Władze klubu parlamentarnego PiS wciąż nie wiedzą, ilu dokładnie posłów może sprzeciwić się nowym rozwiązaniom prawnym, które dotyczą m.in. wprowadzenia paszportów covidowych w miejscach publicznych. W Interii szacowaliśmy, że razem z Solidarną Polską może chodzić nawet o ponad 30 posłów. Kiedy w połowie listopada Czesław Hoc z PiS, podczas konferencji prasowej, prezentował swój projekt ustawy, Anna Maria Siarkowska zbierała w Sejmie podpisy przeciwników rozwiązań proponowanych przez polityka. Chodziło m.in. o umożliwienie pracodawcy sprawdzenia pracownika pod kątem szczepienia przeciwko COVID-19. - Na liście jest przynajmniej kilkanaście nazwisk posłów PiS. Ania miała zanieść ją od razu Ryszardowi Terleckiemu. To miała być odpowiedź na konferencję Hoca - mówi źródło Interii z klubu PiS. - Znam przynajmniej kilka osób, które będą zaskoczone, jeśli ta lista nie trafiła do wicemarszałka - dodaje. Lista istnieje, ale nie wiadomo dokładnie, ilu posłów należących do partii Jarosława Kaczyńskiego się pod nią podpisało. Z pewnością nie trafiła ona też na biurko Ryszarda Terleckiego. Pewne jest, że do sygnatariuszy zalicza się Sławomir Zawiślak - lubelski poseł, który należy również do Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu firmowanego przez Siarkowską: - Swoje stanowisko zawarłem dzisiaj w mediach społecznościowych - przekazał Interii polityk. - Mogę jedynie powiedzieć, że w klubie jest więcej posłów, którzy myślą podobnie do nas - uciął. Jak ustaliliśmy, swój podpis na liście złożyła także Teresa Glenc z PiS. - Klub powinien rozmawiać o nowych rozwiązaniach dotyczących koronawirusa. Prosiłam, żeby nie wprowadzać pod obrady rozwiązań Czesława Hoca, bo budzą one niepokoje społeczne - mówi nam posłanka. Nie wiedziała jednak, że lista podpisów nie trafiła do szefa klubu PiS. Jak podkreśla, nie chce przymusu szczepień czy paszportów covidowych dla pracowników. - Ukrywanie listy to strategia polityczna Anny Marii Siarkowskiej - twierdzi jeden z naszych informatorów. - Skoro władze klubu nie znają nazwisk, nie mają nawet jak zacząć rozmów z niezdecydowanymi - zauważa. Wotum nieufności dla Niedzielskiego Jak ustaliliśmy, w czwartek troje posłów klubu PiS: Kurowska, Siarkowska i Zawiślak, wybrało się z wizytą do wicemarszałka Sejmu. - Chcieliśmy, żeby decyzje odnośnie do obostrzeń czy zmian ustawowych, które będą komunikowane publicznie, były najpierw uwzględniane w klubie. Stało się zupełnie inaczej - w tych słowach nasze informacje potwierdza Siarkowska. Posłanka mówi nam o "polityce chaosu informacyjnego", którą ma wprowadzać Adam Niedzielski. W jej opinii władze klubu i szef resortu zdrowia nie chcą rozmawiać o pandemii ze swoimi posłami. Jak twierdzi, obowiązek szczepień to złamanie wyborczych obietnic PiS z czasów kampanii wyborczych. - Ważniejsze są najwyraźniej rozmowy z dr. Anthonym Faucim, doradcą prezydenta USA ds. walki z pandemią COVID-19 - uważa szefowa zespołu ds. sanitaryzmu. - Może (minister - red.) woli z nim ustalać strategię walki z pandemią w Polsce. Być może Niedzielski, gdy pojawi się wniosek o jego odwołanie, będzie prosił Fauciego o wsparcie - ironizuje. Teoretycznie o odwołanie Adama Niedzielskiego mogłaby postarać się opozycja. Działacze Koalicji Obywatelskiej, którzy tworzą największy klub opozycyjny w Sejmie, nie zamierzają jednak wyciągać ręki do skłóconych parlamentarzystów PiS. - Mamy zastrzeżenia do resortu zdrowia i to jest pewne - tłumaczy senator Beata Małecka-Libera z PO. - Jeżeli minister sobie nie radzi, sam powinien podać się do dymisji. W tym momencie to nie jest nasza sprawa - dodaje. Kierownictwo ignoruje buntowników Zachowanie Ryszarda Terleckiego jest o tyle zrozumiałe, że władze klubu PiS nie mogą pozostawać bezczynne w kwestii pandemii. - Drzwi marszałka są zawsze otwarte dla posłów. Trzeba wprowadzać pewne rozwiązania, które są kompromisowe - mówi Interii Waldemar Andzel, wiceszef klubu PiS, który odpowiada za dyscyplinę w szeregach parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy. - Część znajdzie się w ustawie, a część w rozporządzeniach - dodaje. Obecnie w parlamencie pojawił się projekt dotyczący Funduszu Kompensacyjnego Szczepień Ochronnych, który umożliwi wypłaty odszkodowań za niepożądane odczyny poszczepienne. W środowisku Anny Marii Siarkowskiej mówi się, że to dobre rozwiązanie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Co budzi wątpliwości? Choćby zapis mówiący o dwutygodniowej hospitalizacji przed wypłatą świadczenia. - Mam nadzieję, że (...) będziemy koncyliacyjnie, sprawnie pracować nad tym projektem w komisji zdrowia, po to, abyśmy jutro mogli odbyć drugie czytanie, a następnie trzecie czytanie i przyjąć to rozwiązanie, co do którego, przynajmniej założeń, nie było żadnych uwag, zastrzeżeń - z mównicy przekonywał Tomasz Latos, szef sejmowej komisji zdrowia z PiS. W sejmowych kuluarach usłyszeliśmy zaś, że kierownictwo klubu parlamentarnego należącego do Zjednoczonej Prawicy ma powoli dość buntu. - Trzeba działać, nie możemy stać w miejscu. Mamy olbrzymią liczbę zgonów, musimy być także gotowi na kolejne fale - mówi nam jeden z ważnych polityków PiS. - Nawet jeżeli tych buntowników jest ponad 30, to przecież opozycja może się w końcu wykazać odpowiedzialnością. Albo im zależy na ludziach, albo nie - spuentował. Głosowania, jak zapowiadał Latos, odbędą się najpewniej w czwartek. Jakub Szczepański