O tym, że dotarło do nas śmiertelne zagrożenie, wiadomo od 4 marca. To wówczas Ministerstwo Zdrowia podało informacje o mężczyźnie, który trafił do szpitala w Zielonej Górze. Zgodnie z relacją, którą w mediach społecznościowych udostępniał Kikosicki, dyrektor zajmujący się obsługą pacjentów, był już wtedy w drodze do Kenii. Pierwsze zdjęcia z warszawskiego Lotniska Chopina udostępnił 3 marca. Niecały tydzień później chwalił się obszerną relacją z "Safari na granicy z Tanzanią". Jak nam przekazał główny zainteresowany, urlop zaplanował już wcześniej, a wyjazd opłacił "dawno temu". - Na miejscu był zastępca dyrektora departamentu i pracownicy, którzy mnie zastępowali i realizowali wszystkie zadania - tłumaczy Interii Kikosicki, kiedy pytamy go o egzotyczne wakacje z początku marca. - Nie było tu żadnego zaburzenia ciągłości działania. Uzgodniłem to z kierownictwem NFZ, nie było żadnych przeciwwskazań. Byli zastępcy, inni pracownicy, zajmowali się wszystkimi tematami - dodał. W NFZ usłyszeliśmy, że w środę Paweł Kikosicki był poza biurem. Lecz wcale nie chodzi tu o przymusową, dwutygodniową kwarantannę związaną z potencjalnym zakażeniem COVID-19. - Nie poddałem się jej. Zostałem poproszony przez firmę, żeby zgłosić się do sanepidu i dowiedzieć, czy mogę się stawić do pracy, czy nie. Natomiast polityka w naszej firmie jest taka, że większość pracowników pracuje zdalnie, a część na miejscu - tłumaczy nam dyrektor. Politycy Koalicji Obywatelskiej nawet nie kryją emocji. Zwracają uwagę na wystąpienia rządu oraz prezydenta. - Słyszymy, że rząd robi wszystko, co w jego mocy, żeby uratować Polskę i Polaków - mówi Interii Izabela Leszczyna z PO. - To niepoważne postępowanie i nie trzeba być w opozycji, żeby to zobaczyć. Gdyby to był mój współpracownik, a ja byłabym wiceministrem, to podziękowałabym mu za współpracę - dodała. W rozmowie z Interią służby prasowe NFZ uspokajają: jak twierdzą, Paweł Kikosicki nie naraził pacjentów. - Zarówno kierownictwo Departamentu Obsługi Pacjentów jak i kilka tysięcy pracowników NFZ bardzo ciężko pracuje i to praktycznie w systemie całodobowym. Chodzi o to, żeby zabezpieczyć pacjentom dostęp do usług medycznych - tłumaczy nam Sylwia Wądrzyk-Bularz, rzecznik Funduszu. Jakub Szczepański