Widzowie "Kropki nad i" TVN24 byli wczoraj świadkami ostrej dyskusji pomiędzy Barbarą Nowacką, a Markiem Dyduchem. Politycy dyskutowali o tym czy sejmowa Lewica negocjowała swój ewentualny udział w rządzie PiS. Poseł w końcu nie wytrzymał i odwołał się do przykładu swojej żony. Jak się okazuje, nie skończyło się to najlepiej. - Żona jest bardzo wrażliwą osobą, wczoraj wypomniała mi tę wypowiedź. Rozwodu na pewno nie będzie - powiedział nam Dyduch, kiedy zapytaliśmy o reakcję jego małżonki. - Mogłem po prostu powiedzieć, że pani Nowacka słyszy to, co chce, a nie to, co mówię. To było zupełnie niefortunne - przyznał poseł. W mediach społecznościowych parlamentarzysta pokazał też bukiet lilii, które w ramach przeprosin wręczył swojej partnerce. Jak usłyszeliśmy, przeprosiny zostały przyjęte, a kwiaty trafiły na honorowe miejsce w salonie polityka. - Jesteśmy w dobrych relacjach z żoną i to się nie zmienia: na pewno nadużyłem jej wrażliwości jako kobiety i małżonki. Dlatego szczerze ją przeprosiłem. Moja żona, podobnie jak ja, wywodzi się ze środowiska wiejskiego, i niejedno widziała - zdradził Interii Dyduch. - Właśnie 26 kwietnia przeżyliśmy wspólnie 35. rocznicę naszego małżeństwa. Chcemy wyjechać razem do Kołobrzegu, żeby przypomnieć sobie stare czasy. Dotąd nie mogliśmy tego zrobić ze względu na pandemię - wyjaśnił. Zapytaliśmy czy polityk przeprosi również Barbarę Nowacką. - Nie będę jej przepraszał. Słowo "trajkotać" jest może trochę zapomniane, ale funkcjonuje w słowniku - tłumaczy Interii polityk. - Tak się właśnie zachowała Nowacka. Chciała zagadać mnie, argumenty, więc nazwałem to po imieniu. Użyłem tego słowa jako zdefiniowanie jakiejś sytuacji - dodał Dyduch. Zgodnie z definicją zawartą w słowniku PWN słowo "trajkotać" jest sformułowaniem potocznym i oznacza "mówienie szybko, dużo i beztreściwie". Jakub Szczepański