Chociaż jeszcze w ubiegłym tygodniu mecenas umawiała się na wywiady z mediami, w sobotę nieoczekiwanie napisała na Twitterze, że rezygnuje z funkcji. "Z uwagi na stan zdrowia nie będę pełnić już funkcji szefowej kampanii Prezydenta" - oświadczyła. I wcale nie chodzi tu o epidemię koronawirusa, a ataki jej politycznych przeciwników. Warto dodać: jeszcze we wtorek mecenas sugerowała w mediach społecznościowych, że nie zrezygnuje. W praktyce kolejne rewelacje publikowane w prasie, które dotyczyły Turczynowicz-Kieryłło, były coraz większym balastem dla ekipy Andrzeja Dudy. "Gazeta Wyborcza" pisała m.in. o tym, że ugryzła mężczyznę z Milanówka oraz że napisała wiersz o Jarosławie Kaczyńskim. "Do pieca wsadzić Kaczora, w ten sposób by naród się obudził, a Kaczor przestał ogłupiać ludzi" - można przeczytać w "Balladzie Milanowskiej". Sama Turczynowicz-Kieryłło zdementowała jednak, by była jej autorką. Tego samego dnia, kiedy gruchnęła wieść o rezygnacji Turczynowicz-Kieryłło, ukazał się z nią wywiad w "Polska The Times": - Wobec zmasowanych ataków, zwłaszcza w Internecie muszą naturalnie pojawiać się pytania o to, czy jestem osobą odpowiednią do tej funkcji - powiedziała była już szefowa kampanii. - Z matki broniącej dziecko robi się "mecenas gryzącą, łamiącą ciszę", z inicjatorki kampanii społecznych robi się "autorkę ballad o pieczeniu polityków w piecu", z adwokata broniącego ludzi i wartości "podejrzanego specjalistę od reprywatyzacji". - Każdego można tak zniszczyć - dodała. Politycy Porozumienia przekonują, że wywiad został przeprowadzony w ubiegłym tygodniu. Presja na rezygnację mecenas miała wzrosnąć jeszcze przed jego publikacją, ale już po tym, jak go udzieliła. - Na miejscu mecenas Turczynowicz-Kieryłło bardzo poważnie rozważyłbym wycofanie się z tej kampanii - przekazał w rozmowie z portalem gazeta.pl w środę Kamil Bortniczuk, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, a także członek Porozumienia, do którego należy była szefowa kampanii prezydenta Dudy. - Wszyscy w sztabie chcieli, żeby zrezygnowała. Mogła poczuć, że jest persona non grata - mówi informator Interii z bliskiego otoczenia Andrzeja Dudy. - Z tego, co wiem, rezygnację wymusili na niej w końcu Adam Bielan oraz Jarosław Gowin - dodaje. W nieoficjalnych rozmowach w podobnym tonie wypowiadają się też politycy Porozumienia. - Za wiele się za nią ciągnie. Stała się obciążeniem, a nie wartością dodaną - usłyszeliśmy. Kontrowersyjna przeszłość, którą dotychczas przedstawiono m.in. na łamach "Gazety Wyborczej" to, zdaniem naszych rozmówców z obozu Zjednoczonej Prawicy, wcale nie koniec rewelacji. - Jolanta Turczynowicz-Kieryłło mówiła, że po kampanii zamierza zająć się pracą w adwokaturze. Teraz powinna zadbać o swoją reputację, bo to bardzo ważny element tego zawodu - mówi nam jeden z polityków Porozumienia. O rezygnację Turczynowicz-Kieryłło zapytaliśmy Adama Bielana. - Pani mecenas złożyła rezygnację z powodu stanu zdrowia - przekazał nam rzecznik sztabu prezydenta Andrzeja Dudy. Z tym samym pytaniem zwróciliśmy się do samej zainteresowanej, ale nie odpowiadała na wiadomości. Jak w Interii pisał Łukasz Szpyrka, miejsce adwokat zajmie teraz Joachim Brudziński. "Pozostanie on szefem sztabu wyborczego i wobec nieobecności Turczynowicz-Kieryłło prawdopodobnie przejmie część jej obowiązków. Formalnie nikt nie obejmie stanowiska szefa kampanii" - napisała Interia. Jakub Szczepański