Zarówno europoseł Adam Bielan jak i Jarosław Gowin roszczą sobie prawa do przywództwa w Porozumieniu. Europoseł twierdzi, że wicepremier nie jest już prezesem, bo jego kadencja upłynęła w 2018 r. Dlatego to on, jako przewodniczący konwencji krajowej, miałby przejąć władzę. Obie strony przerzucają się argumentami, a w siedzibie partii przy ul. Wilczej doszło nawet do wymiany zamków. Jak ustaliła Interia, w czwartek wicepremier Gowin "pilnie" zwołał zarząd swojej partii na najbliższy poniedziałek. Kierownictwo będzie obradować przez internet, a tematem mają być "ważne sprawy bieżące". Chodzi tu zarówno o Adama Bielana i jego ludzi, jak również o podatek od reklam, przeciwko któremu protestuje wiele mediów. - Premier Jarosław Gowin prosił dzisiaj o tonowanie przekazu medialnego i dopóki nie nastąpią kolejne ataki ze strony Adama Bielana i jego otoczenia będzie prośba, aby temat wyciszać. Reagować tylko, jak jest potrzeba - przekazał politykom Porozumienia Robert Anacki, wiceprezes partii. Anacki: Notatka ma "luźny" charakter Wszyscy członkowie Porozumienia wierni Gowinowi otrzymali opinię prawną sygnowaną przez prof. Uniwersytetu Warszawskiego dr. hab. Marcina Wiącka. Z czterostronicowego pisma dowiadujemy się, że nie ma podstaw, aby wicepremier miał obawiać się o swoją prezesurę we własnej partii. Anacki publikował ją wcześniej w mediach społecznościowych. Prawnik przekonuje, że nie ma powodów, żeby uznać wygaśnięcie członkostwa Gowina, niemożność wykonywania mandatu lub jego rezygnację. Jego zdaniem, Adam Bielan nie może więc przejąć obowiązków wicepremiera jako szefa partii. "Statut partii mógłby zostać uzupełniony o jednoznaczne wskazanie, jakie są skutki prawne upływu kadencji prezesa w sytuacji, gdy po upływie roku od tego czasu nie dojdzie do wyboru nowego prezesa. Obecne brzmienie statutu zawiera w tym zakresie lukę, która (...) może prowadzić do istotnego zakłócenia prawidłowego funkcjonowania partii" - pisze prof. UW dr hab. Marcin Wiącek. "Z prawnego punktu widzenia aktualnie Prezesem partii Porozumienie Jarosława Gowina jest pan Jarosław Gowin. Pełnienie przez pana Jarosława Gowina funkcji Prezesa partii nie zostało bowiem podważone w trybie przewidzianym powszechnie obowiązującym prawem. Ponadto nie ziścił się żaden ze stanów faktycznych przewidzianych w § 29 ust. 2 statutu, skutkujących przekazaniem kompetencji Prezesa partii Przewodniczącemu Konwencji Krajowej" - czytamy w "opinii prawnej dotyczącej interpretacji niektórych przepisów statutu partii Porozumienie Jarosława Gowina". Do działaczy Porozumienia trafiła notatka, w której autor sugeruje, że Adam Bielan i jego współpracownicy łamią prawo. "Co może skutkować odpowiedzialnością cywilną i karną jego, i każdej z osób, która jest współsprawcą" - brzmi tekst wewnętrznego pisma. Należy podkreślić, że jego autorem nie jest profesor Wiącek, który stworzył jedynie przytaczaną wcześniej opinię o tym, kogo należy uznawać za szefa Porozumienia. - Notatka ma charakter wewnętrzny, myśli były formułowane dość "luźno" - podkreśla Anacki. "Zgodnie z kodeksem karnym działania Adama Bielana i jego ludzi mogą zostać uznane przez sąd za przestępstwo, za które grozi kara 5 lat więzienia" - czytamy w piśmie, które trafiło do działaczy oddanych Gowinowi. Bielan: Będziemy kontynuować naszą walkę Na tak mocną opinię zareagował Adam Bielan. Jak mówi Interii, wicepremier nie jest szefem ugrupowania, bo jego kadencja upłynęła kilka lat temu i nie został ponownie wybrany. - Nie damy się zastraszyć i będziemy kontynuować naszą walkę o przestrzeganie prawa i statutu wewnątrz partii. Od kilku tygodni pan Robert Anacki jest zawieszony w prawach członka Porozumienia - tłumaczy Bielan. - Natomiast dla mnie symboliczne jest, że ktoś taki jak on stał się dziś najbliższym współpracownikiem Jarosława Gowina wewnątrz partii - dodaje. Czytaj także: Bielan reaguje: Nie damy się zastraszyć Problem z gigantami, nie mediami W piątek członkowie zarządu Porozumienia otrzymali też od Roberta Anackiego notatkę dotyczącą "składki reklamowej" proponowanej przez PiS. Dlaczego ugrupowanie Gowina jest przeciwne? "Przecież one (media - red.) płacą podatek i to generalnie fajniejszy, bo 19 proc." - czytamy. Zdaniem polityka, problemem nie są polskie media, a internetowi giganci tacy jak Google, Amazon, Facebook i Apple (GAFA - red.). "W stosunku do GAFA rzeczywiście jest problem do rozwiązania" - pisze autor notatki przesłanej do członków zarządu Porozumienia. A dalej: "W uzasadnieniu projektu powody są dwa i nie umiem się zdecydować, który jest lepszy. Pierwszy - bo wirus. Wprowadzanie nowego podatku dla np. kin, które z powodu tego wirusa zostały zamknięte, brzmi fantastycznie. Drugi powód - bo inni mają". Anacki podkreśla, że nowy podatek dotyczy "wybranych szczęśliwców". Zwraca też uwagę, że media mają wyższe stawki niż internetowi giganci, których miała dotknąć nowa opłata. "Zasadą cywilizowanego świata jest, że żeby płacić podatki, trzeba mieć z czego. Dlatego właśnie zwykle podatki są dochodowe. Nie powinno być tak, że przedsiębiorca, kiedy jest kryzys, rzuca monetą, czy płacić pracownikom, czy podatek" - pisze wiceprezes Porozumienia. Zdaniem polityka, "dokładanie drugiego podatku przychodowego" obok podatku dochodowego dla mediów i polskich wydawców jest skandalicznym pomysłem. "Big-tech tak, polskie firmy stanowczo nie!" - podsumowuje Anacki. Jakub Szczepański Darmowy program - rozlicz PIT 2020