Do incydentu doszło w niedzielę, około południa. Z naszych informacji wynika, że strażnik służył wewnątrz kompleksu sejmowego i poruszał się po budynkach z naładowaną bronią. Funkcjonariusz kończył służbę, gdy rozładowywał broń, ta wypaliła. - Wśród młodych żołnierzy dosyć często się zdarza, że mają takie problemy (z postrzałem przy rozładowywaniu broni - red.), dlatego szkolenia trzeba prowadzić pod czujnym okiem dobrych instruktorów - mówi Interii Polko. - Rozumiem poborowego, kogoś młodego, ale nie kogoś, kto zajmuje się ochroną parlamentarzystów. Z tego, co widać, stwarza większe zagrożenie dla siebie i otoczenia niż ludzi, którym ma zapewnić bezpieczeństwo - dodaje. Nieco bardziej wyrozumiały jest gen. Andrzej Pawlikowski, były szef BOR: - Z niekontrolowanymi strzałami było wiele wypadków w różnych służbach. Czasami ludzi gubi rutyna i brak ostrożności. Sam widziałem, kiedy instruktor na strzelnicy pokazywał zasady korzystania z ostrej broni palnej. W pewnym momencie padł strzał - opowiada. - Dobrze, że w podłogę, a nie uczestnika kursu. Według mnie strażnik zadziałał rutynowo, nie sprawdził czy nabój znajduje się w komorze - uważa. Naładowana broń w Sejmie? Chociaż dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka zapewniał wczoraj, że "w żadnej mierze nie było zagrożone bezpieczeństwo osób postronnych", nasi rozmówcy z Wiejskiej są innego zdania. - Jeśli ten funkcjonariusz postrzelił się przy rozładowywaniu, może równie dobrze postrzelić każdego. W mojej ocenie wniosek jest jeden: nie potrafi się posługiwać bronią - mówi nam jeden z doświadczonych parlamentarzystów. - To była niedziela, żadna sytuacja nadzwyczajna. Na szczęście nie było ani gości, ani posłów - dodaje. Eksperci, z którymi rozmawiamy, podkreślają, że poruszanie się po Sejmie z naładowaną bronią jest niedopuszczalne. - To co najmniej dziwne, że Straż Marszałkowska chodzi po Sejmie z naładowaną bronią. Z tego, co wiemy, nie było stanu nadzwyczajnego, zagrożenia. A to niezbędne, żeby uzasadnić wprowadzenie naboju do komory nabojowej - powiedział Interii Polko. Andrzej Pawlikowski: - Przepisy zabraniają mieć wprowadzony nabój do komory nabojowej. Mają naboje w magazynku, ale broń nie może być przeładowana. Jeśli chodził z przeładowaną bronią na terenie Sejmu, to kwalifikuje się do czynności wyjaśniających - uważa. Służby działają Informację o incydencie jeszcze wczoraj potwierdził szef CIS: - W odpowiedzi na liczne pytania przedstawicieli mediów, potwierdzamy, że w niedzielę 31 stycznia, podczas rutynowych czynności służbowych wykonywanych przez funkcjonariusza Straży Marszałkowskiej, doszło do postrzału - przekazał Andrzej Grzegrzółka. Strażnik trafił do szpitala, ale nie wiadomo, w jakim jest obecnie stanie. Sprawę wyjaśniają już policja, prokuratura oraz kierownictwo Straży Marszałkowskiej. Niewykluczone, że zajmie się nią także Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych. - Trwają postępowania. Kiedy się oficjalnie zakończą, będziemy podejmować decyzję. W tej chwili jest za wcześnie, żeby komisja miała się tym zajmować - przekazał Interii Kazimierz Smoliński z PiS, szef gremium. - Jeżeli po ostatecznym wyjaśnieniu sprawy będą wątpliwości, nie widzę przeszkód, by komisja się tym zajęła - dodał. - Na pewno ktoś popełnił błąd. Spodziewam się, że konsekwencje ze względu na złamanie procedur zostaną wyciągnięte - uważa jeden z naszych rozmówców z Sejmu. Wysłaliśmy pytania do CIS. Prosiliśmy m.in. o komentarz dotyczący postrzału podczas rozładowywania broni. Do czasu publikacji nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Jakub Szczepański