W ostatnich latach kontrolerzy NIK szczegółowo przyglądali się działalności państwowych ochroniarzy polskich VIP-ów. Wyniki kontroli z 2020 r. utajniono, ale jak ustaliła Interia, niewykluczone, że po jednej z nich Olszewski będzie musiał się tłumaczyć. Chodzi o zakupy sprzętu i gratyfikacje finansowe dla ścisłego kierownictwa formacji. - Wiedzieli, co chcą kupić i trudno im mieć to za złe. Ktoś wymyślił, żeby rozbić zamówienie na mniejsze części i ominąć ustawę przetargową - zdradza jeden z naszych rozmówców zbliżonych do SOP. - Właśnie o to zahaczyli kontrolerzy NIK. Bez przetargu, konkretny sprzęt można kupić tylko jeżeli dostaniesz dotację celową na dany zakup - usłyszeliśmy. Mówi jeden z oficerów, zwolennik ustępującego komendanta: - Gdyby kontrola wykazała jakieś problemy związane z wydatkami, Olszewski już dawno straciłby stanowisko. Nie pomogłaby nawet sympatia premiera Mateusza Morawieckiego - uważa. - Bardziej powiedziałbym, że formuła współpracy się wyczerpała. Panowie umawiali się na krótszy okres. Poza tym, nie da się ukryć, są zgrzyty z kierownictwem MSWiA - dodaje. Faktem jest, że Mariusz Kamiński prywatnie nie znosi Pawła Olszewskiego, którego postrzega jako człowieka premiera. Rozmawia z nim tylko wtedy, kiedy jest do tego absolutnie zmuszony. W kontaktach roboczych woli zwracać się do byłego policjanta i zastępcy Olszewskiego, płk. Krzysztofa Króla. Ten w przeszłości pełnił już obowiązki szefa SOP. Mówi się, że jeżeli Olszewski odejdzie z urzędu, to Król ponownie pokieruje formacją. Ale tylko tymczasowo, bo - jak twierdzą nasi informatorzy - komendantem na pewno nie zostanie. Premier kontra minister koordynator Chociaż funkcjonariusze związani z dawnym Biurem Ochrony Rządu i Służbą Ochrony Państwa uważają, że na stanowisku komendanta formacji najbardziej sprawdziłby się profesjonalista niezależny od polityków, nie ma co ukrywać: to rządzący mają ostatnie słowo przy obsadzaniu stanowiska szefa SOP. O tym, jak przyjaźnie VIP-ów i ich ochroniarzy wpływają później na kariery tych drugich też nie trzeba chyba wspominać. Biorąc pod uwagę, że szefem SOP jest obecnie jeden z faworytów Mateusza Morawieckiego, próbowaliśmy ustalić, kogo premier widziałby w fotelu komendanta formacji. Jak dowiedziała się Interia, prezes Rady Ministrów, na ten moment, najbardziej bierze pod uwagę szefa swojej ochrony, Andrzeja Prokopa, którego koledzy nazywają "Karambą". To doświadczony funkcjonariusz. Z pewnością ceni go premier. Problem w tym, że - jak mówią nasi informatorzy - nie ma pojęcia chociażby o zarządzaniu. No i nie wiadomo, na ile sprawczy będzie tu sam premier. Tym bardziej, że szef rządu nie dogaduje się z Kamińskim, który w temacie służb ma obecnie najwięcej do powiedzenia. Kogo na stanowisku szefa SOP chciałby zatem minister koordynator służb specjalnych? Wszyscy nasi informatorzy związani ze służbami jednoznacznie wskazują na Tomasza Kowalczyka, szefa GROM Group - prywatnej firmy złożonej z wojskowych emerytów, która dba m.in. o bezpieczeństwo Jarosława Kaczyńskiego. - Formalnie to duże przedsięwzięcie. Kowalczyk nigdy nie był w BOR ani SOP, więc musiałby zostać przyjęty do formacji i przejść przez wszystkie procedury - mówi nam jeden z doświadczonych oficerów. - Przypominam, że GROM Group przejęło ośrodek szkoleniowy w Czerwonym Borze, gdzie "szkolą" spółki skarbu państwa i nie tylko. Zarabiają ogromne pieniądze, więc Kowalczykowi to raczej niepotrzebne. Chyba, że zamarzyła mu się władza - podkreśla nasz rozmówca. Prezydent też ma coś do powiedzenia Nie ma co ukrywać, że ważnym ogniwem obozu Zjednoczonej Prawicy jest prezydent Andrzej Duda. On również ma swojego faworyta. Z naszych informacji wynika, że życzyłby sobie, aby stanowisko komendanta SOP objął szef jego ochrony. To Barłomiej Hebda, weteran z Bliskiego Wschodu, który przez prezydenta Bronisława Komorowskiego został odznaczony Gwiazdą Iraku. Na szefa ochrony głowy państwa wytypował go gen. Andrzej Pawlikowski, były szef BOR. - Przed awansem pracował w szkoleniówce. Pewnego dnia po prostu wstał od biurka i wyszedł. Nikomu nic nie powiedział, a później okazało się, że został szefem ochrony prezydenta - wspomina jeden z funkcjonariuszy, który służył razem z Hebdą. Oficerowie mówią nam, że wywodzi się z wojska i na pewno chciałby objąć stanowisko komendanta SOP. Zaskarbił sobie sympatię prezydenta, bo potrafi pójść mu na rękę, chociaż bardziej doświadczeni koledzy często oceniają jego decyzje jako błędne. W przeszłości chronił m.in. Grzegorza Schetynę. Co ciekawe, na giełdzie nazwisk pojawia się także Piotr Górski. "Góral" to były dowódca zmiany u Donalda Tuska, ale też szef ochrony Beaty Szydło, który obecnie zajmuje się bezpieczeństwem Elżbiety Witek. - W sprawie tej kandydatury pani marszałek chodziła bezpośrednio do Jarosława Kaczyńskiego. Problem w tym, że Górski pogrążył się w czasie słynnej sprawy zderzenia z seicento (do kolizji doszło w 2017 r. - red.) - mówi jeden z naszych informatorów. - Odkąd, pod koniec 2021 r., jeden z funkcjonariuszy stwierdził, że z kolegami składali fałszywe zeznania w kwestii włączenia przez kolumnę sygnałów uprzywilejowanych, chyba nie ma o czym mówić - uważa. Jeszcze do niedawna mówiło się też o obecnym zastępcy Olszewskiego, Krzysztofie Biegaju. To on był chyba najwyżej postawionym funkcjonariuszem Służby Ochrony Państwa, który razem z premierem i Jarosławem Kaczyńskim wybrał się w podróż do Kijowa. - To nie do uwierzenia, ale stawił się na ten pociąg, a wcześniej nikomu nic nie powiedział. Ani Olszewskiemu, ani w MSWiA. Po prostu sobie pojechał - usłyszeliśmy. Incydent ma zaważyć na jego dalszej karierze. Prawdziwość tej historii potwierdziło nam, niezależnie od siebie, trzech różnych funkcjonariuszy. Ludzie związani z obecnym kierownictwem SOP zaprzeczają jednak doniesieniom o wyskoku płk. Biegaja. Poszukiwania trwają Chociaż funkcjonariusze, o których napisaliśmy, są wymieniani w kontekście fotela komendanta SOP, cały czas trwają poszukiwania. Jak ustaliliśmy, propozycje dostają m.in. weterani BOR, którzy są obecnie poza służbą. Na rozmowy są również zapraszani funkcjonariusze innych służb. Jeśli jednak chodzi o doświadczonych ochroniarzy VIP-ów, wcale nie będzie łatwo ich namówić na powrót. - Ze względu na zarządzanie firmą, jesienią chcą rezygnować ludzie, którzy mają 20 lat doświadczenia w pracy. Nawet kosztem swoich emerytur. Jeśli oni odejdą, naprawdę nie będzie tam komu pracować - mówi Interii jeden z byłych funkcjonariuszy BOR. - Kiedyś z tym walczyliśmy, a dzisiaj formacja znowu jest podzielona. Faworyzowani są ludzie pracujący w ochronie osobistej. Dostają wszystkie możliwe dodatki. Nawet kierowca zarabia 7-7,5 tys. zł. Reszta jest wk...a - dodaje. Co z powrotem do formacji tych, którzy mają doświadczenie? Jak mówią, należałoby odpowiednio uregulować przepisy, chociażby te dotyczące komisji lekarskiej. Tak żeby odpowiednio dało się wykorzystać ich wiedzę, niezależnie od schorzeń, które dokuczają im również ze względu na przebytą służbę. W końcu wielu z nich jest już po pięćdziesiątce. - To ostatni dzwonek, żeby wyprowadzić firmę na prostą. Póki nam się chce i jesteśmy w stanie pomóc. Nie ma jednak co ukrywać: powrót musi się nam opłacać - usłyszeliśmy. - Przecież robota nie jest łatwa. Mamy swoje biznesy, jesteśmy w stanie wyciągnąć duże pieniądze. Poza tym, jeżeli mam pracować w tej firmie to z kimś, kto ma pojęcie o robocie, a nie z jakimiś amatorami - dodaje jeden z byłych funkcjonariuszy. Z nieoficjalnych informacji Interii wynika, że Olszewski aż trzykrotnie składał podanie o rezygnację. Udało się dopiero ostatnim razem. Ostatecznie nie odszedł z urzędu, bo za naszą wschodnią granicą wybuchła wojna, a politycy nie mogli się zdecydować na odpowiedniego następcę. Jakub Szczepański