Waszyngton, 2006 r. Jest początek października, a europejscy stypendyści The German Marshall Fund of the United States uczestniczą w imprezie sportowej. Wśród nich jest przyszły senator Marcin Bosacki, który akurat tego wieczoru występuje w koszulce swojego kuzyna, Bartosza. Obrońca reprezentacji i były piłkarz Lecha Poznań na trwale zapisał się w historii polskiej piłki, kiedy podczas mistrzostw świata w Niemczech strzelił dwie jedyne bramki dla kadry na tym turnieju. Nawet po latach senator PO z dumą wspomina wyczyn krewnego. Na fotografii, którą opublikował w mediach społecznościowych po zwycięstwie Macrona, siedzi przy stole właśnie w tej koszulce. Tuż obok Bosackiego siedzi przyszły prezydent Francji. Zdjęcie zrobiono w jednym z waszyngtońskich lokali. - Macron był wówczas jednym z młodszych, miał niecałe 29 lat. Dopiero co ukończył studia z zakresu bankowości, musiał być osobowością, która mocno wybijała się w biznesie. Dlatego został dostrzeżony - zdradza Interii Bosacki. Francuz, podobnie jak inni stypendyści, należał do grona młodych polityków, dziennikarzy i rokujących przedsiębiorców. - To było jasne, że Macron jest wybitnie uzdolniony, inteligentny. Gdyby jednak ktoś powiedział mi, że za dekadę zostanie prezydentem Francji, to bym pewnie nie uwierzył - usłyszeliśmy. "Nie szczypie dowcipem" Marcin Bosacki nie ukrywa, że poza oficjalnymi wizytami w Departamencie Stanu, instytutach badawczych czy amerykańskich think tankach, "młodzi liderzy" z Europy dyskutowali również w luźniejszej atmosferze. Jedli razem posiłki i raczyli się alkoholem. Jak szef senackiego klubu PO zapamiętał przyszłego prezydenta Francji? - Emmanuel Macron to bardzo miły człowiek, lubiący sarkastyczny, ale niezłośliwy żart. Na takich posiedzeniach często odzywają się osoby, które podszczypują swoimi dowcipami - wspomina senator PO. - On taki nie był. Pamiętam, że po kilku jego wystąpieniach przy piwie czy winie, wszyscy się śmiali - dodaje. Jak mówi Interii polski polityk, już w 2006 r. Macron przewidywał amerykański kryzys finansowy, chociaż prognozowanie jego nadejścia wcale nie było popularnym poglądem. - Zdziwiło mnie, że jak na naszą grupę bardzo umiarkowanie oceniał Amerykę. A Francuzi są przecież znani z krytyki w stosunku do Stanów Zjednoczonych. W tej kwestii, pod względem stosunków europejsko-amerykańskich, poglądy Macrona były zaskakujące - powiedział nam Bosacki. Typowy Europejczyk z Zachodu Jak usłyszeliśmy, podczas dyskusji prezydent Francji "nie do końca rozumiał" naszą część Europy. - Dlatego zupełnie nie byłem zdziwiony, kiedy na Twitterze nazwał Ukraińców i Rosjan "bratnimi narodami". Razem z innymi mieszkańcami Europy Zachodniej posługiwał się dość stereotypowymi kliszami - uważa Bosacki. - Nie tylko ja, ale też kilka osób z Europy Środkowej tłumaczyło mu, że to my chcieliśmy dołączyć do NATO, a nie był to wynik "agresywnej" polityki USA - dodaje. Chociaż nie w każdej sprawie udało się znaleźć konsensus, Macron od lat popierał rozszerzenie Unii Europejskiej. Zwłaszcza na tle innych kolegów z Zachodu. - Niektórzy zastanawiali się nad tym, dlaczego do wspólnoty przyjęto kolejne 10 państw (chodzi m.in. o Polskę, Czechy i Węgry - red.). Podejście przyszłego prezydenta Francji było czysto pragmatyczne, cieszył się ze względu na nowe możliwości biznesowe - wspomina Bosacki. W niedzielę Emmanuel Macron rywalizował w drugiej turze wyborów z Marine Le Pen. Zgodnie z oficjalnymi wynikami, urzędujący prezydent Francji uzyskał 58,55 proc. głosów. Kandydatkę Zgromadzenia Narodowego poparło 41,45 proc. wyborców. Jakub Szczepański