Odkąd w sobotę podaliśmy informację, że przewodniczący Platformy jechał 107 km/h w Wiśniewie obok Mławy i stracił prawo jazdy na trzy miesiące, szef ugrupowania przeżywa trudne chwile. Politycy jego partii zastanawiają się zaś, dlaczego Donald Tusk wracał do domu bez kierowcy. - Taką mamy w tej chwili Platformę. Wypuścili faceta, który był chory. Dla mnie to niechlujstwo - mówi nam jeden z prominentnych polityków partii. - Miał się w domu wykurować przez weekend - dodaje nasz rozmówca. Wszyscy działacze, z którymi rozmawiamy, proszą, żeby nie podawać ich nazwisk, bo nie chcą się narażać swojemu szefowi. Sami wskazują jednak dwie osoby, które powinny zadbać o kierowcę Tuska: chodzi o dyrektorkę biura krajowego Monikę Krzepkowską oraz sekretarza generalnego partii, Marcina Kierwińskiego. - Współpraca z mediami nie należy do moich kompetencji - powiedziała Interii Krzepkowska, kiedy zapytaliśmy ją o sobotni przejazd Tuska na trasie z Warszawy do Sopotu. Z kolei Marcin Kierwiński nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na wiadomości tekstowe. Z naszych ustaleń wynika, że ani szefowa biura, ani polityk odpowiadający za ogólnopolskie struktury ugrupowania nie mieli w tym przypadku za dużo do powiedzenia. To Donald Tusk zdecydował, że sam poprowadzi partyjną skodę superb. - To samochód służbowy, a przewodniczący jest jego dysponentem. Korzysta z niego przede wszystkim kierownictwo - tłumaczy nam jeden z polityków zorientowanych w sprawie. - Kiedy jest potrzeba, szef jedzie z kierowcą. Gdy decyduje, żeby jechać sam, też ma do tego pełne prawo - dodaje nasze źródło. "Donald sam jest sobie winien" Nasi rozmówcy z Platformy twierdzą, że Donald Tusk zapędził się w kozi róg. Wspominają jego przemówienie z wrześniowej konwencji partii w Płońsku, kiedy upominał krnąbrnych działaczy własnego ugrupowania. - Te litery PO muszą znowu, tak jak kiedyś, znaczyć "pełna odpowiedzialność" - mówił wtedy szef największej partii w opozycji. - Etyka odpowiedzialności mówi o tym, że trzeba rozumieć wszystkie skutki, także te dalekosiężne, swoich działań, swoich manifestacji, swojej ekspresji - przekonywał. Mówi znany polityk Platformy: - Donald jest sam sobie winien. Cały ten incydent wpisuje się w jego złą passę: słabe wywiady, obecność na pół gwizdka (jak już pisaliśmy, przez tydzień nieobecności w Polsce podczas kryzysu na wschodniej granicy Tusk zajmował się konwencją EPP w Rotterdamie - red.). Ale nie po to został szefem, żeby go zaraz podważać po jednej wpadce - twierdzi nasz rozmówca. Jak usłyszeliśmy, "to żadna tajemnica, że Donald lubi jeździć i ma ciężką nogę". Z pewnością sprawa zostanie poruszona podczas posiedzenia zarządu, które ma się odbyć w najbliższy wtorek. - Zarząd został zwołany, zanim Tusk stracił prawo jazdy, ale na pewno nie będzie to dla niego łatwe spotkanie - prognozuje nasz rozmówca. Czym jeździ Platforma? Prywatnie lider PO korzysta z luksusowego Lexusa RX 450h. "Jest to odmiana hybrydowa z dwoma silnikami elektrycznymi (dodatkowy, tylny, napędza tylną oś), a łączna moc tego układu to 313 KM. Za takie auto, zależnie od wersji wyposażenia, trzeba zapłacić od 330 do 430 tys. zł" - pisaliśmy w serwisie motoryzacyjnym Interii. Jak jednak ustaliliśmy, w ostatnią sobotę szef Platformy przesiadł się do służbowego auta, które formalnie należy do jego partii. To już kilkuletni samochód. Jak podał "Super Express", na rynku aut używanych jego ceny wahają się w graniach od 60 do 80 tys. zł. Jeszcze w 2018 r., według portalu money.pl, PO dysponowała jednym samochodem służbowym. Niewykluczone, że w ostatnią sobotę właśnie tym pojazdem poruszał się Donald Tusk. Platforma korzysta też m.in. z usług firmy VIP Force, która nie tylko zapewnia ochronę, ale udostępnia swoim klientom także luksusowe limuzyny. Iloma samochodami dysponuje PO? Jakie to auta? Kto jest uprawniony do korzystania z pojazdów należących do partii? Czy Platforma dysponuje własnymi kierowcami? Jeśli tak, to kto i kiedy korzysta z ich usług? - wszystkie te pytania wysłaliśmy do biura krajowego partii. Do czasu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Jakub Szczepański