Jakub Szczepański, Interia: Ile miała już pani propozycji powrotu do PiS? Małgorzata Janowska, szefowa koła poselskiego Wybór Polska: - Telefonów miałam dużo, chociaż niektórych nie odbieram. Na pewno moja decyzja jest ostateczna. Jeżeli ktoś chce rozmawiać, zapraszamy. W kole jest nas troje. Może prezes do pani dzwonił? - Tego nie wiem, ale zazwyczaj odzywają się ci, których znam. Chodzi oczywiście o posłów, z którymi byliśmy związani politycznie czy emocjonalnie. Kiedy dzwoni osoba z jednej ławy, łatwiej kogoś przekonać. Głównie proszą o spotkanie. W każdym razie, jak dotąd nie udało się jednak na mnie wpłynąć. Anita Czerwińska, rzecznik PiS, zastanawiała się, czy jeżeli chodzi o pani odejście z partii, nie doszło przypadkiem do pomyłki. - Podejrzewam, że dostała pewnie zadanie, czyli przedstawić mi możliwość powrotu do PiS. Zrobiła to jednak tak nieudolnie, że mnie obraziła. Gdyby z uwagą obejrzała naszą konferencję, wiedziałaby: przecież ja jestem szefem koła! Dziwnie to wygląda, kiedy przewodniczący ma być wykorzystywany przez swoich politycznych partnerów. Najwidoczniej Czerwińska nie wie, o czym mówi. Proszę się nie obrażać, przecież dostała pani szansę od PiS! Z konferencji prasowej pani rzecznik wynika, że pani koledzy - Arkadiusz Czartoryski i Zbigniew Girzyński mają sporo za uszami. Ten ostatni jest związany z firmą PR Adama Hofmana, a tam działa przecież CBA. - Z Adamem Hofmanem związani są tacy ludzie jak Adam Lipiński (bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, obecnie wiceprezes NBP - red.) czy Krzysztof Kubów (szef Gabinetu Politycznego premiera - red.). Pochodzi przecież z Wrocławia, gdzie działają ci ludzie. Więc dlaczego akurat Girzyński? Może chodzi o wizytę CBA? - Jakie to ma znaczenie, że dwa dni wcześniej przeszukiwano jego firmę? Tego samego dnia służby weszły do biura kancelarii prawnej, która obsługuje Jarosława Kaczyńskiego. I może prezes też powinien wyjść z partii? Powody wymieniane przez panią Czerwińską są śmieszne. Zatrzymanie kolegi z pracy przez policję czy CBA to nie powód do wyjścia z klubu. Wie pani, że sprawa wygląda poważnie. Czartoryski miał "formułować oczekiwania" w stosunku do CBA. - Proszę postawić się w jego sytuacji: wpada do niego CBA i przez rok nie wie, o co chodzi. Przez cały ten czas nikt nie stawia żadnych zarzutów. Każdy chciałby się czegokolwiek dowiedzieć, nawet z czystej ciekawości. "Jestem ciekawy, o co chodziło" - takie słowa można było usłyszeć od Arkadiusza Czartoryskiego na korytarzu sejmowym. Chcę tylko zauważyć, że głośno opowiadał o utopieniu miliardów złotych i wyburzaniu elektrowni w Ostrołęce. Moim zdaniem ktoś chce go uciszyć. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, mówiła pani o nieprzyjemnych sugestiach, który miały płynąć z partyjnej centrali w związku z pani sprzeciwem wobec Funduszu Odbudowy. Bliskim stała się krzywda? - Na szczęście nic złego się nie stało, chociaż nie wiem, co będzie teraz. Nie ukrywam jednak, że to jedna z przyczyn mojej decyzji. Nienawidzę szantażu, na ludziach nie można niczego wymuszać. Żeby była jasność: nikt w klubie nie zapraszał mnie do rozmowy o energetyce, nie było żadnej propozycji dla Bełchatowa. Wicepremier Jacek Sasin nie zrobił nic. Dostawaliśmy tylko SMS-y o głosowaniu i dyscyplinie. Arkadiusz Czartoryski żalił się, że nie ma rozmów w klubie. Można użyć określenia "zamordyzm"? - Niestety, tak jest. Jeżeli nie ma szacunku do ludzi, trudno mówić o szacunku do organizacji czy kierownictwa. Osobiście prosiłam Jacka Sasina o spotkanie. Półtora roku! Kiedyś wpadłam do Ministerstwa Aktywów Państwowych z zaskoczenia. Pan Sasin przyjął mnie między swoim gabinetem a ubikacją przez pięć minut. Tylko tyle miał czasu, bo miał spotkanie ze studentami. Chyba nikt mnie tak wcześniej nie upokorzył. Przypominam, że wybrali mnie wyborcy, więc mają prawo czuć się tak samo. Kierownictwo powinno pamiętać, że każdy poseł ma tylko jeden głos. Złośliwi powiedzą, że rządzicie już drugą kadencję. Nie wiedziała pani, jaka atmosfera panuje w PiS? - Przed pandemią udawało się czasami porozmawiać. Można było się dostać do danego ministra czy premiera. Być może te rozmowy powinny wyglądać trochę inaczej, trwać dłużej, ale chociaż jakieś były. Kierownictwo powinno dyskutować z posłami, którzy mają kontakt z terenem. Wszystko jednak skończyło się wraz z nadejściem COVID-19. Co dalej z kołem Wybór Polska? Pierwszy test to wotum nieufności dla Przemysława Czarnka. - Każdą ustawę, decyzję, będziemy konsultować ze swoim środowiskiem. Chcemy, żeby większość obywateli była zadowolona. Nie może być tak, że przechodzą rzeczy niezgodne z moimi przekonaniami. Jeśli ustawy PiS będą mądre, będziemy za nimi głosować. To samo tyczy się opozycji. A Polski Ład poprzecie? - Ustaw jeszcze nie ma. Niektóre propozycje Polskiego Ładu, jak podwyższenie podatków dla małych przedsiębiorstw czy likwidacja energetyki konwencjonalnej, są dla mnie nie do zaakceptowania. Żeby było jasne: wiem, że świat powinien ewoluować w kwestii energii i musimy dbać o środowisko. Ale trzeba jednak myśleć o bezpieczeństwie energetycznym Polski. Wotowoltaika i wiatraki na morzu nie wystarczą dla zaspokojenia potrzeb energetycznych Polski, zaś energetyka konwencjonalna tak. Nie możemy kupować energii od Rosjan czy od Niemców, to droga donikąd. Czyli troje byłych posłów PiS może zablokować flagowy program Morawieckiego i Kaczyńskiego? - Jest taka możliwość. Zostajecie kołem czy rozglądacie się za partią? - Chcemy rozmawiać ze wszystkimi, dlatego Zbigniew Girzyński pojawił się ostatnio na konwencji Porozumienia. Obecnie nie planujemy przystępowania do żadnej partii. Pewnie sami będziemy chcieli budować swoją. Pojedziemy w Polskę, żeby rozmawiać z ludźmi. Ugrupowanie to pieśń przyszłości. Więc jak chcecie wystartować w wyborach do Sejmu? - Jeszcze dwa lata. To dużo czasu, nie myślę o tym. Nic nie jest proste. Mało kto wychodzi z dużej partii, która rządzi. Proszę powiedzieć, jak wywinąć taki numer prezesowi PiS i powołać samodzielne koło? - Rozmowy trwały od kilku miesięcy, wszystko zostało przemyślane i przeanalizowane. Mamy swoje ustawy, jesteśmy po pierwszych rozmowach. Chcemy tworzyć partię dla ludzi oszukanych przez PiS. Wierzę, że uda się jak najszybciej. Tylko dlaczego akurat Janowska, Girzyński i Czartoryski, a nie ktokolwiek inny? - Na pewno jesteśmy niezadowoleni i nie mogliśmy wytrzymać, patrząc na to wszystko. Mieliśmy wspólny interes, podjęliśmy decyzję. Okazało się, że łączą nas przekonania i przemyślenia. Połączyła was niedola? Girzyński został zawieszony w PiS, Czartoryski miał problemy z CBA, a pani słyszała groźby. - Dwa tygodnie przed powołaniem naszego koła Zbigniew Girzyński nie był już zawieszony. Proszę pamiętać, że posłowie spotykają się także poza parlamentem, sporo rozmawiamy. Podczas jednego z takich spotkań widzieliśmy zdeterminowanie i brak perspektyw na przyszłość. Połączyła nas niechęć. No i fakt, że nikt z kierownictwa nie chciał z nami rozmawiać. Rozumiem, że nie rozmawialiście we trójkę. Na ile osób szacuje pani grono niezadowolonych w PiS? - Posłów jest dużo, ale jedni są mniej odważni, inni bardziej. Sądzę jednak, że daliśmy sygnał, a część osób uwierzyło, że życie polityczne jest również poza PiS-em. PiS nie ma już za wiele wspólnego z wartościami, o których było głośno dawniej. To niestety partia tłustych kotów. Ci, którzy mają dostęp do prezesa robią co chcą. Inni muszą siedzieć, jak mysz pod miotłą. Jakub Szczepański Zobacz też: Terlecki o byłych posłach PiS: Czeka ich polityczna śmierć