Politycy partii rządzącej lubią opowiadać, że ich koledzy są "krystalicznie uczciwi". Taka opinia w obozie PiS z pewnością przylgnęła i do Mariusza Kamińskiego. Ostatnio zarysować kryształ próbuje Tomasz Kaczmarek, znany szerzej jako agent Tomek. Były funkcjonariusz CBA oskarża swojego dawnego mocodawcę o wywieranie presji. Jak twierdzi, ofiarą służb miał paść były prezydent z kręgu SLD. - Miałem wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich - powiedział w prokuraturze Kaczmarek cytowany przez "Superwizjer" TVN. - Moje notatki i złożone zeznania są efektem nacisków ze strony moich byłych przełożonych (Macieja Wąsika oraz Kamińskiego - red.) - zeznał w śledztwie dotyczącym willi w Kazimierzu Dolnym, którą para prezydencka miała rzekomo pozyskać w nielegalny sposób. Mariusz Kamiński zaprzeczył rewelacjom agenta Tomka. Jego rzecznik Stanisław Żaryn wskazywał, że chodzi o prokuratorskie zarzuty dla Kaczmarka związane z uchybieniami w jego stowarzyszeniu Helper. - Na pewno wiarygodność odwróconego agenta po dekadzie jest wątpliwa. Udzielił w tym czasie kilkuset wywiadów, napisał książkę, zeznawał pod przysięgą. Proszę zwrócić uwagę na sekwencję wydarzeń: zarzuty (wobec Kaczmarka - red.) w listopadzie, w grudniu (jego - red.) zeznania w prokuraturze, a w styczniu 2020 program w TVN. Przecież to oczywiste - mówi nam Maciej Wąsik. Zanim jednak panowie poszli na noże, minister koordynator i były szef CBA nie szczędził komplementów Kaczmarkowi. - Mamy do czynienia z wybitnym funkcjonariuszem policji. Z niektórych wypowiedzi jego byłych kolegów (...) wynika, że była to perełka. Że był to jeden z najlepszych funkcjonariuszy pod przykryciem CBŚP. Rzeczywiście był fantastycznym funkcjonariuszem CBA - mówił przed laty dziennikarzom Kamiński, gdy wyszło na jaw, że w latach 90. Kaczmarek był współwinnym śmiertelnego wypadku. Obecnie agent Tomek opowiada wręcz o politycznym zleceniu na ludzi SLD. A niechęć Kamińskiego do komunistów nie jest żadną tajemnicą przynajmniej od lat 80., kiedy działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Czy osobiste przekonania ministra przekładają się na jego pracę ze służbami specjalnymi? Odważny radykał nie bał się oberwać Po latach znajomi z drugiej strony politycznej barykady nie szczędzą komplementów ministrowi koordynatorowi służb specjalnych. - Znamy się od bardzo dawna, o Mariuszu z lat 80. mogę mówić tylko dobrze - wspomina Joanna Kluzik-Rostkowska, obecnie posłanka PO. Chwali byłego kolegę z Niezależnego Zrzeszenia Studentów za odwagę. Na dowód opowiada o zatrzymaniu przez SB z października 1988 r. - Mariusz miał wtedy żonę w ciąży. Przestraszył się, że jeśli nie wróci na noc do domu, małżonka zacznie odchodzić od zmysłów. I wtedy próbował stamtąd zwiać! Nie pamiętam czy uciekał przez balkon, czy korytarzem - mówi Kluzik-Rostkowska. Słowa dawnej koleżanki Kamińskiego potwierdzają historycy. - Trzeba przyznać, że Mariusz Kamiński bardzo bojowo działał w NZS. Funkcjonował w tym środowisku bardzo odważnie - ocenia dr Patryk Pleskot ze stołecznego IPN. - Jako młody człowiek był prawdziwym ideowcem i zagorzałym antykomunistą. Czynnie uczestniczył w manifestacjach ulicznych, szedł w pierwszym szeregu. Narażał własne zdrowie, bo protestujących przecież pałowano - dodaje. U Kamińskiego niechęć do komunistów pozostała i po upadku PRL, kiedy w 1993 r. zakładał Ligę Republikańską. - To była fantastyczna, oddolna organizacja zrzeszająca młodych ludzi, którzy byli rozczarowani kierunkiem zmian w latach 90. Brakiem lustracji, dekomunizacji, wszechobecnemu złodziejstwu i ubecji śmiejącej się ludziom w twarz. To trochę taki bunt - wspomina Wąsik, który był jednym z działaczy Ligi. Kwaśniewski: Kamiński trochę mnie prześladuje Niewątpliwie, Mariusz Kamiński zapisał się w pamięci Aleksandra Kwaśniewskiego i jego małżonki. Już po wybuchu afery z kazimierską willą para prezydencka obwiniała Ligę Republikańską o głośny incydent z Paryża. To tam w maju 1997 r. Jolanta Kwaśniewska oberwała jajkiem. - Miała to być wspólna akcja Radykalnej Akcji Antykomunistycznej (RAAK - red.) z Ligą Republikańską z Krakowa, która była z Mariuszem skonfliktowana. Sęk w tym, że 1 maja 1997 r. chłopaków z krakowskiej Ligi Republikańskiej spacyfikowała policja. Wylądowali w szpitalach, więc nie pojechali do Francji - opowiada Interii Wojciech Wybranowski, niegdyś działacz RAAK, a obecnie dziennikarz "Do Rzeczy", który rzucał jajkami w Kwaśniewskiego. W rozmowie z nami Wybranowski wspomina, że RAAK miała się połączyć z Ligą, ale paryski incydent przekreślił wszelkie nadzieje na taki scenariusz. - Mariusz Kamiński mówił o krytyce w stosunku do Kwaśniewskiego, ale stanowczo odciął się od takich aktów i tego wydarzenia w ogóle - usłyszeliśmy. Nie oznacza to, że Liga Republikańska nie prowadziła własnych akcji. Pamiętają je i Wybranowski, i Wąsik. - Pojechali chociażby do Watykanu za Kwaśniewskim. Kiedy wyszedł, rozciągnęli transparent. Pisali na nim coś w stylu: "Kwaszula, czerwony wampir" - mówi nam Wybranowski. Z pewnością ludzie Mariusza Kamińskiego niejednokrotnie uprzykrzali życie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Do tego stopnia, że para prezydencka obwiniła ówczesnego szefa CBA o wybryk z lat 90. Chociaż przeprosili, łatka przylgnęła do polityka PiS. - Kwaśniewska chciała przypisać ten incydent Kamińskiemu. Wiedziała jak było, bo myśmy mieli sprawę we francuskim sądzie - uważa Wybranowski. Kiedy dziś pytamy Aleksandra Kwaśniewskiego o działalność Mariusza Kamińskiego z przeszłości, ten odpowiedział: - Trochę mnie prześladuje. "Skręcili sprawę" Po "spowiedzi agenta Tomka", w której przeprosił Kwaśniewskich, powstało pytanie: czy inne operacje związane z kobietami oraz przeciwnikami politycznymi PiS były prowadzone legalnymi metodami? Stanisław Gawłowski stwierdził, że Kaczmarek próbował się zbliżyć do jego żony. Podobnego zdania jest i Leszek Miller, były premier, niegdyś szef SLD. - Weronika Marczuk (była żona Cezarego Pazury, rozpracowywana przez CBA - red.) mówiła mi, że kiedy Tomasz Kaczmarek się z nią kontaktował wypytywał ją również o mnie i moją rodzinę - przekazał Interii Miller. - Moja była synowa przyjaźniła się z panią Marczuk. Pani Marczuk odniosła wrażenie, że oprócz niej agent Tomek interesował się także moją rodziną. Pewnie nie bez powodu - dodaje europoseł. Nie wyklucza, że Kwaśniewski "był przedmiotem polowania". - Przy mojej dużej sympatii dla Mariusza Kamińskiego z tamtych czasów, nie jestem w stanie zrozumieć jego postawy w tej chwili. Można być twardym antykomunistą z radykalnym podejściem do wielu spraw, kiedy człowiek ma 20 lat. Gdy ktoś jest w polityce tyle lat i bierze na barki odpowiedzialność, trzeba sobie zdawać z niej sprawę. Nie szukałabym wytłumaczeń (dla potencjalnie nielegalnych działań - red.) - uważa Kluzik-Rostkowska. Obóz Mariusza Kamińskiego jest jednak pewny swego. - Śmiem twierdzić, że w 2009 r. prokuratura w sposób świadomy skręciła tę sprawę. Wróciliśmy do niej w roku 2016 i sprawa się toczy. Mam nadzieję, że się niebawem skończy - powiedział Interii Maciej Wąsik. Czy minister koordynator ds. służb specjalnych miał obsesję na punkcie obozu postkomunistycznego? - zapytaliśmy wprost wiceszefa MSWiA. - To nie jest żadna obsesja, a spojrzenie na Polskę z tamtych czasów. SLD było emanacją postkomunizmu, a my zawsze żądaliśmy uczciwości w życiu publicznym - odpowiada Wąsik. Przypomina też, że sprawa kazimierskiej willi rozpoczęła się publikacją w "Rzeczpospolitej". - Ta willa należała do Kwaśniewskich i są na to dowody. Mam nadzieję, że prokuratura je ujawni - powiedział Interii Wąsik. Rozmowa z Maciejem Wąsikiem Jakub Szczepański, Interia: Jak pan wspomina Ligę Republikańską? Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA: To była fantastyczna, oddolna organizacja zrzeszająca młodych ludzi, którzy byli rozczarowani kierunkiem zmian w latach 90. Brakiem lustracji, dekomunizacji, wszechobecnemu złodziejstwu i ubecji śmiejącej się ludziom w twarz. To trochę taki bunt. Mariusz był niekwestionowanym liderem tego środowiska: pryncypialny w sprawach zasadniczych. Chcieliśmy zmieniać Polskę tak, by dokończyć dzieła Solidarności. Czy Mariusz Kamiński miał obsesję na punkcie obozu postkomunistycznego? - To nie jest żadna obsesja, a spojrzenie na Polskę z tamtych czasów. SLD było emanacją postkomunizmu, a my zawsze żądaliśmy uczciwości w życiu publicznym. Sprawa Kwaśniewskich zaczęła się przecież od publikacji w "Rzeczpospolitej", kiedy wypłynęły tzw. taśmy Oleksego (nagrania rozmów Józefa Oleksego z biznesmenem Aleksandrem Gudzowatym - red.). Po tych taśmach opinia publiczna oczekiwała wręcz, że CBA jako młoda służba antykorupcyjna się tym zajmie. Zajęliśmy się tą sprawą i ją wyjaśniliśmy. Ta willa należała do Kwaśniewskich i są na to dowody. Mam nadzieję, że prokuratura je ujawni. Józef Oleksy przeprosił. - Co z tego, że Oleksy przeprosił? Przeprosiny były tyle warte, co teraz przeprosiny agenta Tomka. Pamięta pan happeningi Ligi Republikańskiej związane z Kwaśniewskim? - Wiele ich było, chociażby w kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego. Aleksander Kwaśniewski opowiada, że od początku sprawy nie został nawet wezwany do prokuratury. Co pan na to? - Śmiem twierdzić, że w 2009 r. prokuratura w sposób świadomy skręciła tę sprawę. Wróciliśmy do niej w roku 2016 i sprawa się toczy. Mam nadzieję, że się niebawem skończy. Cała ta sytuacja z agentem Tomkiem ma pozytyw: sprawa z Aleksandrem Kwaśniewskim wraca na forum publiczne. Stanisław Gawłowski czy Leszek Miller twierdzą, że agent Tomek miał się interesować ich najbliższymi. To prawda? - To chyba efekt przewrażliwienia tych osób. Nic na ten temat nie wiem. Na pewno wiarygodność odwróconego agenta po dekadzie jest wątpliwa. Udzielił w tym czasie kilkuset wywiadów, napisał książkę, zeznawał pod przysięgą. Proszę zwrócić uwagę na sekwencję wydarzeń: zarzuty w listopadzie, w grudniu zeznania w prokuraturze, a w styczniu 2020 program w TVN. Przecież to oczywiste. Jakub Szczepański