Awantura w Zgierzu zaczęła się na przełomie października i listopada. To wtedy radni Platformy, ramię w ramię z lokalnymi samorządowcami, próbowali przechytrzyć wieloletniego starostę, ludowca, a zarazem własnego koalicjanta - Bogdana Jarotę z PSL. Mieli już nawet gotowy wniosek o odwołanie samorządowca. - Poparło go dziesięciu polityków PO oraz czterech lokalnych. Żeby odwołać starostę, potrzebowali czterech kolejnych głosów. Myśleli, że dogadają się w tej sprawie z PiS - zdradza nam jeden z posłów doskonale zorientowanych w sprawie. Okazało się jednak, że Platforma się przeliczyła. I to bardzo. Pod koniec listopada radni mieli zdecydować o odwołaniu starosty zgierskiego. Bogdan Jarota wykonał jednak ruch wyprzedzający i... zawnioskował o wyrzucenie z zarządu powiatu kolegów z PO. Radni dyskutowali niemal jak w Sejmie: od rana aż do 3 w nocy. Skończyło się koalicją ludowców z PiS. Platforma i lokalny koalicjant musieli obejść się smakiem. - Chcieli dorwać się do władzy. Utworzyli koalicję. Tyle, że była za mało liczna - mówi Interii Jarota. - Tak wyszło i koniec. Przestało nam się układać, więc mamy koalicję z PiS. Żeby kogoś odwołać, trzeba mieć większość 3/5 i tyle. Jeśli jej nie ma, to nie można tego zrobić. Prosta rzecz - dodaje starosta zgierski. Jak PSL dogadał się z PiS? - Sytuacja była taka, że panowie się poważnie pokłócili. Ja nie tylko po to startowałem do powiatu, żeby być szczęśliwym radnym w opozycji i wytykać błędy - mówi nam Dominik Gabrysiak, świeżo upieczony wicestarosta z partii rządzącej. - Mam całe 28 lat, więc kiedy jak nie teraz? - dopytuje. Posłowie żywo zainteresowani Źródła zbliżone do partii rządzącej twierdzą, że za sukcesem PiS w powiecie zgierskim stoi poseł Marek Matuszewski, parlamentarzysta rodem ze Zgierza. Polityk jest jednak nad wyraz skromny. - Proszę pytać ludzi z powiatu - śmieje się i odsyła nas do Gabrysiaka. - Nie było mu (Matuszewskiemu - red.) łatwo patrzeć na lokalne problemy. Grożą nam choćby milionowe zwroty dotacji unijnych. Mamy poważny problem. Żyjemy od pożaru do pożaru - mówi wicestarosta zgierski z PiS. Z kolei posłowie opozycji nie owijają w bawełnę: - Z kolegami z Platformy nie mogliśmy zapanować nad samorządowcami - usłyszeliśmy od polityka PSL, który ubolewa nad rozpadem koalicji. Co z obietnicami o braku współpracy ludowców z PiS? - Poziom polityczny kończy się na województwie. My nie schodzimy do powiatu, spraw lokalnych. Tak było po wyborach. Zresztą, w wielu powiatach, choćby w lubuskim, PiS rządzi z PO. Są powiaty, gdzie lewica rządzi z PiS, jak powiat koński w woj. świętokrzyskim. Tam są rozstrzygane zupełnie inne sprawy - powiedział Interii Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. Politycy z Wiejskiej nie ukrywają jednak rozżalenia. - Wyciągnęliśmy rękę, chcieliśmy działać z ludowcami, ale przy innym staroście z PSL. Na pewno żal, że nie można kontynuować dobrych działań Koalicji Obywatelskiej. Żal dobrych pomysłów - mówi nam senator Artur Dunin z PO, którego 22-letni syn Sebastian jest zgierskim radnym powiatowym. Jeszcze bardziej gorzko wypowiada się posłanka Agnieszka Hanajczyk. Podkreśla jednak, że nie brała udziału w rozmowach: - Plan się nie powiódł, bo nie potrafili policzyć głosów, ani się dogadać. Mnie jest bardzo przykro, że tak się wydarzyło - mówi posłanka. - To nie jest dobra wróżba przed zbliżającymi się wyborami. Może się jeszcze okazać, że razem z PSL będziemy mieć wspólnego kandydata - usłyszeliśmy. Ludowcy z Wiejskiej nie chcą komentować pod nazwiskiem wolty radnych: - Co mam powiedzieć? Że starosta Bogdan Jarota wykiwał Platformę? Owszem, zrobił to. Na ich własne życzenie.