyborach prezydenckich wejdzie w życie 6 sierpnia 2020 r., chyba nie spodziewała się politycznej burzy, którą wywoła. Zarówno ona jak i wicemarszałek Michał Kamiński z PSL jasno motywowali wprowadzenie zmian: powstała konstytucyjna wątpliwość, że wybory przeprowadzone przed zakończeniem kadencji Andrzeja Dudy, będzie można podważyć. - Trudno zakładać, że po wyborczej przegranej Jarosław Kaczyński z uśmiechem odda władzę. Jeszcze do 10 maja wszyscy politycy PiS opowiadali, że elekcja może być legalna tylko do 23 maja. Jest mnóstwo wypowiedzi w tej sprawie - w rozmowie z Interią argumentuje Kamiński. Jak mówi, "jest przekonany", że ustawa wróci do Sejmu w poniedziałek. Tego samego dnia rano o zasadności tej poprawki mają się wypowiedzieć konstytucjonaliści. - Mam nadzieję, że opinie ekspertów pozwolą nam rozwiać wątpliwość, co do możliwości rozwalania konstytucyjnie tych wyborów przez Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy chętnie wycofamy tę poprawkę. Tak, że ona nawet nie będzie głosowana - usłyszeliśmy od wicemarszałka. Chociaż zarówno Kamiński jak Morawska-Stanecka zapewniają, że chodzi wyłącznie o niepodważalność wyborów, kuluary aż huczą od plotek. Nieoficjalnie mówi się, że PSL i Lewica chcą odłożenia wyborów, bo Rafał Trzaskowski wystrzelił w sondażach. Kiedy pytamy Michała Kamińskiego o senacką grę na osłabienie Trzaskowskiego, polityk nie ukrywa emocji. - W jaki sposób poprawka miałaby zaszkodzić Trzaskowskiemu? Na dezorientację wyborców nikt nie wpłynął bardziej niż partia, która mówiła, że idzie do wyborów, potem je bojkotuje, a na końcu zmienia kandydata, w trakcie rozgrywki - powiedział Interii wicemarszałek. Poseł Lewicy: - Nie ma odgórnego pomysłu, żeby wybory odbyły się po 6 sierpnia. To indywidualna zagrywka pani wicemarszałek. Kiedy dostała opinie prawne dotyczące organizacji wyborów po kadencji, jako prawnik, zaproponowała taką poprawkę. Mówiła o tym, ale nie załączyła stosownego harmonogramu. A to przecież najistotniejsza rzecz - mówi nasz informator. - Jesteśmy zwolennikami tego, co zostało wydyskutowane przy okrągłym stole, to znaczy przeprowadzenia wyborów na przełomie czerwca i lipca - na antenie Polskiego Radia 24 potwierdził w piątek Włodzimierz Czarzasty, szef SLD. Wyborczy POPiS W TVN24 Kamiński przyznał w czwartek, że liderzy opozycji doskonale wiedzieli o poprawce zgłoszonej przez wicemarszałek z Lewicy. Od tych słów w piątek odciął się Borys Budka, przewodniczący Platformy Obywatelskiej. - Nie było uzgodnień w sprawie poprawki dotyczącej organizacji wyborów po 6 sierpnia - przekazał w rozmowie z PAP. Jak stwierdził, wybory powinny się odbyć w czerwcu. Na razie zarówno opozycja jak i PiS, jak jeden mąż, odwlekają wybory. Jak słyszymy nieoficjalnie, Mateusz Morawiecki nie opublikuje uchwały PKW z 10 maja, bo ustawa o wyborach nie wróciła z Senatu. - Gdyby się tak stało, Elżbieta Witek musiałaby ogłosić termin w ciągu dwóch tygodni. Bez ustawy (wyborczej - red.), która tkwi w Senacie, sama związałaby sobie ręce, odbierając możliwość pracy w parlamencie - mówi nasze źródło z PiS. Dlaczego Mateusz Morawiecki nie publikuje uchwały PKW? - Odsyłam do premiera. Wiem, że ten temat jest zasłoną opozycji dla prac Senatu, ale on jest w pewien sposób wtórny. Żeby wybrać prezydenta, potrzeba ustawy, która utkwiła w izbie wyższej. Sądzę, że jeżeli Senat weźmie się do pracy to nie uchwała PKW będzie problemem - uważa Fogiel. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z zapowiedziami opozycji, ustawa dotycząca wyborów prezydenckich w 2020 r. w poniedziałek opuści Senat. Nawet jeśli w izbie wyższej przejdą poprawki opozycji, to PiS zdecyduje, jak będzie wyglądać głosowanie i kiedy ustawa wejdzie w życie. Jakub Szczepański, współpraca: Łukasz Szpyrka