- Moi wyborcy i wyborczynie, mam młodych wyborców, raczej nie kupują chleba, kupują bardziej bułki, bo nie chcą marnować żywności. Żyją w gospodarstwach jedno-, dwuosobowych i większość ich przychodów pochłaniają wynajem mieszkania, koszty, które muszą wydatkować na mieszkanie - mówiła na antenie Polsat News Anna Maria Żukowska. Cena chleba i bułki Posłanka ujawniła, że ona sama kupuje kajzerki, bo "nie chce marnować żywności". Pochwaliła się też domowymi wypiekami. Jak mówi bowiem parlamentarzystka, jest właścicielką maszyny do chleba, więc w ten rodzaj pieczywa zaopatruje się sama. Zauważyła też, że chleb to wydatek pomiędzy 5 a 7 zł, zaś bułka kosztuje ok. 40 groszy. Stanisław Butka, prezes Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa RP, nie zgadza się z tezą postawioną przez Żukowską. - Kiedyś było wygodniej z bułką. Dzisiaj, kiedy mamy chleb krojony, nie ma żadnej różnicy. Sandwiche, kanapki są w zasadzie gotowe. Więc to żaden argument (dotyczący marnowania żywności - red.) - stwierdził. Rozmówca Interii nie ma też dobrych wiadomości z punktu widzenia bazy wyborczej Lewicy. Jeśli wyborcy Anny Marii Żukowskiej jedzą przede wszystkim bułki, posłanka musi się poważnie zastanowić nad swoją przyszłością w parlamencie. - Na pewno lepiej sprzedaje się chleb, ponieważ bułka jest znacznie droższa. W mojej opinii to wynika tylko z ceny. Na razie 7 złotych kosztuje ten lepszej jakości, z ziarnami. Zwykły chleb to wydatek rzędu 3-4 złotych. Dla porównania, najtańsza bułka - przeliczając na kilogram - to 12 zł - usłyszeliśmy od Butki. Chleb czy bułka? Co jedzą wyborcy Lewicy Anna Maria Żukowska startowała z listy SLD w okręgu warszawskim. Posłankę poparło blisko 19 tys. wyborców, więc może jednak z konsumentami bułek nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać? Eksperci mówią nam, że preferencje spożywcze wyborców, choć pozornie śmieszne, pokazują problemy lewicy. - Elektorat elektoratowi nierówny. Wyborcy lewicy to jednej strony ci, którzy po raz pierwszy pojawili się przy urnach w ogóle. Mieszkają w wielkich miastach i miejscowościach, mieszczących się tuż obok. Są ludźmi z wielkomiejskiej klasy średniej. To elektorat pani poseł Żukowskiej w Warszawie czy Krzysztofa Śmiszka we Wrocławiu - tłumaczy prof. Chwedoruk. Cena chleba wyborczego Badacz zauważa jednak, że procentowo najwyższy odsetek wyborców lewicy zamieszkuje takie miejscowości jak Świnoujście, Sosnowiec, Częstochowa czy prawosławne wsie na południu województwa podlaskiego. - A tam z pewnością chleb góruje nad bułkami - śmieje się nasz rozmówca. Zdaniem Chwedoruka to właśnie młody elektorat patrzy przychylnie na wypowiedzi dotyczące bułek czy gorliwą obronę migrantów. Po drugiej stronie są wyborcy lewicy, którzy nosili lub wciąż noszą mundury. Ci ludzie wcale nie są mniej ważni od wyborców z wielkich miast, bo to przede wszystkim oni decydują o przyszłości lewicy w parlamencie - przekonuje ekspert. - Tu chodzi o coś więcej niż chleb nasz powszedni, bo o chleb wyborczy lewicy w przyszłości. Dlatego musi bardzo ostrożnie dobierać dietę, żeby kiedyś, w noc powyborczą, ten kęs bułki nie stanął im w gardle - puentuje Chwedoruk. Jakub Szczepański