Podczas posiedzenia Sejmu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk postanowiła przedstawić swój sprzeciw w stosunku do wypowiedzi ministra z rządu Mateusza Morawieckiego. - Dlaczego, po raz kolejny, minister edukacji dopuścił się szczucia obywateli realizujących swoje konstytucyjne prawo do zgromadzeń? Dlaczego nazwał osoby uczestniczące w sobotniej Paradzie Równości osobami nienormalnymi? Dlaczego minister edukacji szczuje także na uczniów LGBT+, którzy również uczestniczyli w tej paradzie? - dopytywała posłanka Lewicy. Chodzi o wypowiedź, której Przemysław Czarnek udzielił na antenie TVP Info. - Przecież wszyscy Polacy widzą, co się dzieje na ulicach i na czym polega tolerancja. Przecież to, co się tam działo, nie ma nic wspólnego z tolerancją i równością. Polacy widzą, kto jest normalny, a kto nie - powiedział minister edukacji i nauki odnosząc się do zdjęć z sobotniej Parady Równości w Warszawie. - Widzieliście tam osobników ubranych jakoś dziwacznie, jakiegoś mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni, państwa zdaniem? - w tym samym wystąpieniu zastanawiał się lubelski polityk PiS. Właśnie po tych wypowiedziach Agnieszka Dziemianowicz-Bąk domagała się wyjaśnień z mównicy sejmowej. - Pani Agnieszka Dziemianowicz-Bąk kłamie i tylko kłamstwem potrafi się posługiwać. To ona nazwała w swoim tweecie wszystkich uczestników parady równości ludźmi nienormalnymi - mówi Interii Przemysław Czarnek. - Ja powiedziałem, że Polacy potrafią ocenić, kto jest normalny, a kto nie. Nikogo nie oceniałem. Dlatego trudno dyskutować z kłamstwem - dodał. Minister uważa, że posłanka Lewicy cytowała go nieprecyzyjnie. Brawa nie ustały po słowach o samobójstwie Duże kontrowersje wzbudziło zachowanie polityków klubu PiS, którzy w trakcie wypowiedzi Agnieszki Dziemianowicz-Bąk zaczęli bić brawo. - Klub zaczął bić brawo, kiedy pani poseł zacytowała moją wypowiedź. Dokładnie w tym momencie, gdy powiedziała, że to co miało miejsce na ulicach w czasie Parady Równości nie ma nic wspólnego z tolerancją, ani równością. To się klubowi spodobało i zaczął bić brawo - tłumaczy Czarnek. Na nagraniach z sali plenarnej widać, że politycy PiS faktycznie zaczynają klaskać, kiedy posłanka Lewicy cytuje wypowiedź Przemysława Czarnka. Owacja nie ustaje jednak, kiedy mówi dalej: - Jedyny język jaki pan zna, to język nienawiści, język szczucia i język, który prowadzi do tego, że uczniowie, na straży których powinien pan stać, popełniają samobójstwa, dokonują samookaleczeń i krzywdzą sami siebie - słychać z mównicy. I dlatego Dziemianowicz-Bąk ma pretensje do Zjednoczonej Prawicy. - Niezależnie od tego czy ktoś zaczął bić brawo wcześniej czy dokładnie w tym momencie, kiedy wspomniałam o samobójstwach wśród młodzieży, nie przestali tego robić w trakcie tej wypowiedzi - usłyszała Interia. - Każdy może odpowiedzieć sobie na pytanie czy przestałby klaskać w czasie takiej wypowiedzi - dodała posłanka. W rozmowie z Interią Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zaznacza, że bardzo precyzyjnie cytowała Przemysława Czarnka, więc nie ma mowy o żadnym kłamstwie. Jak twierdzi, minister edukacji i nauki ma tylko jedno wyjście. - Wystarczy, że przeprosi dzieci i młodzież. Powie im jasno i jednoznacznie, że bez względu na ich orientację seksualną, tożsamość płciową, są normalni, mają normalnych rodziców, nawet jeśli to para jednopłciowa, mają pełne prawo, żeby żyć w Polsce - tłumaczy parlamentarzystka Lewicy. Jak mówi, za słowami powinny pójść czyny: edukacja antydyskryminacyjna w szkołach czy zwiększenie opieki psychologicznej i psychiatrycznej dla dzieci w szkołach. Jakub Szczepański