Działacze ugrupowania rządzącego podkreślają: nawet po sensacyjnym oświadczeniu Mariana Banasia (zapewnił, że pozostanie na stanowisku wbrew żądaniom partii rządzącej - red.), oczekiwanie jego dymisji jest nadal aktualne. Wojciech Szarama z PiS, przewodniczący sejmowej komisji ds. kontroli państwowej, sugeruje, że dobrze byłoby zmienić ustawę zasadniczą. Jednak, żeby to zrobić, partia Jarosława Kaczyńskiego musiałaby współpracować z opozycją. A ta do wspólnej roboty się nie pali. Szarama uważa jednak, że przynajmniej politycy PO powinni zrewidować swoje poglądy, skoro za ich kadencji szefem NIK został Krzysztof Kwiatkowski, który zasiadł na ławie oskarżonych. - Sprawa Banasia i sprawa Kwiatkowskiego wskazuje na to, że Sejm powinien mieć możliwość ingerencji (w kwestii odwołania prezesa NIK - red.), kiedy wyroku sądu nie ma - przekonuje nas przewodniczący komisji ds. kontroli państwowej. - Na prawomocny wyrok można czekać nawet 10 lat - podkreśla. Miał ustawiać konkursy Co śledczy zarzucają Krzysztofowi Kwiatkowskiemu? Twierdzą, że wpływał na ustawianie konkursów w NIK. - Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora - miał powiedzieć do Jana Burego (były szef klubu parlamentarnego PSL, który usłyszał zarzuty korupcyjne - red.) w jednej z podsłuchanych rozmów telefonicznych. Proces w tej sprawie trwa od sierpnia 2018 r., choć Sejm zdecydował o zdjęciu immunitetu Kwiatkowskiemu w październiku 2016 r. - Dziwię się przedstawicielom PiS-u, którzy mówią, że te sprawy (Banasia i jego - red.) są podobne. W moim przypadku prokuratura mówi o wątpliwościach dotyczących trzech konkursów w NIK-u, a PiS zlikwidował przecież wszystkie postępowania konkursowe w instytucjach publicznych i obsadził 8,5 tys. stanowisk bez jakichkolwiek konkursów - powiedział Interii Krzysztof Kwiatkowski. W rozmowie z nami przyznaje, że przepisy dotyczące szefa NIK powinny się zmienić. Chodzi o to, żeby ewentualne sprawy z udziałem takiej osoby rozstrzygać jak najszybciej. - Takie krótkie terminy stosuje się np. w sprawach wyborczych. Mój proces trwa już ponad rok. Prokurator do tej pory, mimo decyzji sądu, nie przekazał całego materiału dowodowego. Bazujemy wyłącznie na pociętych fragmentach rozmów. Dodatkowo PiS-owi zajęło ponad rok przyjęcie w Sejmie rezygnacji z immunitetu, którą natychmiast złożyłem - podkreśla. "Hotel na godziny" i oświadczenia majątkowe W opublikowanym oświadczeniu Marian Banaś twierdzi, że stał się "przedmiotem gry politycznej". Jednak grunt już od dawna osuwa się spod nóg byłego minister finansów w rządzie PiS i byłego szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Dziennikarze "Superwizjera" TVN24 ujawnili, że w kamienicy Banasia działał "hotel na godziny" zarządzany przez gangsterów. Od dawna, zanim jeszcze Marian Banaś został szefem NIK, wątpliwości wzbudzały jego oświadczenia majątkowe. Po półrocznej kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego pojawiły się zarzuty m.in. o zatajenie faktycznego stanu majątkowego czy nieudokumentowane źródła dochodu. - W Krakowie jest wiele hoteli, gdzie można wynająć pokój na godziny po to, żeby na przykład odpocząć w trakcie podróży albo przed nią lub przygotować się do zaplanowanego spotkania - opowiadał podczas posiedzenia komisji ds. kontroli państwowej. Wszystkie oskarżenia nazwał "kłamstwami". We wtorek Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo w sprawie oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. Jakub Szczepański