Ponad dekadę temu Andrzej Halicki piastował stanowisko rzecznika prasowego klubu PO. W pamiętnym wywiadzie oceniał, że Grzegorz Schetyna miał prawo poczuć się zdradzony, po tym jak został zdymisjonowany z rządu w związku z wybuchem afery hazardowej. Polityk mówił wtedy o "upokarzaniu ludzi" i partyjnych lizusach. - Nie uważam, żeby hierarchia musiała oznaczać lizusostwo. Jestem jedną z tych osób, które trudno mu (premierowi - przyp. red.) polubić. Bo jestem w stanie powiedzieć, że coś mi się nie podoba - oświadczył Halicki. Kiedy mówił, że nie zagra z Tuskiem w piłkę, wypomniał szefowi brak umiejętności współpracy i grę na siebie. Jak usłyszała Interia, słowa Andrzeja Halickiego mocno ubodły lidera PO. Do tego stopnia, że nie zapomniał ich nawet po upływie ponad dekady. Jak mówią nasi informatorzy z Platformy, teraz Tusk zamierza się odpłacić pięknym za nadobne. W tym celu chce się posłużyć Marcinem Kierwińskim i Janem Grabcem. Nieoczekiwany kandydat W piątek napisaliśmy, że Jan Grabiec zbiera podpisy pod własną kandydaturą na szefa PO w regionie mazowieckim. Niektórzy nasi informatorzy wierzyli nawet w dobrowolną rezygnację Halickiego. - Nie słyszałem takich plotek, to bzdura. Nie zamierzam rezygnować - powiedział nam wówczas europoseł. Dzisiaj podtrzymuje te słowa, chociaż w sobotę posłanka Aleksandra Gajewska ogłosiła w mediach społecznościowych, że będzie miał konkurenta. Jak ustaliła Interia, kandydatura rzecznika PO wzbudziła spore zaskoczenie w gronie parlamentarzystów. Tym bardziej, że jeszcze tydzień temu Jan Grabiec nie rościł sobie pretensji do fotela przewodniczącego regionu. A w kontakcie z Andrzejem Halickim jest cały czas. "Zdrada", "uderzenie poniżej pasa", "świństwo" - to tylko kilka określeń, które przychodzą do głów naszych rozmówców. - Andrzej Halicki wypromował Jana Grabca, holował go, zrobił wiceministrem w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji - tłumaczy jeden z ważnych polityków PO. - Wszyscy uważają, że w praktyce to robota Marcina Kierwińskiego. Wśród parlamentarzystów widać nie tylko wielkie zaskoczenie, ale też niesmak - dodaje. O komentarz poprosiliśmy polityka, który w mazowieckiej Platformie rządzi od dekady.- Platforma na Mazowszu nie da się podzielić. Jan Grabiec był moim bliskim współpracownikiem, w ministerstwie odpowiadał za współpracę z samorządami. Jestem trochę zaskoczony, bo mamy stały kontakt. Chociaż rozmawialiśmy, nie było tematu (startu na szefa regionu - red.) - słyszymy od Andrzeja Halickiego. - Jeżeli nie ja wygram, to on. Można powiedzieć, że mazowiecka PO będzie w dobrych rękach. Na pewno samorządowe doświadczenie Janka zaowocuje przed następnymi wyborami samorządowymi. W razie zwycięstwa, to będzie jego kolejny sprawdzian - dodał. Kierwiński żołnierzem Tuska Dlaczego promotorem Jana Grabca miałby być akurat Kierwiński? To żadna tajemnica, że sekretarz generalny PO nie tylko zajmuje się partyjnymi strukturami w całej Polsce, ale także rządzi w Warszawie. A w stolicy Platforma ma więcej członków niż na całym Mazowszu. Dlatego wpływy Kierwińskiego mogą zdecydować o wyniku wyborów na szefa regionu. O tym, jak duże są emocje, świadczy incydent sprzed kilku dni. Jak mówią nam ludzie z otoczenia europosła, w Warszawie obiecano mu dostarczyć podpisy za jego kandydaturą. Jednak tuż przed sobotnim terminem zgłaszania kandydatów okazało się, że nie wpłynęły do biura. Część polityków PO uważa to za złośliwość szefa warszawskich struktur. - A kto niby miał (je, podpisy - red.) dostarczyć? Przecież to kandydaci zbierają - odpowiada Kierwiński, kiedy pytamy go o sprawę. Zwolennicy Grabca twierdzą, że działacze z terenu często zwracają się do niego o pomoc. Stąd pomysł, żeby wystartować. Kiedy rozmawiamy z sekretarzem generalnym PO o jego wsparciu dla rzecznika partii, ten odpowiada: "Janek nie potrzebuje promotora". Pewność siebie może jednak zgubić Marcina Kierwińskiego. Koledzy z partii wypominają mu, że przed powrotem Donalda Tuska grał do jednej bramki z Borysem Budką, ale szybko zmienił front. - Wygląda na to, że Kierwiński chce się zabezpieczyć, żeby nie skończyć jak Budka. Jeśli wypromuje kilku szefów regionów, będzie miał spółdzielnię. A proszę pamiętać, że kiedyś takie grono było w stanie przegłosować Tuska na zarządach krajowych - wspomina jeden z doświadczonych polityków PO. Jan Grabiec nie chciał rozmawiać z Interią. Jakub Szczepański