Jakub Szczepański, Interia: Media publiczne zdają egzamin w czasie pandemii koronawirusa? Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych: - Pamiętajmy, że media publiczne to zarówno Telewizja Polska, Polskie Radio jak i Polska Agencja Prasowa. Być może nie zawsze jest to widoczne dla opinii publicznej, ale depesze PAP są wielokrotnie powielane w lokalnych mediach. Dziś gołym okiem widać, że media publiczne dobrze wypełniają swoją rolę informacyjną i edukacyjną. Jestem dla nich pełen uznania i bardzo dziękuję wszystkim pracownikom mediów publicznych za pełną poświęcenia pracę. Dziennikarze mediów publicznych zostali odpowiednio zabezpieczeni? Narażają się chociażby na konferencjach prasowych. - Konferencje prasowe w zdecydowanej większości odbywają się online, jesteśmy cyfrowym społeczeństwem. Duża część załogi radia, telewizji i PAP-u pracuje - żeby posłużyć się obrazowym porównaniem - jak w śluzie. Ludzie są od siebie odseparowani. Wszystko po to, żeby przypadek, podejrzenie czy konieczność kwarantanny nie paraliżowała całej instytucji. Wdrożono już odpowiednie procedury. Do tej pory nie zdarzyło się, żeby któryś z pracowników PAP-u, radia czy telewizji miał koronawirusa. Mówi pan o pracy zdalnej? Jak mają to robić dziennikarze radiowi? - Jest internet, są telefony. Przykładowo prowadząca "Śniadanie" w radiowej Trójce miała w sobotę w studiu tylko jednego gościa. Moim zdaniem o jednego za dużo. Reszta pojawiała się na antenie za pośrednictwem telefonu. Oczywiście nie da się do końca wyeliminować zagrożenia. Mamy konieczności życiowe, także związane z pracą. Niektórzy muszą pracować w ruchu ciągłym. Dotyczy to także mediów. Jak pan się odniesie do tego, co media narodowe przygotowują dla odbiorców? - Co do oferty informacyjno-programowej: w moim przekonaniu, jest ona na wysokim poziomie. Proszę spojrzeć na Polskie Radio, które przygotowało dodatkowe programy dla ludzi siedzących teraz w domach: koncerty, wywiady z ludźmi kultury i sztuki, poradniki, słuchowiska, audycje dla dzieci, msze św. i nabożeństwa itd. Podobnie jest w TVP. Rada Mediów Narodowych działa normalnie? - Przeszliśmy na tryb online. Mamy możliwości prawne, regulaminowe i faktyczne, żeby w ten sposób funkcjonować. A przecież podszczypywano mnie, że zarządziłem głosowanie korespondencyjne (w sprawie odwołania Jacka Kurskiego z fotela prezesa TVP - red.). Minęły dwa dni i wszyscy zaczęli pracę w tym trybie. Proszę więc, by z góry nie wyśmiewać metod cyfrowych. Praca takim w organie jak RMN chyba nie zawsze jest łatwa? - Media publiczne, ale także Rada, zawsze są atakowane ze względów politycznych. Jeżeli w krytyce widzę coś racjonalnego, przyjmuję to z pokorą. Jeśli pojawia się walka polityczna, zwyczajnie mnie to nie interesuje. Wracając do sedna: to, że przewidzieliśmy kiedyś tryb internetowy, okazało się dalekowzroczne. Czym rada zajmuje się w czasie pandemii? - Mamy zobowiązania ustawowe, terminowe. Musimy np. złożyć informację o działalności w roku ubiegłym. Do parlamentu, prezydenta, szefa KRRiT, premiera. Debatujemy nad tym drogą cyfrową, zgłaszamy uwagi. Projekt tej informacji będzie poddany głosowaniu korespondencyjnemu i wysłany drogą mailową do ustawowych odbiorców. Czas jest do końca marca, wymóg spełnimy dzięki internetowi. Nie obawia się pan sytuacji nadzwyczajnej, która będzie związana z mediami? - Nie ma zagrożeń dla normalnego funkcjonowania rady. Jeżeli będą wynikały jakieś sprawy nagłe, nawet personalne, to też się nimi zajmiemy. W czasie zagrożenia epidemią będziemy to robić online. Spodziewa się pan roszad w mediach publicznych? - One zawsze mogą wystąpić, chociaż obecnie ich nie przewiduję. Nie sądzę, żeby któryś z szefów spółek medialnych - proszę pamiętać, że mówimy w sumie o 20 podmiotach - składał rezygnację. Wszyscy są teraz skoncentrowani na pracy, wykonywaniu ustawowych obowiązków. Odwołaliście ostatnio Jacka Kurskiego, a on wrócił jak bumerang i odnalazł się jako doradca zarządu TVP. Jego kolega, Maciej Łopiński został prezesem. - Proszę wybaczyć, cóż to za sformułowanie: "kolega Jacka Kurskiego"?! Prezesem został przewodniczący Rady Nadzorczej TVP, a także człowiek o wielkich osiągnięciach w mediach i polityce. Ktoś, kto ma wspaniałą biografię medialną. Moim zdaniem to znakomity wybór Rady Nadzorczej. Z panem Łopińskim znamy się na kanwie zawodowej od ponad 40 lat, jesteśmy z tego samego pokolenia. A jeśli ma pan wątpliwości co do jakichkolwiek decyzji zarządu i nowej rady nadzorczej, to proszę z nimi rozmawiać. To nie są moje kompetencje. Miało nie być Jacka Kurskiego w TVP, a jest (został doradcą zarządu TVP - przyp. red.). - Postawiłem wniosek o odwołanie, kierując się wystąpieniem prezesa Kurskiego, który powiedział, że oddaje się do dyspozycji. Wniosek został jednogłośnie przyjęty przez Radę Mediów Narodowych i na tym się teraz kończą nasze kompetencje. Za pewien czas, ale na pewno nie podczas epidemii, będziemy musieli do tematu wrócić. Obecne rozwiązanie ma działać przez trzy miesiące, bo na tyle oddelegowano pana Łopińskiego do pełnienia funkcji prezesa. Potem będziemy zastanawiać się, co dalej. Obecnie spółka jest w bardzo dobrych rękach. Złośliwi mówią, że Jacek Kurski znowu zostanie prezesem. Co pan na to? - Dajmy sobie spokój z plotkami, które nie mają specjalnego znaczenia. Zresztą, teraz nie ma nikt do tego głowy. Mam nadzieję, że zagrożenie minie w ciągu najbliższych tygodni i epidemię uda się zahamować. A wtedy przyjdzie czas, żeby podejmować decyzje ważące na losach TVP w dłuższej perspektywie. Media publiczne otrzymały prawie 2 mld zł. W obliczu epidemii to dobrze ulokowane środki? - Cieszę się, że te media mają silny fundament finansowy. To ważne w czasach zagrożenia. To środki przeznaczone na poczet walki informacyjnej z koronawirusem? - Gdyby media publiczne były tak osłabione finansowano jak próbował i robił to do 2015 r. rząd PO-PSL, bylibyśmy w o wiele gorszej sytuacji informacyjno-edukacyjnej niż obecnie. Ta epidemia pokazała konieczność istnienia silnych mediów publicznych. One z kolei mogą nie tylko pełnić swoją misję wobec obywateli, ale również wspomagać inne media i środowiska zawodowe, twórcze. Na przykład PAP obecnie udostępnia za darmo swoje serwisy na temat epidemii, a Polskie Radio i stacje regionalne PR grają więcej muzyki polskich twórców, zasilając ich tantiemami w trudnym dla nich czasie, gdy są odwoływane koncerty. Ze względu na koronawirusa odwoływał pan swoje spotkania już w ubiegłym tygodniu. Jak pan się broni przed potencjalnym zakażeniem? - Na razie nie podlegam pod tryb kwarantanny domowej. Wśród osób, z którymi się stykałem, nie stwierdzono jakichkolwiek zagrożeń. Mam więc nadzieję, że nic złego nie wyniknie. Jednak, jak już wiadomo, wszystko działa z dużym opóźnieniem. Na oznaki zakażenia czeka się od kilku dni nawet do dwóch tygodni. Z moich informacji wynika, że ani ja, ani nikt z członków Rady Mediów Narodowych nie miał kontaktów z osobami zakażonymi koronawirusem. Pan ma już swoje lata i jest w grupie podwyższonego ryzyka. Nie boi się pan koronawirusa? - Człowiek rozsądny przewiduje, ale nie oznacza to, że należy się bać. Racjonalne postępowanie to nie to samo, co oddawanie się w szpony strachu. Chociaż wytknął mi pan mój PESEL... ...proszę wybaczyć. Nie miałem złych intencji. - Kiedyś krążył dość ponury dowcip. O tym, jak to ktoś przychodzi do urzędu i podaje swój PESEL, a na to słyszy: "przecież ludzie tak długo nie żyją!". Przed laty mnie to bawiło, teraz już odrobinę mniej. PESEL PESELEM, a swoje trzeba robić. Nie czuję się na swój wiek i oby Pan Bóg pozwolił tak, jak najdłużej. Jakub Szczepański