Jakub Szczepański, Interia: Dlaczego Jarosław Kaczyński zdecydował, że PiS wystawi akurat pana na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich? Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS i kandydat na RPO: - To jest pytanie, które należy zadać panu prezesowi. W życiu publicznym staram się zachowywać podobnie jak w życiu osobistym. Kiedy zdecydowałem się kandydować, zrobiłem to z pełnym przekonaniem. Chcę, żeby to była instytucja apolityczna. Jestem w stanie sprostać temu wyzwaniu. W kuluarach mówi się, że pan się zdecydował startować, bo od dawna prowadzi pan rozmowy z senatorami. Sporo zamieszania wywołała deklaracja ewentualnego poparcia złożona przez Jana Filipa Libickiego z PSL. - Nie zamierzam zmieniać swojego sposobu działania. Przekonywałem do siebie najpierw grupy posłów, a później wszystkie środowiska w Sejmie. Najpierw dochodziło do spotkań, a potem namawiałem do rozważenia oddania głosu. Będę się starał w ten sam sposób postępować w Senacie. Mój przekaz jest prosty: RPO ma stać po stronie praw obywateli, a nie rządu czy opozycji. Wyzwań jest dużo, trzeba walczyć z ograniczaniem praw obywatelskich, wolności słowa czy prawa własności. Zgodziłby się pan reprezentować posłów opozycji, którzy twierdzą, że brakuje im czasu antenowego w TVP? To nie jest ograniczanie wolności słowa? - Trzeba najpierw rozgraniczyć prawa i wolności człowieka od postulatów politycznych. Jeśli Rzecznik Praw Obywatelskich będzie zajmował się przepychankami między partiami, nie będzie miał dość czasu i energii, żeby zajmować się prawami obywateli. Na pewno będę walczył o wolność w internecie i w mediach dla wszystkich: tych z lewicy, centrum i prawicy oraz tych, którzy zupełnie nie interesują się polityką. To jest wolność przysługująca każdemu człowiekowi. Rzecznik na pewno nie powinien podejmować tematów, o których na co dzień dyskutują politycy. Chyba, że ściśle dotyczą one wolności i praw obywatelskich. Wtedy to nawet jego obowiązek. Chociaż jest pan posłem PiS, deklaruje pan, że w grę nie powinna wchodzić polityka. Przed rozprawą w Trybunale Konstytucyjnym Adam Bodnar chciał wyłączyć ze składu Stanisława Piotrowicza jako byłego polityka, który mu nie sprzyjał. Pan nie boi się takich zarzutów? - Nie będę wchodził w politykę, bo to domena polityków. To oczywiste, że oni będą zwracać uwagę na okoliczności polityczne: kto i gdzie działał, co robił przed 1989 r., później. To elementy, które są naturalną częścią takiej dyskusji. Natomiast RPO ma możliwie skutecznie dochodzić praw spółdzielców, lokatorów, bezdomnych i innych potrzebujących. Piotr Ikonowicz powiedział na komisji sprawiedliwości, że kolejny uczestnik sporu PiS-antyPiS nie wnosi żadnej wartości dodanej po żadnej ze stron. I zgadzam się z tym. Rzecznik ma stać po stronie obywateli. Jak pan odbiera wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący kadencji RPO? Komentatorzy nie są zaskoczeni. - Od początku dyskusji na ten temat celowo się z niej wyłączyłem. Moje zaangażowanie byłoby interpretowane na rozmaite sposoby przez obie strony politycznych sporów, dlatego byłem bardzo powściągliwy. Niezależnie od tego czy zostanę RPO, chcę żeby instytucja pozostała silna. Decyzje trybunału i ewentualne decyzje parlamentu będę musiał przyjąć. Natomiast będę walczył, żeby instytucja pozostała silna, miała wszystkie dotychczasowe kompetencje prawne, a jednocześnie, żeby wzmocnić ją finansowo. Chciałbym bowiem stworzyć dodatkowe ośrodki zamiejscowe dla rzecznika: w Olsztynie, Lublinie, Poznaniu czy na Ziemi Lubuskiej. Co jeśli Sejm nikogo nie wybierze i upłynie te kilka miesięcy, po których zabraknie urzędującego RPO? - Nie chcę spekulować. Zależy mi na tym, żebyśmy osiągnęli porozumienie i stworzyli instytucję, która działa normalnie. Z uwzględnieniem reprezentacji dla różnych grup Polaków. Mam nadzieję, że po raz kolejny nie zwycięży logika ostatnich lat: wszystko albo nic. Posłowie również zwracają się do Rzecznika Praw Obywatelskich. Co pan zrobi w takim przypadku? - Niezależnie od tego, czy pojawi się u mnie polityk opozycji czy rządu, jeśli ktoś stawia mu zarzuty dotyczące jego praw obywatelskich - na przykład prawa do sądu - będę stawał w tej sprawie z takim samym zaangażowaniem. Czasem nawet osoby z pierwszych stron gazet mogą się znaleźć w sytuacji ewidentnego ograniczania ich wolności czy praw. Widzieliśmy to nawet w przypadku najważniejszych osób na świecie, które zderzyły się z potęgą globalnych koncernów internetowych. Zostawmy Donalda Trumpa, jego Twittera i wróćmy na krajowe podwórko. Podczas czwartkowego głosowania w Sejmie Wojciech Maksymowicz oraz Michał Wypij z Porozumienia wstrzymali się od głosu, nie poparli pańskiej kandydatury na urząd. Jak pan to odbiera? - Sytuacja prof. Maksymowicza jest bardzo trudna. Rozumiem, że jest olbrzymie napięcie w związku z zarzutami, które są mu przedstawiane. Profesor jest osobą, którą szanuję. Jednego i drugiego polityka trzeba pytać indywidualnie o powody, dla których wstrzymali się od głosu. Rozmawiałem z senatorami Porozumienia: prof. Józefem Zającem i Tadeuszem Kopciem. Cieszę się, że mam ich pełne wsparcie. Pakt senacki trzyma się twardo i każdy kandydat PiS przepada w izbie wyższej. Dlaczego teraz miałoby być inaczej, skoro opozycja zapowiedziała już, że pana nie poprze? - Zamierzam rozmawiać z każdym środowiskiem politycznym w Senacie. Będę przedstawiał racje merytoryczne dotyczące obszarów, które wymagają szczególnego wsparcia i ochrony: finansowo i życiowo najsłabszych, rolników, mieszkańców wsi, tradycyjnych wartości, praw rodziny oraz klasycznych wartości liberalnych. Kluczem do rozwiązania tego klinczu politycznego jest zrzucenie partyjnych pancerzy. Po raz kolejny deklaruję, że za mojej kadencji urząd będzie apolityczny. Deklaruje pan apolityczność, ale nie złożył pan mandatu posła. - Jeśli zostanę wybrany Rzecznikiem Praw Obywatelskich, oczywiście złożę mandat. Proszę zwrócić uwagę, że jako poseł potrafiłem okazać niezależność na przykład w przypadku "piątki dla zwierząt". Należy szanować prawa zwierząt, ale nie można zapominać o prawach jednostki. I tak jak pan wcześniej powiedział, to prawda, że moje nazwisko było od kilku miesięcy wymieniane w kontekście urzędu RPO. Chce mi pan powiedzieć, że miał pan rozterki ze względu na głosowanie nad "piątką" w kontekście ewentualnych przymiarek do stanowiska rzecznika? - Musiałem postawić sobie pytanie: czy stanę po stronie wolności i praw konstytuujących wolne społeczeństwo, czy ulegnę emocji chwili i zagłosuję za czymś, co w nadmierny sposób ogranicza prawa i wolności wielu rolników, osób prowadzących działalność gospodarczą lub wyznawców innych religii. Stanąłem po stronie konstytucyjnych wartości. Jeśli zostanę RPO, właśnie taka będzie moja perspektywa. Czy senatorowie opozycji, niezależni, dadzą się przekonać, tego nie wiem. Okaże się w dniu głosowania. Nie zamierzam jednak dawać za wygraną. Dlaczego nie chce złożyć pan mandatu, skoro chce pan być apolityczny, a przede wszystkim wiarygodny? - Doskonale wiemy, że w całej Europie rzecznikami praw obywatelskich zostają parlamentarzyści. Także w Polsce trzech rzeczników praw obywatelskich było wcześniej senatorami lub posłami, choć z ugrupowań lewicowych i liberalnych. Jako RPO będę miał więcej instrumentów niż poseł. Jeśli nie zostanę wybrany, będę robił to samo w parlamencie. Właśnie wczoraj parlament przyjął moją ustawę o wsparciu edukacji domowej, która jest konkretyzacją prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami. Projekt przyjęto ponad podziałami, nikt w Senacie nie był przeciwny. Czy którykolwiek z senatorów opozycji, poza Libickim, zadeklarował poparcie dla pana? - Nie komentuję spraw personalnych. Każdy senator musi wypowiadać się za siebie. Moim zadaniem jest dostarczenie argumentów i przekonywanie. Jakub Szczepański Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ