Jakub Szczepański, Interia: Wszędzie słychać o inwazji na Ukrainę. Powinniśmy się bać? Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych: - Scenariusz wielkiej wojny, a więc agresji Rosji na Ukrainę to ostatni ze scenariuszy, którymi dysponuje Władimir Putin. Na pewno ma ich kilka, wszystkich nie znamy. Część realizuje już teraz. Szturm na naszą wschodnią granicę, wojna informacyjna, działania dyplomatyczne podważające politykę Zachodu: to cały czas się dzieje. Mamy jednak do czynienia z eskalacją, o czym świadczą ruchy rosyjskich wojsk. Jaki jest cel? - Putin chce przełamać impas, szczególnie w dyskusji ze Stanami Zjednoczonymi. Celem Rosji jest przekonanie USA, że wojna wisi na włosku. Rosjanie chcą spełnić swoje cele i próbują spowodować, żeby świat uległ ich żądaniom. A to nie jest tak, że Putin wykorzystuje Niemców, którzy tworzą część zachodniej wspólnoty? - Kilka tygodni temu wskazywałem na dwuznaczność zachowania Niemców, a nie było jeszcze mowy chociażby o korytarzach powietrznych przy transporcie broni na Ukrainę. Rząd naszych zachodnich sąsiadów wcale nie chce brać udziału w spójnym dialogu NATO i Unii Europejskiej przeciwko Rosji. Niemcy się wyłamują i wielu zachodzi w głowę, dlaczego. Teraz chyba już nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o biznes z Rosjanami. Innych przesłanek nie ma. Mówi się wyraźnie, że Niemcy odgrywają rolę konia trojańskiego. Władimir Putin gra niemiecką kartą przeciwko Unii i NATO. Kay-Achim Schönbach, były już szef marynarki wojennej Niemiec stwierdził, że "Putin zasługuje na szacunek". Jak pan odebrał te słowa jako wojskowy? - To wyraźnie wypowiedź polityczna, która nie powinna mieć miejsca, bo wojskowi w żaden sposób nie mieszczą się w teatrze politycznym. Widać wyraźnie, że armia niemiecka jest rozdyskutowana, rozpolitykowana i nieprzygotowana do tego, co może się wydarzyć za naszą wschodnią granicą. Odejście dowódcy wydaje się naturalne, jednak ta wypowiedź daje obraz sposobu myślenia niemieckich elit politycznych oraz wojskowych. To zupełnie inne stanowisko niż pozostałych członków NATO. Skandal. Jak długo można grać na dwa fronty? - Długo obserwuję politykę, znam się na wojsku. Niepokoi mnie, że Niemcy rozgrywają swoją kartę z Putinem, a on bardzo na nich liczy i ich wykorzystuje. Gra idzie o Ukrainę, Gruzję, ale i całą Europę Wschodnią. Dlatego trzeba zapytać: czy mamy wroga w NATO? Wydaje mi się, że w całym tym konflikcie rola Polski jest marginalizowana. A przecież obserwujemy również szturm na nasze granice z Białorusią. - Jak już powiedziałem, Putin ma kilka scenariuszy. Rosja prowadzi obecnie o wiele więcej operacji o charakterze niewojskowym niż militarnym. Każdy obserwator widzi, że te operacje są skierowane przeciwko NATO, nam i naszym sąsiadom. Pytanie czy dojdzie do agresji militarnej. A jeżeli tak, to w jakim zakresie i na kogo. Dojdzie do agresji? - Rosja wie, że Ukraina jest dobrze przygotowana do obrony, a Ukraińcy zdeterminowani. To nie to samo co w 2014 r., kiedy doszło do aneksji Krymu. Putin wie, że w razie uderzenia z Ukraińcami czeka go duża przeprawa. Nasi specjaliści, którzy zajmują się tematyką rosyjską, wskazują na możliwe kierunki agresji od południa, wschodu i północy. Nie przesądzałbym takich rozstrzygnięć. Rosyjscy dowódcy są dobrze przygotowani, będą działali tylko tam, gdzie mogą odnieść sukces. Oni nie chcą dużych ludzkich strat. Jak zatem postąpi prezydent Rosji? - Będzie dążył do destabilizacji rządu w Kijowie, to jego główny cel. Chce tam osadzić kogoś, kto będzie mu sprzyjał i odwróci politykę ukraińską. Po drugie, cały czas będzie działał w Doniecku i Ługańsku wiążąc tam siły naszych wschodnich sąsiadów. Pamiętajmy, że lokalna wymiana ognia powoduje straty, ale nie rozwiązuje żadnego problemu. Demonstracja siły ma przekonać Zachód, żeby ustąpił. Jednak, w mojej opinii, wielkiej operacji wojskowej nie będzie. Wróćmy do Białorusi. Jako Polacy powinniśmy się spodziewać agresji z tej strony? - Z Uralu już teraz przybyła 90. Dywizja Pancerna, którą rzucono w rejon Smoleńska na Białorusi. To czteropułkowa dywizja, bardzo silna. Ukraińcy spodziewają się ataku z tej strony. Armia białoruska na pewno wzięłaby w nim udział, bo podlega pod operacyjne dowództwo armii rosyjskiej. Łukaszenka nie ma wpływu na dowodzenie własną armią. Rosjanie już dawno pozbawili go na to wpływu: to oni szkolą, modernizują. Jak to się ma do sytuacji Polski? - Jeżeli dojdzie do działań wojennych to jesteśmy przede wszystkim narażeni na dużą grupę uchodźców, którzy będą uciekali ze stref działań wojennych. Mowa o setkach tysięcy uciekających ludzi i na to musimy być przygotowani. Nasze wojska też powinny być gotowe na "przypadkowy konflikt" - starcie, próbę wywołania wojny. Putin może chcieć konfliktu z Polską, który wywoła rękami Łukaszenki, żeby odwrócić uwagę od Kijowa. Nie da się tego wykluczyć, oni są nieobliczalni. Wierzy pan w unijne sankcje, jeśli dojdzie do konfliktu? To sposób na Władimira Putina? - Do tej pory koniem trojańskim była zawsze Angela Merkel. To ona patronowała wszystkim decyzjom, które spowodowały, że Władimir Putin nigdy nie został poważnie dotknięty. Taka polityka ustępstw. Merkel nauczyła Rosjan, że cokolwiek by się nie wydarzyło, to Europa zmięknie, trochę odpuści i pójdzie im na rękę. Do tej pory Niemcy prowadzą własną politykę, jeżdżą do Moskwy i do Kijowa. Z drugiej strony Rosjanie po raz pierwszy spotykają się z jednoznaczną reakcją Zachodu, który mówi im "nie". Niezależnie od tego, co myślimy o Joe Bidenie, żaden amerykański prezydent nie rozmawiał tak z Putinem. Prof. Romuald Szeremietiew, specjalista od wojskowości, pisze o walce z Rosjanami i projekcie "Armii Nowego Wzoru". Tezy: nie będzie uderzenia czołgami, zamiast okupacji Polski kontrola Warszawy i tak dalej. Czy jako Polska jesteśmy gotowi na wojnę z Rosją? - "Armii Nowego Wzoru" nie ma i długo pewnie jej nie będzie, wojsko stoi u granic. Żeby zmieniać armię potrzeba nawet dekady. Teraz niby będziemy namawiać Putina do opóźnienia agresji, bo mamy reformować własne wojsko? To chore, kabaret w wykonaniu ekspertów. Trudno jednak nie żartować. Dlaczego? - To koncepcja opracowana za oceanem. Amerykańskim dowódcom wydaje się, że wojna będzie wyglądała jak w Iraku czy Bagdadzie. A to zupełnie inna wojna! Armia chińska czy rosyjska to wojska masowe. Oni nawet nie zauważą kilku specjalsów "Armii Nowego Wzoru", którzy siedzą w lesie. A jak zauważą, to załatwią ich rakietami termobarycznymi. To broń, która wypala i wysysa wszystko, łącznie z jeleniami. O specjalsach chyba nie trzeba tu nawet wspominać. Jako Polska poradzilibyśmy sobie z Rosjanami? - Nasza armia, samodzielnie, nie jest w stanie odeprzeć agresji rosyjskiej. Wszyscy o tym wiedzą, a jeśli ktoś jest innego zdania, nic nie wie o naszym wojsku. Musimy liczyć na swoich sojuszników, zniechęcać Rosjan do agresji i podjąć przygotowania, które pozwolą nam odeprzeć napaść. Należy przygotować też wojska operacyjne, bo one będą odpierały agresję. Trzeba położyć duży nacisk na zwiększenie zdolności bojowych potencjału wojsk operacyjnych. Co ma pan na myśli? - Sformułowanie nowych jednostek wojskowych, bądź zwiększenie potencjału tych jednostek, które będą utrudniały pokonanie naszej obrony. Mówię głównie o artylerii rakietowej, wojskach inżynieryjnych oraz środkach obrony przeciwpowietrznej i przeciwpancernej. To cztery pilne kierunki. Jeśli nie nastąpi to szybko, nie będziemy mogli odeprzeć agresji. Obywatele Ukrainy deklarują, że sami ćwiczą strzelanie i są gotowi do mobilizacji. Polacy też powinni? - Edukacja proobronna powinna działać cały czas, chociaż u nas nie istnieje. Ministerstwo Obrony Narodowej powinno opracować program dla ludzi zdolnych do noszenia broni, którzy chcą się szkolić pod kątem obrony Ojczyzny. Ludzi można przygotowywać w ramach brygad Wojsk Obrony Terytorialnej. Powinniśmy szkolić na terenie całego kraju. Jakub Szczepański