W kuluarach izby wyższej to żadna tajemnica, że najważniejszy z senatorów lubi podróżować. Jak pisaliśmy w Interii, Tomaszowi Grodzkiemu niemal za każdym razem towarzyszy dyrektor jego gabinetu: - Zgodnie z praktyką przyjętą w Kancelarii Senatu dyrektor gabinetu nie tylko nadzoruje, ale też sam wykonuje zadania zarówno na miejscu jak i wszędzie, gdzie marszałek Senatu przebywa, pełniąc swoje obowiązki - jeszcze w maju tłumaczyła Interii Małgorzata Daszczyk. Próbowaliśmy się dowiedzieć, kto jeszcze lata z marszałkiem, gdzie i w jakim celu podróżowały senackie delegacje oraz jakie były koszty poszczególnych wyjazdów. Odpowiedź Kancelarii Senatu nie uwzględnia pełnego składu osobowego podróży, ale obejmuje okres od 12 listopada 2019 r. do 5 maja 2022 r., kiedy izba otrzymała nasz wniosek o informację publiczną. Jak się okazuje, w tym czasie samolot z Tomaszem Grodzkim latał poza granice Polski 26 razy. Na przekazanej nam liście uczestników delegacji, Centrum Informacyjne Senatu uwzględnia m.in. szefa Kancelarii Senatu, poszczególnych polityków, ekspertów jak mec. Michał Wawrykiewicz, a nawet żonę marszałka Joannę Grodzką, która uczestniczyła w audiencji u papieża. W odpowiedzi nie znajdziemy natomiast senackich dyrektorów, mimo że, jak usłyszeliśmy, z Grodzkim latali. Zrezygnowali z Abu Zabi Jeszcze w lutym wszystkie media obiegła wieść o podróży marszałka Senatu do Stanów Zjednoczonych. Jak pisaliśmy wówczas w Interii, wylot mocno zdenerwował Donalda Tuska. - Szef nie chciał, żeby sprawa wypłynęła do mediów, a Kancelaria Senatu chwali się tym wyjazdem na swojej stronie internetowej - podkreślał jeden z naszych rozmówców. Tomasz Grodzki najwyraźniej nie przejął się krytyką mediów, bo kiedy ujawniliśmy, że kolejnym przystankiem na mapie senackich podróży ma być Dubaj, nie zamierzał zmieniać planów: - Jeżeli w ogóle wyjazd dojdzie do skutku, to będzie on (wyjazd - red.) do Abu Zabi, do szefa parlamentu i do premiera Emiratów Arabskich, jako że zależy nam na dywersyfikacji źródeł pochodzenia paliw kopalnych, w tym gazu i ropy - tłumaczył kilka dni później w Senacie. Nasze źródła spekulują, że Tomasz Grodzki zrezygnował z podróży do Zjednoczonych Emiratów Arabskich po dyskusji z Donaldem Tuskiem i publikacji Interii. Jakkolwiek by nie było, delegacja do ZEA nie widnieje w zestawieniu udostępnionym nam przez Centrum Informacyjne Senatu. Jest tam za to wiele innych interesujących pozycji. Wylot nawet co dwa dni Z zestawienia wynika, że w 2020 r. grupa senatorów odwiedziła Japonię na zaproszenie przewodniczącej Izby Radców. Diety, noclegi i przelot zamknęły się w kwocie 75 529,58 zł. Po wylocie do Miami to druga pozycja w całym zestawieniu. Na uwagę zasługuje choćby dwudniowy wyjazd do Austrii (10 031 zł - red.), gdzie marszałek obchodził uroczystą rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej oraz rocznicę wizyty Ojca Świętego. Do droższych wizyt należy zaliczyć również te z października 2020 r. we Włoszech. Marszałek Tomasz Grodzki i inni senatorowie odwiedzili wówczas Rzym w związku z XXV Jubileuszowym Walnym Zjeździe Związku Polaków. Cena? 17 603 zł. I chociaż na świecie trwała pandemia, a parlamentarzyści znacznie ograniczyli swoje aktywności w 2021 r., marszałek miewał bardzo intensywne delegacje. Przykładowo: 25 i 26 czerwca Tomasz Grodzki wraz z senatorami PO: Ewą Matecką, Januszem Pęcherzem oraz Aleksandrem Pociejem odwiedzili Paryż (5 550 zł - red.). Ledwie dwa dni później, 28 czerwca marszałek siedział już z nową delegacją w samolocie specjalnym do Akwizgranu (4 681,67 zł - red.). Do 5 maja 2022 r. Tomasz Grodzki zdążył jeszcze odwiedzić m.in. amerykańskie Saint Loius (14 281 zł - red.), Ateny (7 859 zł - red.), Brukselę (6 254 zł - red.) i słynne już Miami, któremu tak mocno sprzeciwiał się Donald Tusk. Trudno jednak dziwić się szefowi PO: wylot na Florydę kosztował 113 289 zł i jest najdroższy w zestawieniu uwzględniającym samolotowe delegacje marszałka Senatu. PiS nie lata z Grodzkim W zestawieniu obejmującym oficjalne delegacje marszałka z ostatniej kadencji brylują głównie politycy PO i opozycji. Na liście znajdziemy jednak podróż Marii Koc z PiS, która na początku 2021 r. poleciała do Wilna. W drugiej połowie lutego, tuż przed wybuchem wojny na Ukrainie, do Kijowa udał się także wicemarszałek Marek Pęk z PiS. Za kulisami słychać, że politycy z Nowogrodzkiej unikają Grodzkiego jak ognia. - Bardzo negatywnie oceniamy wiele obszarów działalności Tomasza Grodzkiego. W szczególności ten dotyczący polityki zagranicznej. Jest mnóstwo zarzutów, nawet ze strony MSZ, że realizuje swoją agendę, nie konsultuje się z resortem i wysyła sprzeczne komunikaty - twierdzi Pęk. Jak mówi nam wicemarszałek z PiS, przed rosyjską agresją zrobił wyjątek i wybrał się w oficjalną delegację, bo polityk PO chciał, aby "wznieść się ponad podziały". Końcem tej międzypartyjnej współpracy oraz wspólnych delegacji miało być głośne wystąpienie Grodzkiego, w którym polityk oskarżał Polskę o finansowanie reżimu Władimira Putina. - Od samego początku był duży dystans do tego, co robi marszałek. Nie było zakazu, ale zalecaliśmy senatorom dużą ostrożność - tłumaczy Interii Pęk. - Orędzie do narodu ukraińskiego było przekroczeniem Rubikonu i od tego momentu rekomendacja dla PiS jest taka, żeby nie brać udziału w wyjazdach z Tomaszem Grodzkim - podkreślił.