Jakub Szczepański, Interia: Kiedy obejmował pan jedno z najważniejszych stanowisk w Kancelarii Prezydenta, deklarował pan, że najważniejsza jest komunikacja między głową państwa, a rządem. Podtrzymuje pan? Paweł Szrot, szef Gabinetu Prezydenta RP: - Tak. Z przedstawicielami rządu spotykamy się cyklicznie, co tydzień. Rozmawiamy o swoich planach. W tym momencie prezydent pracuje nad ustawą o sędziach pokoju. Konsultujemy się też w sprawie reformy systemu wymiaru sprawiedliwości. Musimy się informować o takich inicjatywach. Sądzę, że przepływ informacji jest coraz lepszy. W kontekście szerszej reformy wymiaru sprawiedliwości pan prezydent miał ostatnio rozmawiać z ministrem Zbigniewem Ziobrą. Są jakieś konkluzje? - Odkąd jestem ministrem, prezydent wiele razy spotykał się z ministrem Ziobrą. Również ostatnio. Tematem spotkania były zagadnienia związane z systemem sprawiedliwości i Sądem Najwyższym. Czekamy na ostateczne projekty, ale nie będę mówił o konkluzjach. Odbyła się dyskusja o oczekiwaniach prezydenta. Minister Ziobro zna nasze stanowisko, a my jego. Zapytałem wcześniej o pańską deklarację dotyczącą przepływu informacji, bo państwo - jako Kancelaria Prezydenta RP - potwierdziliście doniesienia medialne dotyczące nominacji Kamila Bortniczuka na ministra sportu. - Prezydent spotkał się z Kamilem Bortniczukiem, gdyż ten polityk funkcjonuje w obiegu medialnym jako kandydat na ministra sportu. Ta kandydatura występuje także w dyskusjach między politykami. I dlatego prezydent zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego. Prezydent odebrał od niego informacje na temat ewentualnych, planowanych działań, gdyby Bortniczuk został powołany na szefa resortu sportu. Czy doniesienia mediów były dla prezydenta impulsem do spotkania z kandydatem? - Prezydent chciał się dowiedzieć o pewnych założeniach programowych przed powołaniem na stanowisko ministra. Jak wskazują przedstawiciele rządu, do tego powołania - nie przesądzając jeszcze, kto konkretnie obejmie stanowisko - ma dojść w tym tygodniu. Dlatego to była jedna z ostatnich chwil, żeby wymienić informacje. Prognozuje pan więcej takich spotkań? Przecież jest przynajmniej kilka osób, które są przymierzane do funkcji ministerialnych. - Wszystko przed nami. Proszę obserwować informacje, które będą napływały z Pałacu Prezydenckiego. Prezydent włączą się w rozmowy koalicyjne Zjednoczonej Prawicy? Nie ukrywa swoich poglądów czy tego, z jakiego obozu politycznego się wywodzi. - Prezydentowi bardzo zależy na solidnym, trwałym rządzie i większości parlamentarnej. Dlatego wykonuje różne działania w tym kierunku: zarówno dyskretne jak publiczne. Przypomnę tylko ostatnie spotkanie z Pawłem Kukizem. Prezydent rozmawiał z nim o projekcie sędziów pokoju, ale i na inne tematy. Paweł Kukiz wierzy, że jego polityczne marzenia się spełnią. Na jakim etapie są uzgodnienia między obydwoma politykami? - Po części uczestniczyłem w tej ostatniej rozmowie. Prezydent podtrzymał, że termin jesienny (wprowadzenia ustawy o sędziach pokoju - red.) zostanie utrzymany. Do wyjaśnienia zostało kilka spraw, ale decyzja może zostać podjęta szybko. Podobno nawet prezes PiS jest poirytowany, bo musi prowadzić rozmowy koalicyjne z wieloma podmiotami. Stąd wsparcie prezydenta? - Wcześniej jedynym, ale trudnym partnerem był Jarosław Gowin. Teraz mamy Adama Bielana, wiceministra obrony narodowej Marcina Ociepę, Pawła Kukiza i posłów, którzy są wolnymi elektronami. Prezydent wspiera ośrodki decyzyjne po stronie Zjednoczonej Prawicy, żeby utrzymać większość. Proszę pamiętać, że jest strażnikiem konstytucji. Dlatego jest także zwolennikiem utrzymania wszystkich konstytucyjnych terminów, jeśli chodzi o wybory. Skoro mamy stan wyjątkowy, to planowy termin wyborów raczej nie ulegnie zmianie? - Zobaczymy. Stan wyjątkowy w obszarach przyległych do granicy z Białorusią skończy się za 60 dni, ale pytanie, co dalej. Na pewno nie można zmieniać obecnie konstytucji, chociaż niektórzy rozpoczęli już taką dyskusję. Oczywiście w samych rozważaniach nie ma nic złego. Paweł Soloch przekazał wiadomość, że to nie jest dobry moment, żeby zwoływać Radę Bezpieczeństwa Narodowego. W piątek Straż Graniczna podała informację o strzałach w kierunku polskich żołnierzy. Kiedy zatem nadejdzie czas na dyskusję o bezpieczeństwie z opozycją? - Jeśli Rada Bezpieczeństwa Narodowego miałaby się sprowadzać do dyskusji, którą widzieliśmy na forum Sejmu podczas przedłużania stanu wyjątkowego, będę doradzał prezydentowi, żeby jej nie zwoływał. Jakakolwiek dyskusja z osobami pokroju posłanki Klaudii Jachiry czy Franka Sterczewskiego nawet nie jest bezsensowna, ale szkodliwa z punktu widzenia państwa i bezpieczeństwa obywateli. Ich wypowiedzi są natychmiast analizowane w białoruskim Mińsku i na Kremlu. Potem wykorzystuje je białoruska propaganda. Należy domniemywać, że w posiedzeniu RBN wezmą udział poważni politycy, liderzy opozycji. Zaraz pojawią się argumenty, że nie chcecie informować innych opcji o tym, co się dzieje. - Dyskutowałem ostatnio z posłanką Anną Marią Żukowską. To poważny polityk lewicy, który często przedstawia na forum publicznym argumenty do pewnego stopnia rozsądne. W tej konkretnej sprawie jej optyka była jednak kompletnie irracjonalna. Wielokrotnie pytałem ją, kto odpowiada za ten kryzys, kto wysyła migrantów do podlaskiej puszczy. Nie potrafiła odpowiedzieć. To jest wymowne samo w sobie. Nie obawiacie się oskarżeń? Przecież opozycja zyskała demokratyczny mandat w wyborach i ma prawo wiedzieć. - Strażnicy graniczni robią, co mogą, żeby przekazywać wiadomości. Informują media na bieżąco. Czyli nie ma do przekazania nic ponadto, co można usłyszeć podczas konferencji prasowych? - Prezydent wielokrotnie spotykał się z premierem, ministrami resortów siłowych: Mariuszem Błaszczakiem i Mariuszem Kamińskim. O sytuacji na granicy rozmawiał też z szefami służb specjalnych czy specjalistami z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Co więcej, był na Podlasiu, gdzie odbył odprawę ze Strażą Graniczną i żołnierzami. To wciąż informacje, które posiada wyłącznie prezydent. - Prezydent dysponuje informacjami, które umożliwiają mu podejmowanie odpowiedzialnych decyzji w sprawie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Doskonale wie też, co w sprawie kryzysu ma do powiedzenia opozycja. To nic budującego ani optymistycznego. Jakie są prognozy odnośnie do dalszego przebiegu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej? - Białoruś jest dziewięciomilionowym państwem z własnymi problemami. Organizuje akcję na skalę międzynarodową, której dotąd nie trzeba było szczególnie finansować. Jednak rezerwuar ludzi z Bliskiego Wschodu, którzy zdobyli kwotę rzędu kilku tysięcy dolarów i mogli sobie pozwolić na lot do Mińska, wyczerpuje się. Pytanie, co dalej zrobi państwo białoruskie. Mamy informacje, że akcja Łukaszenki jest wielkim obciążeniem dla zwykłych Białorusinów. Być może władze wyciągną z tego wnioski, które pozwolą podjąć decyzje korzystne dla bezpieczeństwa w Europie. Zostawmy kryzys, porozmawiajmy o Kancelarii Prezydenta. Ostatnio odszedł Błażej Spychalski. - Minister cały czas współpracuje z prezydentem jako doradca społeczny. Miał inne plany zawodowe, a prezydent to uszanował. Kto zajmie miejsca rzecznika prezydenta? - Obecnie ja nadzoruję biuro prasowe i różne aktywności naszych ministrów w mediach. Wszyscy wspieramy prezydenta, jeśli chodzi o komunikowanie jego decyzji. Jeśli prezydent zdecyduje o powołaniu rzecznika, zakomunikujemy to w odpowiednim trybie i czasie. Małgorzata Sadurska - PKO BP, Paweł Mucha - NBP, Błażej Spychalski - Orlen. A minister Krzysztof Szczerski został ambasadorem RP przy ONZ w Nowym Jorku. Nie odnosi pan wrażenia, że to nagroda finansowa za lata pracy u boku prezydenta? - Pracując z prezydentem, nabiera się kontaktów i umiejętności. Kiedy ktoś chce się sprawdzić na innym polu, prezydent niczego nie utrudnia. Wielokrotnie podkreśla też, że jeśli ktoś czuje się wypalony, bądź jego umiejętności nie są odpowiednio wykorzystywane, nie ma problemu ze zmianą pracy. Bezspornie odejście ministrów z Kancelarii Prezydenta łączy się z podwyższeniem zarobków. Zgadzamy się? - W mojej opinii tu nie chodzi o pieniądze, ale zapobieganie życiowej i zawodowej stagnacji. Doskonale wiadomo, że prezydent zdecydował ostatnio o podwyżkach dla klasy politycznej, bo posłowie bali się to zrobić. Z perspektywy czasu to była dobra decyzja? - Tak. Potwierdzeniem tego jest fakt, że dyskusja na ten temat była gorąca, ale szybko się skończyła. Pamiętajmy, że podwyżka była również w interesie opozycji, bo mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych. Prezydent był odważny w swoich decyzjach również w pierwszej kadencji, gdy musiał dbać o zaplecze polityczne w kampanii wyborczej na drugą kadencję. To znaczy? - Przypomnę, że zawetował pierwszy rządowy pakiet reform systemu sprawiedliwości. To wywołało znaczne kontrowersje po stronie władz większości parlamentarnej. Prezydent podjął taką decyzję, bo tak dyktowało mu sumienie i wiedza prawnicza. Co dalej z Biurem Polityki Międzynarodowej Prezydenta RP? Krzysztof Szczerski jest przecież w Nowym Jorku. - Odpowiedź jest oczywista. Minister ds. polityki międzynarodowej Jakub Kumoch jest szefem tego biura. Wszystkie inicjatywy będą w sposób naturalny kontynuowane. Minister Szczerski wprowadził ministra Kumocha we wszystkie sprawy. Nie wymagało to wielkiego wysiłku, bo Kumoch był doświadczonym dyplomatą i to dla niego nic nowego. Skoro biuro działa już pełną parą, to czy nie dochodzi do zgrzytu kompetencyjnego z MSZ? - Absolutnie! Minister Zbigniew Rau bardzo często gości u prezydenta. Panowie ustalają wszystkie najważniejsze sprawy. To ważne, bo w polityce zagranicznej często trzeba działać szybko. Podejmować decyzje na przykład w kwadrans. Nie widzę tu zagrożenia. Ostatnio i minister, i prezydent odwiedzili Cypr. To nie jest ani pierwsza, ani ostatnia taka wizyta. Zapytam bezpośrednio o pana. Od jakiegoś czasu pojawiają się maile, które mieli między sobą wymieniać m.in. członkowie rządu. Ostatnio ktoś opublikował rzekomo pańską korespondencję. - Ze swojej strony mogę serdecznie podziękować temu cyberlejtnantowi, który tworzył tę informację za zamieszczenie przy niej mojego bardzo korzystnego zdjęcia. I to właściwie wszystko, co mogę powiedzieć w tej sprawie. Nie sprawdzałem czy mail jest autentyczny, nie zamierzam tego robić. Gdyby nie był to i tak nie ma tam informacji, które byłyby dla kogoś wielką niespodzianką. Uczestniczyłem przecież w kampanii wyborczej prezydenta. W kuluarach słychać, że w sieci pojawi się w końcu taka treść, która wysadzi obóz Zjednoczonej Prawicy. Taka trochę mailowa afera podsłuchowa. Jak nagrania u Sowy. To uprawnione porównanie? - Wielokrotnie zapowiadano detonację bomb, które przewrócą układ polityczny w Polsce. Każda z takich zapowiedzi okazywała się smętną petardą. Znam Michała Dworczyka i innych ludzi, którzy prowadzili między sobą korespondencję. Jestem absolutnie przekonany, przynajmniej jeśli chodzi o autentyczność tych materiałów, że nie pisali między sobą niczego, co mogłoby ich skompromitować.