Jakub Szczepański, Interia: - Podobno podczas rozmów o ewentualnym transferze do Zjednoczonej Prawicy stawia pan warunek, żeby zostać przynajmniej wiceministrem. Potwierdza pan? Łukasz Mejza, poseł niezrzeszony: - Po moim wejściu do Sejmu bardzo wielu obserwatorów sceny politycznej i polityków wróżyło mi przyszłość w różnych partyjnych barwach. Rozpoczęły się spekulacje transferowe, ale szklane kule politycznych nostradamusów są najwidoczniej rozregulowane. Nie zależy mi na byciu bohaterem najgłośniejszego transferu. Chcę zostać królem strzelców tych rozgrywek. Na tym będę się skupiał, a nie na tym, którą koszulkę ubrać. Focus na strzelanie goli. Chce mi pan powiedzieć, że nikt z panem nie rozmawiał? - Rozmawiali ze mną przedstawiciele wielu sił polskiej sceny politycznej. Byłem bardzo aktywnym samorządowcem, więc często bywałem w Warszawie, żeby załatwiać lubuskie sprawy. Znam wiele osób, dlatego rozmowy są zupełnie naturalne. Odnośnie do posady wiceministra, zapytam przekornie: dlaczego tylko wice? Na pewno kontaktowali się z panem politycy Porozumienia. Kto jeszcze? - Jestem profesjonalistą i każdy mój rozmówca wie, że jako jeden z niewielu na polskiej scenie politycznej, nie przekazuję poufnych informacji. Jestem szczelny. Dlatego kuchni zdradzał nie będę. Od samego początku powtarzam, że interesuje mnie centrum, bo brakuje go w Polsce. I dlatego zamierzam je budować. Jest bardzo wielu posłów, którzy mają dość plemiennej wojny polsko - polskiej, która trapi nasz kraj. Chcą się skupić na samorządzie, gospodarce i rolnictwie. Jeśli mielibyśmy mówić o centrum to można przecież wskazać partię Hołowni, Koalicję Polską czy Porozumienie. Nie ma w czym wybierać? - Żadne z tych ugrupowań to nie jest klasyczne, republikańskie centrum. A właśnie takie chciałbym budować. Dlatego dla mnie naturalnym wyborem jest pozostanie niezależnym i dążenie do własnego koła. Umiejętności organizacyjne pokazywałem w biznesie czy samorządzie. W 2014 r. byłem najmłodszym radnym w całej Polsce, z tej samej listy wybrano nas tylko dwóch. Niedługo później mieliśmy już klub liczący pięciu radnych. A w kolejnych wyborach, w 2018 r., współtworzyłem ruch Bezpartyjni Samorządowcy, który był czarnym koniem wyborów samorządowych. Kogo widzi pan w swoim kole? I jak pan chce do siebie przekonać polityków, którzy od dawna są w polityce ogólnopolskiej? Kadencja już trochę trwa. - Polityka ogólnopolska to nie jest konkurs na staż parlamentarny. Jeśli jest konkursem, to na pomysły i skuteczność ich implementacji. Dałem się poznać jako skuteczny i pragmatyczny polityk. Co więcej, jestem w trakcie rozmów z wieloma parlamentarzystami, jestem dobrej myśli. Wystarczy na koło, klub? - Bardzo często ten staż parlamentarny jest nawet pewną przeszkodą. Mam wrażenie, że niektórzy w Sejmie zatrzymali się na radiu tranzystorowym, a my żyjemy w czasach iPhone’ów i Netflixa. Świat się zmienia, a bardzo wielu posłów to rozumie i deklaruje chęć współpracy. Sytuacja jest na tyle dynamiczna, że gdybym zadeklarował zakończenie swoich planów na kole, byłby to ruch samobójczy. Koło to dopiero pierwszy etap tworzenia nowej organizacji. Potem czeka nas ciężka praca, aby przekonać do siebie wyborców i zbudować klub. Ale to na razie melodia przyszłości. Polityka bywa nieprzewidywalna. Skoro mówi pan o kole parlamentarnym, ma pan jeszcze dwóch chętnych? - Jestem w trakcie rozmów z bardzo wartościowymi osobami. Specjalistami z zakresu gospodarki, samorządu i rolnictwa. Nie chcę podawać nazwisk, ani mówić o nich w kontekście posiadania czy tzw. "szabli", jak określają to media. To świetni parlamentarzyści, którzy nie są w stanie pokazać w pełni swoich możliwości przez wojnę polsko-polską i gotowanie emocji sprawami światopoglądowymi. Pan często opowiada o biznesie. Czym się pan zajmuje i czy rezygnuje pan z uposażenia poselskiego? - Prowadzę działalność ogniskującą się wokół odnawialnych źródeł energii. To mój konik. Jak na razie nie pobieram uposażenia poselskiego. Chce pan docelowo pozostać w biznesie? - Chciałbym zostać przy działalności biznesowej. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, jesteśmy w trakcie rozmów. Jeżeli organizacja, o której mówię, powstanie... ...mówimy o partii czy o kole? - Docelowo nie wykluczam założenia nowej partii. W trakcie tej rozmowy pytał pan przekornie, dlaczego miałby pan zostać tylko wiceministrem. Jakie są pańskie ambicje? - Żeby nasz kraj mógł się dynamicznie rozwijać, potrzeba współpracy tego bardziej dojrzałego, doświadczonego pokolenia oraz wykorzystania energii, kreatywności i rozumienia rzeczywistości przez młodych. Ja chcę być głosem młodego pokolenia, ale na razie nie rozmawiajmy o moich ambicjach, tylko ambicjach Polek i Polaków, przedsiębiorców, samorządowców i rolników. Powiem tylko, że jestem gotów, by wziąć odpowiedzialność za Polskę. Skoro wyżej niż wiceminister to co najmniej minister. Jak odpowiedzialność za Polskę to premier? - Dlaczego? Odpowiedzialność za Polskę jest rozproszona na bardzo wiele stanowisk administracji publicznej. Już jako poseł biorę bardzo dużą odpowiedzialność za rozwój naszego kraju. A deklaruję, że jestem w stanie wziąć większą. Ludzie zwracają uwagę, że miał pan połamany nos. Przyznał pan, że łamał go pan przynajmniej siedem razy i wiąże się to z "życiem ulicy". Opowie pan? - To oczywiście żartobliwe stwierdzenie. Głównie wpływ miały na to treningi. Głównie, bo jestem też normalnym chłopakiem, który w życiu przeżył całkiem sporo i często musiał walczyć o swoje. Wiem, jak to jest być underdogiem i rozumiem, co to ciężka praca i konsekwencja. Jakub SzczepańskiRozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program