Czwartkowa interwencja strażników wywołała spore poruszenie. Dziennikarze i inni obserwatorzy obrad błyskawicznie udokumentowali sprawę. Na nagraniach widać, jak kilku funkcjonariuszy wynosi z galerii sejmowej Wrabca. W tym czasie ten wykrzykuje hasła związane z obroną sądów. To członek Obywateli RP, były dziennikarz "Gazety Wyborczej" i były publicysta "Polityki". - Sprawcy zamieszania nie byli gośćmi żadnego z posłów, przynajmniej oficjalnie. Zgłosili się sami jako obywatele, którzy chcą obserwować obrady Sejmu. Mają do tego prawo - przekazał nam Andrzej Grzegrzółka, szef Centrum Informacyjnego Sejmu. Pytany o ewentualne konsekwencje w stosunku do protestujących, odpowiedział: - Nie można wykluczyć konsekwencji wobec osób zakłócających obrady Sejmu, ale jest za wcześnie, by o tym mówić. Jeszcze w czasie interwencji Straży Marszałkowskiej wyszło na jaw, że awanturnicy to znajomi Klaudii Jachiry. Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej" nazywał ich nawet gośćmi posłanki. - To nie byli moi goście. To moi przyjaciele, znajomi z opozycji ulicznej. Ich transparenty nie są najważniejsze, nie pokazali ich. Byłam przy tym wszystkim. Ci ludzie siedzieli grzecznie na galerii - przekazała Interii Jachira. - Zdjęli bluzę, wyciągnęli przygotowany napis. Nie zdążyli wstać, pokazać swojego zdania, a od razu zostali zaatakowani przez Straż Marszałkowską - obrusza się posłanka. Wykiwali strażników Jak dowiedziała się Interia, Straż Marszałkowska zarekwirowała materiały przyniesione przez Obywateli RP przy wejściu do gmachu z Wiejskiej. Skąd więc wzięły się na galerii sejmowej? Podejrzewano, że transparenty dla Wrabca i jego towarzyszki przekazali politycy opozycji, przebywający na terenie Sejmu. Tej wersji zaprzecza główny zainteresowany. - Posłowie nie dostarczyli mi żadnych materiałów. Transparenty wykonaliśmy na tiulu. Miały metr na metr. Coś takiego mieści się w garści. Ku mojemu zaskoczeniu, zostaliśmy poddani rewizji. Dla mnie to było dziwne, pytali, czy nie mamy ulotek - mówi nam Paweł Wrabec. - Nic jednak nie znaleźli, bo miałem transparent w wewnętrznej kieszeni kamizelki. Wykiwałem w ten sposób Straż Marszałkowską - usłyszała Interia. Wrabec potwierdza, że od dawna zna się z Jachirą. Kiedy wszedł już na galerię, zadzwonił do koleżanki. Przyjście posłanki stało się zaś pretekstem do rozpoczęcia "happeningu". - Kiedy posłanka przyszła na galerię, skorzystaliśmy z dekoncentracji Straży Marszałkowskiej. Razem z koleżanką chcieliśmy wyjąć transparenty - relacjonuje mężczyzna. - Zanim udało się to zrobić, rzucili się na mnie. Wtedy zacząłem wykrzykiwać. Mojej koleżanki nie wynieśli, bo jest już starszą panią, którą łatwo uszkodzić - dodaje. Jak mówi, strażnicy "zachowywali profesjonalny dystans". Zakaz wstępu do Sejmu Paweł Wrabec powiedział Interii, że był już w przeszłości karany zakazem wstępu do Sejmu. Zakaz przestał jednak obowiązywać, więc skorzystał z okazji. - Uczestniczę w akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego, która polega na tym, że wkraczamy na teren Sejmu. Pojawiamy się z czymkolwiek na dziedzińcu sejmowym: flagą, transparentem. W ciągu kilkunastu sekund rzucają się na nas strażnicy, wyrywają nam wszystko z rąk. Według nas, nie mogą tego robić. Prawo przebywania tam przez obywateli ograniczył Marek Kuchciński - tłumaczy nam protestujący. Jak mówi, zdenerwowała go postawa opozycji, która ze względu na nieobecność własnych posłów podczas głosowania nie zdołała usunąć z porządku obrad ustawy dyscyplinującej sędziów (brakowało polityków PiS, więc sprawa była do wygrania - red.). - Dlatego chcieliśmy rozwiesić nasze transparenty na galerii sejmowej, stojąc w milczeniu - mówi Interii mężczyzna. Podkreśla, że rolą obywateli jest "wywieranie presji, nie tylko na rządzących". Jak Kancelaria Sejmu widzi happening Obywateli RP? - Tego typu akcje, najpewniej wspierane przez polityków, można ocenić jako na pewno osobliwe i łamiące przepisy. Straż Marszałkowska musi radzić sobie także w takich sytuacjach - usłyszeliśmy od Andrzeja Grzegrzółki. Jakub Szczepański