Zjednoczona Prawica ogłosiła swój kolejny sztandarowy program w sobotę 15 maja. Zorganizowano konwencję, na miejscu pojawili się najważniejsi politycy: Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Elżbieta Witek, Zbigniew Ziobro oraz Jarosław Gowin. Wszyscy złożyli podpisy pod dokumentem, który miał zwiastować nowe otwarcie we wzajemnych relacjach. Jednak już dwa dni później lider Porozumienia zaczął dystansować się od wspólnego projektu ze względu na podwyżki podatków dla klasy średniej. Spór trwa do tej pory. - Podpisaliśmy się pod kierunkowym planem rozwoju. Nie wszystkie ustawy są gotowe. Poczekamy na ich finalny kształt. Dziś zabiegamy o to, by ulga Gowina została zastosowana również do osób prowadzących działalność gospodarczą - tłumaczy Interii Magdalena Sroka, rzecznik Porozumienia. W podobnym tonie oficjalnie wypowiadają się też inni działacze ugrupowanie. Ale w kuluarach słychać niezadowolenie: - Wyliczenia prezentowane bez szczegółowych zapisów wyglądały inaczej. Nie były pokazane w pełnej skali - słyszymy. - W Porozumieniu była część, która absolutnie nie chciała się podpisać pod Polskim Ładem. Inni byli zdania, że tam jest dużo dobrych pomysłów. Finalnie, po długiej dyskusji, wewnętrznie zagłosowaliśmy i wszyscy byli za, a dwie osoby się wstrzymały. Jedną z nich był Maksymowicz - mówi kolejny z naszych rozmówców z Porozumienia. Niektórzy z naszych informatorów zrzucają winę na Marcina Ociepę, wiceszefa partii i wiceministra obrony narodowej, który negocjował z PiS warunki Polskiego Ładu. - Marcin nie negocjował kwestii gospodarczych. Zresztą zaproponowaliśmy 30 tys. jako kwotę wolną od podatku, ale nikt nie mówił, że będą jakieś wykluczenia - usłyszeliśmy. - W sprawie podatków dla klasy średniej oni (PiS - red.) sami się zorientowali, że przestrzelili. Odbiór na nasze nowe propozycje jest naprawdę zaskakująco dobry. Rzeczywiście są skłonni to zmienić - twierdzi nasz rozmówca. Chociaż Polski Ład jest przede wszystkim programem gospodarczym, polityka też miała tu spore znaczenie. Część działaczy Porozumienia wiernych Gowinowi uważała, że nie można ściśle współpracować z PiS, dopóki wiceministrowie Adama Bielana nie stracą stanowisk w rządzie. A jeśli mieliby w nim zostać, to wicepremier powinien wskazać swoich ludzi, żeby nie było oskarżeń o łamanie umowy koalicyjnej. Jarosław Gowin przystąpił jednak do Polskiego Ładu i wydaje się, że nie ma już narzędzi, żeby wymusić karę na własnych buntownikach. Odstrzelili RPO od Gowina Kością niezgody na linii PiS-Porozumienie już teraz okazał się wybór Rzecznika Praw Obywatelskich. Tym razem kandydat miał zostać wskazany przez gowinowców. - Przedstawiłem dzisiaj kierownictwu PiS osobę, która ma rekomendację Porozumienia, pana profesora Marka Konopczyńskiego. Czekamy na decyzje PiS i Solidarnej Polski, czy będą gotowe poprzeć tę kandydaturze. Nie ma jeszcze żadnych deklaracji, wcześniej umawialiśmy się, że to Porozumienie wskaże kolejnego kandydata. Mam nadzieje, że to ustalenie pozostaje w mocy - w środę powiedział dziennikarzom Gowin. Niedługo później gruchnęła wieść o rezygnacji prof. Marka Konopczyńskiego. "W związku z informacjami o braku poparcia największego sejmowego ugrupowania, uważam moje dalsze zaangażowanie w proces wyborów RPO za bezprzedmiotowe" - napisał wczoraj późnym wieczorem Konopczyński. Dlaczego nie udało mu się uzyskać poparcia PiS, skoro to Porozumienie miało namaścić swojego kandydata? Powody są przynajmniej dwa.Jak ustaliła Interia, Jarosław Gowin najpierw przekazał informację mediom, a dopiero później koalicjantom. To, delikatnie mówiąc, nie spodobało się Jarosławowi Kaczyńskiemu. - O wszystkim dowiedzieliśmy się z prasy. Tyle, że wcześniej nikt nie miał pojęcia, kim jest Marek Konopczyński - zdradza nasze źródło z PiS. - Kiedy wyszło na jaw, jakie poglądy prezentuje w mediach społecznościowych, było jasne, że jest nie do zaakceptowania - dodaje. Profesor Uniwersytetu w Białymstoku prezentował na Twitterze poglądy antykościelne, wspierające ruch LGBT. Publikował też charakterystyczne logo Polski Walczącej, które wielu prawicowców uznaje za profanację.Właśnie z tych powodów, zdaniem naszych rozmówców z partii rządzącej, Marek Konopczyński nie jest kandydatem środka. A właśnie kogoś takiego miało wskazać Porozumienie. - Trudno wytłumaczyć, na co liczył Gowin. Przecież nie ma wystarczającej liczby posłów, żeby samodzielnie zgłosić kandydata na RPO. Nawet jeśli chciał przepchnąć Konopczyńskiego z PO i tak nie mają większości w Sejmie - dziwi się jeden z naszych informatorów z PiS. Część rozmówców Interii z Porozumienia również nie rozumie tego kroku.Po nieudanym zagraniu Jarosława Gowina, w grze pozostaje kandydatura Lidii Staroń. O tym, że to ona będzie kandydatką PiS na RPO poinformował w czwartek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Dość powiedzieć, że Jarosław Kaczyński namaścił już wcześniej niezależną senator z Olsztyna w jednym z ostatnich wywiadów. Z punktu widzenia gowinowców właśnie to miało być gwoździem do trumny tej kandydatury. Ludzie Gowina orzekli, że z tego powodu Staroń staje się niewybieralna. Chociaż od dawna mówi się, że zależy jej na urzędzie Rzecznika Praw Obywatelskich, nie wystąpiła z oficjalną prośbą do szefa okręgu, Michała Wypija z Porozumienia. A był to jeden z warunków udzielenia jej rekomendacji przez partię Gowina. Staroń, zamiast dyskutować z gowinowcami, rozmawiała bezpośrednio z Jarosławem Kaczyńskim. - Pani senator z doświadczeniem, zasłużona dla ludzi, miała iść do dzieciaczka (Wypija - red.) i prosić go o zgodę? Śmiechu warte - komentuje jeden ze współpracowników prezesa PiS. O zatwierdzeniu kandydatury Konopczyńskiego zarząd Porozumienia zdecydował we wtorek. Zgodę wyrażono niemal jednogłośnie. Nie ma to już jednak większego znaczenia. Posłów coraz mniej Jeszcze na początku tej kadencji Jarosław Gowin miał 18 posłów. Jednak szabel regularnie ubywa. Po tym jak Adam Bielan podważył przywództwo wicepremiera, udało mu się zebrać grupę parlamentarzystów, którzy odcinają się od Gowina. To czterech posłów: Kamil Bortniczuk, Michał Cieślak, Włodzimierz Tomaszewski i Jacek Żalek. Wiadomo już, że formalnie założą własną partię, a ugrupowanie ma zasilić szeregi Zjednoczonej Prawicy. Do tego trzeba też doliczyć Jadwigę Emilewicz, która we wrześniu zostawiła Porozumienie. To nie jedyne zmartwienie Gowina. Ostatnio z klubu PiS (Zjednoczonej Prawicy - red.) odeszli Andrzej Sośnierz, który co prawda pozostał w ugrupowaniu, ale zasilił koło poselskie "Polskie Sprawy" Agnieszki Ścigaj. Chyba najgłośniejszym transferem ostatnich dni było odejście prof. Wojciecha Maksymowicza. Neurochirurg z Olsztyna zdecydował się zasilić szeregi partii Szymona Hołowni po tym, jak ze środowisk PiS wypłynął donos dotyczący jego rzekomych nieetycznych eksperymentów. Profesor wszystkiemu zaprzecza. - Jeżeli spojrzymy na sytuację od lutego, czyli od czasu, gdy pożegnaliśmy zdrajców związanych ze Zbigniewem Gryglasem (były poseł, wiceminister aktywów państwowych - red.) i Adamem Bielanem, zdecydowanie poszerzyliśmy swoje grono poselskie. Dołączyła do nas Monika Pawłowska, zawiązaliśmy współpracę z Agnieszką Ścigaj oraz Lechem Kołakowskim - twierdzi Jan Strzeżek, wicerzecznik Porozumienia. Niemniej, politycy PiS nieoficjalnie mówią, że Jarosław Gowin nie ma z czym wojować, bo jego siła w parlamencie słabnie. Swoje trzy grosze dorzuca Adam Bielan: - Kapitałem Gowina nie jest wysokie poparcie społeczne, co pokazują sondaże oraz jego indywidualny wynik w wyborach, a liczba szabel w Sejmie. Ona topnieje wraz z wyjściem z klubu Maksymowicza czy Andrzeja Sośnierza. A może odejść jeszcze 2-3 posłów, jeśli spełnią swoje nieoficjalne groźby - powiedział ostatnio Interii europoseł. Co ciekawe, Jarosław Gowin miał się dowiedzieć o politycznym awansie Adama Bielana z namaszczenia prezesa PiS jeszcze przed podpisaniem deklaracji dotyczącej Polskiego Ładu. Zjednoczona Prawica bez Gowina? - Dziś okazuje się, że więcej osób z przeszłością w PZPR jest w obozie PiS niż w Nowej Lewicy - kilka dni temu podczas spotkania Klubu Jagiellońskiego ocenił Michał Wypij, jeden z bliskich współpracowników wicepremiera. - Nie podoba mi się to, że jakikolwiek rząd próbuje przycinać skrzydła Polakom. Wyczuwam tu największą różnicę. Nowy Ład jest tego dobrym przykładem. Widzę Polskę inaczej - powiedział. W Porozumieniu niewielu polityków ma odwagę tak wyraźnie wypowiadać swoje poglądy. Jednak trudno się dziwić tym słowom, skoro sam Jarosław Gowin wysyła dwuznaczne sygnały przed kolejnymi wyborami. Pod koniec kwietnia wyraził przekonanie, że nie jest pewne czy koalicjanci wystartują razem w 2023 r. - Obok PiS, obok Solidarnej Polski, którą wiele łączy z Konfederacją, może powstać trzecia lista, nie tyle PSL-Porozumienie, co lista Koalicja Polska, Konserwatyści z PO, Porozumienie, czyli taka centroprawica - mówił na antenie Polsat News. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Jarosław Gowin nie wyklucza też współpracy z Szymonem Hołownią. Chociaż Polska 2050 odebrała posła Porozumieniu, wydawało się, że ugrupowanie przyjęło to bez większych emocji. - Jesteśmy lojalnym koalicjantem w ramach Zjednoczonej Prawicy. Chcemy współpracować, chociażby wyrażając Polski Ład. W tej chwili są jeszcze dwa lata do wyborów. To byłoby nieodpowiedzialne, gdybyśmy się teraz zajmowali listami wyborczymi - powiedział nam Strzeżek, kiedy zapytaliśmy go o ewentualną współpracę z Hołownią. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka