W czwartek opisaliśmy zbrodnię z Kazimierzowa i wyrok gdańskiego sądu, który oburzył rodzinę zamordowanej Anny K. Do tragedii doszło 5 września 2018 r. To wtedy morderca pokłócił się z własną matką. Powodem były pieniądze i wspólne leczenie odwykowe. Ani śledczy, ani sąd nie mieli wątpliwości co do sprawstwa oskarżonego. Zbrodnia była zaś bardzo brutalna. "W pewnym momencie wziął do ręki pogrzebacz i uderzył ją (Annę K. - red.) w głowę. Następnie przemieścili się do garażu, gdzie Jacek K. uderzał matkę pięściami po głowie, kopał w plecy, po czym skrępował jej zbrojoną taśmą klejącą ręce w nadgarstkach i dłonie oraz nogi w kostkach, a także owinął głowę, zakrywając usta i częściowo otwory nosowe. Następnie podjechał pod drzwi garażu samochodem osobowym Toyota Avensis, włożył żyjącą jeszcze Annę K. do bagażnika i odjechał" - ustalił sąd. Tak jak informowaliśmy, sprawca przez kilka godzin jeździł po okolicy, a jego matka konała w aucie. Postanowił pożyczyć pieniądze od koleżanki. Kiedy odmówiła, pokazał jej zawartość swojego samochodu. Kiedy kobieta zapytała, czy w środku leży matka K., morderca zaczął się śmiać i wsiadł do toyoty. Niedługo później o sprawie zawiadomiono policję, a mężczyzna został zatrzymany. Po przebadaniu Jacka K. okazało się, że wydmuchał 0,45 mg/dm alkoholu, a we krwi ujawniono amfetaminę, której stężenie było niższe niż próg dla stanu "po użyciu". Zabójca nie miał uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi. Rodzina oburzona Krewni zamordowanej i zabójcy, w rozmowie z Interią, określili czerwcowy wyrok sądu jako "skandal". - W tej sprawie chodzi o sprawiedliwość, chociaż nic, co się wydarzy, nie zwróci nikomu życia. Teraz ja się boję o własne życie, nie wiem, co może mu przyjść do głowy - powiedział nam jeden z członków rodziny K. Swojego zaskoczenia nie ukrywał też pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego. - Co szczególnie istotne, powołani w sprawie biegli sądowi jednoznacznie wskazali, że oskarżony był świadomy swojego postępowania, albowiem wiedział, jaki wpływ na jego postępowanie ma zażycie narkotyków - mimo to Sąd Okręgowy w Gdańsku zdecydował się dokonać takiej wykładni przepisów prawa karnego, która nakazuje uznać oskarżonego za osobę niepoczytalną - usłyszeliśmy od mec. Adama Gautiera. Zgodnie z wyrokiem sądu z 1 czerwca, za zabójstwo sąd orzekł wobec Jacka K. środek zabezpieczający w postaci pobytu w odpowiednim zakładzie psychiatrycznym. Ze względu na prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego zabójca otrzymał zakaz prowadzenia pojazdów. Prokuratura: Szereg błędów sądu Sprawą Jacka K. zajmują się śledczy z Prokuratury Rejonowej w Malborku. Nieprawomocny wyrok sądu okręgowego w Gdańsku zaskarżyli w całości. Ich zdaniem oskarżony powinien odpowiadać jak osoba świadoma swoich czynów, a sąd dopuścił się szeregu błędów: chodzi o "nieuwzględnienie wszystkich ujawnionych w toku postępowania sądowego okoliczności, których następstwem było (...) przyjęcie, że oskarżony dopuszczając się zarzuconych mu czynów miał całkowicie zniesioną poczytalność". - W ocenie prokuratora zgromadzony materiał dowodowy, w szczególności opinia sądowo - psychiatryczna - psychologiczna, wskazuje, że wyłączenie poczytalności, które oskarżony przewidywał i mógł przewidzieć, spowodowane było wprowadzeniem się w stan odurzenia oraz w stan nietrzeźwości - powiedziała Interii prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Podobnego zdania jest pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego: - Wykładnia prawa dokonana przez Sąd Okręgowy w Gdańsku jest niepokojąca - prowadzi ona bowiem do wniosku, że osoby uzależnione od narkotyków mogą bezkarnie popełniać przestępstwa, nawet te najbardziej makabryczne - mówił Interii mec. Gautier. Prokurator wniósł w apelacji o uchylenie wyroku w całości i przekazanie do ponownego rozpoznania. Z naszych informacji wynika, że nie wyznaczono jeszcze terminu rozprawy w sądzie apelacyjnym. Jakub Szczepański