Podczas oficjalnych rozmów politycy partii rządzącej nie zamierzają się opowiadać po żadnej ze stron albo wskazują na wicepremiera i ministra rozwoju w rządzie Mateusza Morawieckiego. - Dla nas nic się nie zmieniło, partnerem do rozmowy dla PiS pozostaje Jarosław Gowin - jeszcze we wtorek przekazał Interii Krzysztof Sobolewski szef Komitetu Wykonawczego PiS i bliski współpracownik szefa partii. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie zamierza jednak gasić pożaru, który trawi Porozumienie. Kiedy wicerzecznik PiS Radosław Fogiel rozmawiał z Polsat News przyznał, że trudno ignorować posłów popierających przywództwo Adama Bielana. Zgodnie z propozycją europosła, podczas posiedzeń Rady Koalicji Zjednoczonej Prawicy, Porozumienie miałby reprezentować i on, i Gowin. To z kolei nie do zaakceptowania dla najbliższych stronników wicepremiera. Na początku tygodnia u Jarosława Kaczyńskiego pojawili obaj politycy roszczący sobie prawa do przywództwa w Porozumieniu. Adam Bielan sugerował, że Jarosław Gowin jeszcze w styczniu spotykał się z Donaldem Tuskiem i knuje z opozycją, co miało wzbudzić podejrzliwość centrali przy Nowogrodzkiej. Z kolei Gowin postawił sprawę jasno: spotkania z byłym szefem PO nie było i to on dysponuje swoimi posłami w parlamencie. Dla Jarosława Kaczyńskiego większość w parlamencie jest kluczowa, bo umożliwia rządy Zjednoczonej Prawicy. Zdaniem naszych rozmówców prezes PiS jest pamiętliwy, a to Jarosław Gowin - jako pierwszy polityk od wielu lat - sprzeciwił się Kaczyńskiemu podczas wiosennego sporu o termin wyborów prezydenckich. To wtedy sejmowa większość zawisła na włosku, a szef Porozumienia zaczął rozmowy z opozycją, na które teraz powołują się jego wewnętrzni przeciwnicy. - Zamieszanie w Porozumieniu jest na rękę PiS-owi. Lepiej, że mówią o nas, a nie chociażby o skandalicznych taśmach nagranych działaczy z Wałbrzycha - uważa jeden z bliskich współpracowników Jarosława Gowina. - Poczekają pewnie do następnego posiedzenia Sejmu. Będą mówić, że nic nie mogą zrobić. Przegrają kilka głosowań i będzie jasne, kto jest graczem, a kto nie - dodaje. Liczy się siła "Udzielamy pełnego poparcia Jarosławowi Gowinowi jako prezesowi naszej partii. Nie godzimy się na próby destabilizowania naszej partii przez pojedynczych jej członków" - można przeczytać w oświadczeniu podpisanym przez 14 parlamentarzystów Porozumienia. Brakuje w nim jednak kilku nazwisk. Pod publikacją, która miała być pokazem siły i wywrzeć wrażenie na Jarosławie Kaczyńskim, zabrakło zwolenników Adama Bielana. Nie podpisali się Jacek Żalek, Kamil Bortniczuk, Michał Cieślak oraz Włodzimierz Tomaszewski. Zarówno Żalek jak i Bortniczuk publicznie przyznali, kogo popierają. Cieślak jest uznawany za bielanowca. Co z Tomaszewskim? Interia dopytywała posła, kto w jego opinii jest obecnie szefem Porozumienia. Nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czyją rekomendacją będzie się kierował podczas kolejnych głosowań w Sejmie. - Mamy jedno Porozumienie. Trwa wyjaśnianie kwestii związanych z regulacjami wewnętrznymi. Publicznie mówię, że nikt nie kwestionuje pozycji Jarosława Gowina jako lidera formacji. Jest wicepremierem - przekazał Interii Tomaszewski. Jednocześnie poseł twierdzi, że sprzeciwia się zawieszeniu i wykluczeniu części działaczy Porozumienia. Chodzi m.in. o Bielana oraz Bortniczuka. - Uważam, że wykluczenie nie było właściwe, a bezpodstawne. Być może spór będzie się dalej toczył, a ostatecznie sprawę rozstrzygnie sąd. Do tego czasu formacja będzie funkcjonować - usłyszeliśmy od Tomaszewskiego. Warunki Gowina Z ustaleń Interii wynika, że Gowin chce jednoznacznego stanowiska Nowogrodzkiej odnośnie przywództwa w Porozumieniu. - Wystarczy jedna rozmowa (z Bielanem - red.). Kiedy Jarosław Kaczyński każe mu siedzieć cicho, tak właśnie będzie. Obieca mu pierwsze miejsce na liście do Europarlamentu i temat się skończy - słyszymy od współpracowników wicepremiera. Jednym z warunków jest także sprawa telewizji publicznej. Część Porozumienia, która obstaje przy Jarosławie Gowinie nie chce, żeby w TVP przedstawiać ludzi Bielana jako reprezentację partii. Do tego dochodzi spór personalny. Chodzi o rozszerzenie zarządu telewizji o Wojciecha Kasprowskiego. O kandydaturze Kasprowskiego jako pierwszy napisał "Wprost". Tygodnik przedstawiał go jako "człowieka Porozumienia", ale wśród współpracowników Gowina jest jednoznacznie kojarzony z Adamem Bielanem. Dlatego jego kandydatura jest przez nich nie do zaakceptowania. Jak dowiedziała się Interia, obecnie proces rekrutacji Kasprowskiego do TVP został wstrzymany. Co mają do powiedzenia zwolennicy Adama Bielana? - Wyrzucanie z partii Bielana i Bortniczuka, jednych z najbardziej rozpoznawalnych twarzy, przy tak niewielu posłach w parlamencie, to głupota - ocenia jeden z nich. - Sukcesy Porozumienia nie brały się znikąd. Przecież to Adam był odpowiedzialny za kontakty z Nowogrodzką, więc strzelamy sobie w stopę - mówi nasz informator. Zdaniem bielanowców wicepremier za bardzo wsłuchuje się w głosy młodych polityków, którzy są w Sejmie pierwszą kadencję i pokazują pazur. Chodzi o Magdalenę Srokę czy Michała Wypija, a więc posłów sprawdzonych podczas wiosennego sporu i wiernych Gowinowi. Jak usłyszeliśmy, nie bez znaczenia są także publiczne wyrazy poparcia polityków Platformy Obywatelskiej dla wicepremiera. - Nie mogę potwierdzić, nie mogę zaprzeczyć - na antenie Polsatu przyznał we wtorek Cezary Tomczyk z PO pytany o rozmowy z Gowinem. Według części naszych informatorów to celowy zabieg, który ma podważać zaufanie do jednego z liderów Zjednoczonej Prawicy. Jakub Szczepański