W swojej karierze Kowalewski pracował dla "Wprost", "Rzeczpospolitej" czy "Superwizjera" TVN. Do redakcji TVP trafił w czerwcu 2016 r. Jako dziennikarz telewizji publicznej pracował dla portalu tvp.info. W kwietniu 2018 r. został wiceszefem redakcji publicystyki i reportażu. Zanim jego książka ukazała się na rynku, deklarował w wywiadach, że został usunięty z mediów publicznych na żądanie Mariusza Kamińskiego, który był wówczas ministrem koordynatorem ds. służb specjalnych. "Trudno dziś znaleźć Polaka, który nie miałby własnego zdania na temat tzw. mediów narodowych. Chyba nigdy od czasów PRL telewizja finansowana ze środków publicznych nie budziła takich emocji, bo też nie była tak jednoznacznie podporządkowana interesom partii rządzącej" - czytamy w nocie dotyczącej książki wydanej przez Arbitror. Kłopotliwe cytaty Kierownictwo TVP, ale i gwiazdorzy stacji, którzy zechcą się zapoznać z najnowszą książką Kowalewskiego, będą musieli przełknąć gorzką pigułkę. Bo czytelnicy zapoznają się zarówno z kłopotliwymi cytatami sprzed lat jak i tymi, które dotąd były nieznane. Żeby daleko nie szukać: tak o PiS przed laty wypowiadał się Samuel Pereira, aktualnie szef portalu tvp.info. "Niezależnie od tego, że ideowo są daleko [od PZPR - przyp. red.], wzorce przyjęli podobne. Silna hierarchia, hamowanie oddolnych ruchów, ludzi. To się dzieje zbyt często. Zbyt często słyszę o ludziach, którzy dla PiS działają już parę bądź paręnaście lat i robią to często za darmo, bez wdzięczności" - w 2011 r. miał oświadczyć Pereira. Czytelnicy Kowalewskiego dowiedzą się m.in. o przeszłości Jarosława Olechowskiego, aktualnie szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Skąd wziął się w TVP? Podobno polecili go ludowcy. "W 2016 roku (...) jeden z pracowników TAI dostał polecenie przygotowania listy osób zatrudnionych z polecenia PSL. Na tej liście był Olechowski" - czytamy w "TVPropagandzie". To nie wszystko. Olechowski miał być wspominany przez kolegów jako "zagorzały zwolennik PSL". Warto podkreślić: dotychczas szef TAI zaprzeczał informacjom Kowalewskiego i zapowiadał pozwy. Po lekturze spłonąć rumieńcem może i Jacek Kurski. Bo w SMS-ach przekazywanych swoim dyrektorom miał nie przebierać w słowach. "Paweł (Gajewski, m.in. wiceszef TAI - przyp. red.)???czy psy gończe poszły za Gadowskim i Nisztorem. Kamera w mordę czy przeprosi Pan dyrektora Bortkiewicza, dlaczego pan kłamał czy starczy panu honoru żeby naprawić krzywdy itd. Takie pytania, na ostro" - miał wydawać dyspozycje prezes TVP. Chodziło o Stanisława Bortkiewicza (dyrektor Biura Spraw Korporacyjnych i przyjaciel prezesa telewizji - red.), któremu obaj prawicowi dziennikarze, jak się okazało, bezzasadnie zarzucali współpracę z SB. Polowania Kurskiego Mariusz Kowalewski sugeruje, że Jacek Kurski ma na swoim punkcie obsesję. Co to oznacza? Że zarówno wszystkie krytyczne teksty w prasie, ale i działania politycznych przeciwników nie pozostaną bez odpowiedzi. W związku z tym prezes TVP miał zlecać "szukanie haków" m.in. na Roberta Felusia - byłego redaktora naczelnego "Faktu", Bogusława Chrabotę - szefa "Rzeczpospolitej" czy Tomasza Lisa, który do tej pory kieruje "Newsweekiem". Z relacji Kowalewskiego wynika jednak, że nie tylko dziennikarze byli weryfikowani na zlecenie kierownictwa TVP. Wyjątkowo intensywnie "podgryzano" Krzysztofa Czabańskiego, który do tej pory pozostaje przewodniczącym Rady Mediów Narodowych. Autor "TVPropagandy" opowiada o tym, jak sam donosił na polityka PiS: "Ludzie prezesa zdobyli informacje, że Czabański nie zapłacił jednej z firm faktur za usługę jeszcze z czasów kampanii wyborczej w roku 2015, a nawet udało im się zdobyć kontakt do poszkodowanego przedsiębiorcy" - wspomina Kowalewski. Jak mówi, sam przekazał temat innym mediom. Co było dalej? "Czabański musiał się tłumaczyć. Dodatkowo, trochę przez przypadek, wkręciliśmy wszystkich, że newsa dziennikarzom sprzedał Marek Kuchciński, marszałek Sejmu. Takie info trafiło też do ludzi związanych z Czabańskim. Tym sposobem nikt nie był w stanie sprawdzić, skąd wyszedł temat" - twierdzi autor książki. Według Kowalewskiego, Jacek Kurski miał wynajmować zewnętrzną firmę, która "dostarczy kwity na Czabańskiego". Płacić mieli oczywiście wszyscy podatnicy. W "TVPropagandzie" czytamy, że koszty "chowa się" w TAI. "Można je wrzucić niemal w każdy z nich (programów - przyp. red.), tylko trzeba go odpowiednio opisać" - czytamy. Próbowaliśmy poprosić o komentarz Jacka Kurskiego. Nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na SMS-y. Centrum Informacyjne TVP przekazało naszej redakcji, że sprawy nie komentuje. Jakub Szczepański