Jakub Szczepański, Interia: - Pani postulat o zaszczepienie dziennikarzy wydaje się zaskakujący, nie sądzi pani? Joanna Lichocka, posłanka PiS: - Dlaczego? Nie mówiło się o tym wcześniej. Poza tym wiele grup czeka jeszcze na zaszczepienie. - To prawda. Jednak w ciągu ostatnich tygodni, w nieoficjalnych rozmowach z ministrem Michałem Dworczykiem, zwracałam uwagę, że być może moglibyśmy zaszczepić dziennikarzy, którzy są najbardziej narażeni na kontakt z koronawirusem. Chodzi o fotoreporterów, dziennikarzy newsowych, agencyjnych i redaktorów. Osoby organizujące prace redakcji na miejscu. Wszyscy, którzy mogą pracować zdalnie, nie są tak bardzo narażeni jak inni, obsługujący różne wydarzenia. To jest grupa, która powinna liczyć na ochronę polskiego państwa. Podobnie jak ludzie służb. Porównuje nas pani do służb? - Dziennikarze sprawują funkcję zawodu zaufania publicznego, który jest nam wszystkim potrzebny. Na dodatek ta grupa osób nie jest bardzo liczna. Wydaje mi się, że redaktorzy naczelni mogliby wyznaczyć po kilku, kilkunastu dziennikarzy niezbędnych do pracy frontowej i skierować ich na takie szczepienia. Gdyby zgodziły się rząd i Rada Medyczna. Do tej pory zaszczepili się na przykład wykładowcy, którzy pracują zdalnie. To ma znaczenie? - W porównaniu do tej grupy, dziennikarze o których mówię, wydają mi się znacznie bardziej narażeni na niebezpieczeństwo zarażenia koronawirusem. A co chwila dochodzą do nas informacje, że dziennikarz albo zmarł, albo ciężko choruje. Te osoby zarażają się, pełniąc swoje obowiązki służbowe. Zdradziła pani, że prowadziła pani zakulisowe rozmowy w sprawie szczepień dla dziennikarzy z Michałem Dworczykiem. Co pani wówczas przekazał szef KPRM? - Powiedział, że jest bardzo dużo różnych zgłoszeń dotyczących rozszerzenia różnych grup. Jak usłyszałam, Rada Medyczna jest bardzo restrykcyjna, jeśli chodzi o te rozszerzenia. W styczniu nie dawał mi wielkiej nadziei, że uda się szczepić dziennikarzy. Ale teraz szczepionek ma być więcej. Ciągle dochodzą też do nas kolejne informacje o zarażonych reporterach i trzeba to jasno powiedzieć: ta choroba wyłącza niekiedy prace całych redakcji. Co ma pani na myśli? - W ubiegłym roku antena Polskiego Radia 24 była w pewnym momencie zdziesiątkowana. Tylko dobra organizacja pracy anteny i działania prezes Polskiego Radia sprawiły, że nie było to odczuwalne dla słuchaczy. Powtarzam: dziennikarze najbardziej narażeni na kontakty społeczne, którzy relacjonują najważniejsze wydarzenia, powinni zostać zaszczepieni. Piotr Semka walczy o życie, państwo się znają, a zanim została pani posłanką pracowała pani w mediach. Nie obawia się pani takich zarzutów, kiedy postuluje pani szczepienia dla dziennikarzy? - Myśli pan, że mogą powstać takie zarzuty? Z Piotrem Semką zaczynałam pracę w "Tygodniku Solidarność", na początku lat 90. Oczywiście, znamy się i bardzo się o niego martwię. Przecież chodzi nie tylko o moich kolegów, ale także dziennikarzy "Gazety Wyborczej" czy TVN. Chodzi po prostu dziennikarzy. Pani propozycja nie ma nic wspólnego z polityką? Czytałem w mediach społecznościowych, że może to być próba skłócenia ludzi. W końcu wielu Polaków chce się zaszczepić i pewnie znajdą się grupy, które są bardziej narażone niż dziennikarze. - To wszystko jest wydumane, tak to odbieram. Tak jak szczepimy służby, wykładowców, tak można rozszerzyć teraz tę grupę o kilkuset dziennikarzy, którzy pełnią misję publiczną. Uważam, że dziennikarstwo to zawód misyjny, szczególny. Jeszcze raz powtarzam: nie chodzi mi o szczepienie wszystkich, którzy mogą pochwalić się legitymacją prasową. Mam na myśli tych na pierwszej linii informacyjnej. Oni są narażeni na zarażenie, bo muszą kontaktować się z ludźmi, taka jest ich praca. Potrafi to pani zobrazować? - Przykład pierwszy z brzegu: Grzegorz Braun z Konfederacji zrobił ostatnio konferencję prasową w zamkniętym pomieszczeniu. Wszyscy uczestnicy byli tam bez maseczek, a na miejscu obecność dziennikarzy była niezbędna, bo spotkanie trzeba było relacjonować. Dziennikarze byli narażeni na skrajną nieodpowiedzialność tego mało mądrego polityka. Powiedziała pani, że w styczniu Michał Dworczyk nie dał pani wielkiej nadziei na szczepienia dla dziennikarzy. Będzie pani wracała do tych rozmów, coś może się zmienić? - Upubliczniłam sprawę i wierzę w dobrą wolę moich kolegów. Być może uwzględnią ten apel. Jeżeli nie, zrozumiem to. Pewnie będą przesłanki, żeby tego nie robić. Przypominam jednak, że apeluję o małą grupę ludzi, ledwie setki osób. Jeśli nie, to dziennikarze, podobnie jak inne grupy zawodowe, są przecież cierpliwi i poczekają. Pamiętajmy jednak, że najczęściej nie są to ludzie w podeszłym wieku, więc będą musieli czekać dłużej. Również z tego powodu zwracam uwagę na ten problem. Jakub SzczepańskiRozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program