Sytuacja za wschodnią granicą Polski zmienia się jak w kalejdoskopie. Chociaż białorusko-rosyjskie ćwiczenia Związkowa-Stanowczość 2022 miały zakończyć się w ostatnią niedzielę wiadomo już, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a> nie zamierza wycofywać swoich jednostek z terytorium naszego wschodniego sąsiada. I wcale nie wiadomo, jak długo tam zostaną. - W związku ze wzrostem aktywności wojskowej w pobliżu zewnętrznych granic Państwa Związkowego (Białorusi i Rosji, ZBiR - red.) i zaostrzeniem sytuacji w Donbasie przywódcy Białorusi i Rosji postanowili kontynuować testowanie sił odpowiedzi Państwa Związkowego - oświadczył szef białoruskiego MON Wiktar Chrenin, cytowany przez agencję TASS. Już na początku lutego Swietłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji, mówiła Interii, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-alaksandr-lukaszenka,gsbi,1060" title="Alaksandr Łukaszenka" target="_blank">Alaksandr Łukaszenka</a> może nagle utracić kontrolę we własnym państwie. Zastanawiała się również nad tym, czy Putin wycofa swoje wojska. - Bez względu na to co się wydarzy, sytuacja wygląda tak, jakby <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bialorus,gsbi,2916" title="Białoruś" target="_blank">Białoruś</a> już była pod rosyjską okupacją - stwierdziła Cichanouska. Podobnego zdania jest były szef BBN. Rosja kontra Ukraina. Ekspert nie wyklucza wojny nuklearnej - W sensie wojskowym i strategicznym to państwo (Białoruś - red.) było już wcześniej integralną częścią przestrzeni rosyjskiej. Obecnie jest jednak faktycznie wchłonięte przez Rosję. A skoro wojska zostaną na stałe na terytorium Białorusi to na kierunku północno-wschodnim, nasza sytuacją się pogorszyła - powiedział Interii gen. Koziej. Zdaniem naszego rozmówcy, Władimir Putin chce stworzyć z Ukrainy państwo satelickie na modłę kraju Cichanouskiej. W rozmowie z Interią gen. Stanisław Koziej mówi nawet o "drugiej zimnej wojnie". Kiedy zapytaliśmy go o analogię do roku 1938 r., kiedy hitlerowskie Niemcy zaanektowały Austrię, a Europa tylko biernie się przyglądała, były szef BBN widzi pewne analogie. - Przed II wojną światową nie zareagowano skutecznie, bo trudno było poderwać niezagrożone państwa do jakiejś akcji - tłumaczy Koziej. Uważa też, że dzisiaj sytuacja jest "jeszcze trudniejsza". - Potencjalny agresor, źródło zagrożenia jest mocarstwem nuklearnym, z którym inne mocarstwa nuklearne nie chcą wchodzić w bezpośrednią konfrontację, jeśli nie muszą. Bo pojawia się zagrożenie wojną nuklearną i samozagładą - dodał były wiceszef MON. Zdaniem Kozieja zagrożenie wojną nuklearną jest jednak realne. Zwłaszcza biorąc pod uwagę rosyjską doktrynę wojenną. - W razie konwencjonalnej wojny i przegranej na przykład z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nato,gsbi,1028" title="NATO" target="_blank">NATO</a>, wówczas Rosja zakłada, że wykona ostrzegawcze uderzenie nuklearne w powietrzu, na morzu. Chodzi o sygnał, żeby się zatrzymać i negocjować przerwanie ognia - powiedział nam generał. - To bardzo niebezpieczne, bo jest ryzyko, że uderzenia ostrzegawcze spowodują reakcję z drugiej strony. Dlatego nie można wykluczyć wojny nuklearnej - tłumaczy. Słabe sankcje zachęcają Putina Uznanie przez Rosjan "republik" stworzonych z terenów wschodniej Ukrainy oraz przerzucanie kolejnych sił na terytorium naszego południowo-wschodniego sąsiada to tak naprawdę początek inwazji. Zdawało się, że świat odpowie poważnymi sankcjami. Póki co, prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-joe-biden,gsbi,10" title="Joe Biden" target="_blank">Joe Biden</a> podpisał decyzję o zakazie jakiejkolwiek współpracy gospodarczej z samozwańczymi republikami. - Jeżeli słyszę, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> zapowiada sankcje w stosunku do osób, które podjęły decyzję o uznaniu niepodległości republik ługańskiej i donieckiej to w kogo one będą wymierzone? Do rosyjskiej Dumy? - zastanawia się gen. Mieczysław Gocuł, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. - Przecież to Duma chciała ich uznania. To żadne sankcje, które położą Putina na kolana. Jeżeli te sankcje nie będą odpowiednie to jeszcze rozochocą prezydenta Rosji - dodał. Zdaniem wojskowego, który jeszcze w 2017 r. czynnie zarządzał polską armią, nie jesteśmy odpowiednio przygotowani do konfliktu z Władimirem Putinem. - Jesteśmy bezbronni. Istnieje raport, z którego wynika, że nasze jednostki nie są zdolne do wypełnienia jakichkolwiek zadań bez mobilizacyjnego rozwinięcia. To nie tylko wchłonięcie rezerw, ale też ich przeszkolenie. Dostępność rezerwistów jest ograniczona, a zaległości w szkoleniu duże - tłumaczy Gocuł. Jak usłyszeliśmy, prezydent i szef BBN byli ostrzegani przez generała już w 2017 r. To jednak nie jest jedyna bolączka polskiej armii. - Nawet NATO nie jest w stanie zapewnić wszystkich zdolności, jakie są niezbędne. Zawsze są jakieś niedobory zdolności w obszarach śmigłowców bojowych, wsparcia medycznego czy lotniczego. Ani samolotów F-35, ani czołgów, które chcemy kupić, nie ma w tych niedoborach zdolności - powiedział nam były szef Sztabu Generalnego WP. Zdaniem naszego rozmówcy, Polska powinna się zastanowić czy "nie budować takich zdolności, które NATO nie będzie w stanie nam dostarczyć" . - A my kupujemy czołgi, bo wydaje nam się, że deal z Amerykanami zapewni nam ich obecność i strategiczny sojusz - stwierdził generał. - Dzisiaj Ukraina walczy sama, a świat zachodni biernie się temu przygląda, co świadczy o kruchości architektury bezpieczeństwa międzynarodowego. Nie może być tak, że w XXI w. kraj napada na inny kraj w Europie, a inni się temu przyglądają - spuentował. Jakub Szczepański