Sprawa sięga kwietnia 2017 r. Ówczesna wypowiedź posłanki PiS, która padła na antenie TV Republika, odbiła się szerokim echem w innych mediach. Parlamentarzystka i była żona śp. Przemysława Gosiewskiego komentowała wówczas demonstracje odbywające się w dniu obchodów katastrofy smoleńskiej. - To smutne, ale ta garstka zwyrodnialców, bo inaczej ich nie potrafię nazwać, sprawiła, że musimy chronić nasz rząd, naszego prezydenta, czyli robić to, czego nie robiło państwo polskie, doprowadzając chociażby do tego, co stało się w Smoleńsku - mówiła posłanka. To jednak nie jedyna mocna wypowiedź, która padła wtedy na antenie. - Problemem są politycy i dziennikarze czy pseudodziennikarze, którzy popierają to bydło. Przepraszam bardzo, tę swołocz, która w ten sposób się zachowuje - przekazała posłanka. Poseł PiS: Podpisuję się pod słowami wicemarszałek Chociaż od kontrowersyjnej wypowiedzi minęły ponad cztery lata, Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych dopiero teraz pochyliła się nad sprawą. Przyczynkiem był prywatny akt oskarżenia Krystyny Malinowskiej należącej do Obywateli RP. Wnioskodawczyni poczuła się dotknięta, bo od marca 2016 r. uczestniczyła w manifestacjach organizowanych w czasie miesięcznic. "Użycie słów 'bydło, swołocz, zwyrodnialec' ma charakter pejoratywny, godzący w cześć i godność wnioskodawczyni i jest pomówieniem. Użyte określenia narażają również wnioskodawczynię na utratę zaufania, związanego z prowadzoną działalnością (członkostwo ruchu Obywateli RP), zmierzającą do wspierania instytucji demokratycznych" - czytamy w piśmie mec. Aleksandry Głogowskiej, która reprezentowała Malinowską. Z argumentami podnoszonymi przez wnioskodawcę przed komisją zmierzył się Bartosz Kownacki, który został pełnomocnikiem pani wicemarszałek. Polityk zaczął od krótkiego wywodu dotyczącego immunitetu formalnego, który przysługuje wszystkim parlamentarzystom. Mówił m.in. o "nadużywaniu prawa przez wnoszenie prywatnych aktów oskarżenia względem polityków". - Pozwolę sobie powtórzyć i podpisać się pod tym, co powiedziała w tym programie pani marszałek. W polskiej kulturze, ale chyba każdej cywilizowanej kulturze świata jest tak, że pozwala się każdemu na swój sposób kultywować pamięć po osobach zmarłych - tłumaczył Kownacki. - Jeżeli ktoś uważa, że to jest dopuszczalne, żeby stanąć przed Kościołem czy przed cmentarzem i kogoś obrażać, to musi mieć świadomość tego, że polityk dokona oceny jego zachowania. I ona może być bardzo surowa. Trudno - mówił. Gosiewska nie obraża "w sposób personalny" Po mowie pełnomocnika Małgorzaty Gosiewskiej nie wytrzymała Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO: - Chętnie zapytałabym panią marszałek, czy uważa, że ofiary katastrofy smoleńskiej zgadzałyby się z jej określeniami pod adresem innych ludzi - powiedziała. - Pani poseł jest w tej chwili wicemarszałkiem Sejmu (...), ale ta obrona, którą przed chwilą usłyszałam trochę mnie zbulwersowała. Polityk w emocjach nie może publicznie wyzywać innych ludzi - podkreślała. Do tej wypowiedzi odniosła się sama wicemarszałek. Jak powiedziała, nie zdarzyło jej się obrazić kogoś "w sposób personalny". - Moje słowa dotyczyły zachowań, a nie żadnej z konkretnych osób, które tam były. Pani Krystyny Malinowskiej nie znam, w życiu na oczy nie widziałam - oświadczyła Gosiewska. Warto zaznaczyć, że na posiedzeniu komisji zabrakło wnioskodawcy. Nie przyszła ani Malinowska, ani jej pełnomocnik, co zostało zauważone przez posłów i zdaniem niektórych "uniemożliwiło przeprowadzenie poważnej dyskusji". - Trudno było poprzeć ten wniosek (o odebranie immunitetu - red.) chociażby dlatego, że wnioskodawczyni nie było na tej konkretnej manifestacji. Mowa Bartosza Kownackiego skłoniła mnie jednak, żeby poważnie zastanowić się nad tym, jaką decyzję podejmę - mówi nam jeden z posłów należących do komisji. Wniosek Krystyny Malinowskiej został odrzucony przez komisję. Za takim obrotem spraw zagłosowało 12 posłów. Cztery osoby wstrzymały się od głosu. Jakub Szczepański